Glorious Summer - recenzja filmu [FESTIWAL FILMOWY GDYNIA 2025]
Data premiery w Polsce: 18 lipca 2025Glorious Summer to film konkursowy z festiwalu filmowego w Gdyni w 2025 roku. Sprawdziliśmy go i oceniamy bez spoilerów, abyście wiedzieli, czy warto go obejrzeć. Polskie kino staje się coraz bardziej różnorodne.

Glorious Summer to film, który trudno zaszufladkować. Z pewnością nie jest to kino rozrywkowe w klasycznym rozumieniu tego słowa. Od pierwszych minut reżyserzy wyraźnie dają do zrozumienia, że nie zamierzają prowadzić widza utartymi ścieżkami. Zamiast wartkiej akcji czy dialogów, które popychają fabułę do przodu, otrzymujemy ciszę, rytm oddechu i dźwięki natury. To one stają się narracją – szelest liści, śpiew ptaków, świerszcze skryte w trawie, wiatr poruszający korony drzew. Już sam ten początek wprowadza w atmosferę medytacyjnego doświadczenia, które bardziej przypomina kontemplację niż klasyczny seans filmowy.
Pierwsze ujęcie jest niezwykle sugestywne i buduje symboliczny fundament całej historii. Rudowłosa dziewczyna leży na drodze, a po jej policzku powoli spływa łza. Kamera zbliża się do jej oczu, w których kryje się niepokój, tęsknota i niewypowiedziane pytanie. To obraz pełen uroku, melancholii i zarazem zapowiedź tego, że film będzie zadawał pytania, na które nie znajdziemy łatwych odpowiedzi.
Reżyser świadomie rezygnuje z dialogów. Słowa, jeśli się pojawiają, są krótkie, zdawkowe, jakby nie miały realnego znaczenia. Dzięki temu cała uwaga widza skupia się na emocjach wyrażanych spojrzeniem, mimiką, gestami i ruchami ciała. Obserwujemy trzy kobiety zanurzone w codzienności, która z zewnątrz wygląda na idylliczną. Mają wszystko – jedzenie, dach nad głową, piękne otoczenie, brak trosk dnia codziennego. A jednak ich twarze zdradzają obojętność, smutek, rozczarowanie i tęsknotę. Glorious Summer - recenzja filmu.
Film uderza w paradoks, który jest uniwersalny i bliski każdemu z nas. Ludzie przez całe życie gonią za spokojem, bezpieczeństwem, poczuciem stabilizacji. Wydaje się, że to właśnie gwarantuje szczęście. A jednak, gdy już je osiągamy, okazuje się, że brakuje nam… wolności, ryzyka, możliwości wyboru. Bohaterki Glorious Summer żyją w świecie, w którym niczego im nie brakuje, a mimo to cierpią, bo nie mogą same decydować o swoim losie.
Na tle tego paradoksu – między spokojem a wolnością – reżyserzy starają się postawić pytania, które nie dają prostych odpowiedzi. Helena Ganjalyan i Bartosz Szpak w swoim debiucie szukają ich, tworząc surrealistyczny obraz balansujący pomiędzy poczuciem bezpieczeństwa a tęsknotą za wolnością. To właśnie ta nieustanna gra między iluzją spokoju a pragnieniem ucieczki sprawia, że film tak mocno działa na emocje widza i skłania do własnych refleksji.
Ich codzienność podporządkowana jest tajemniczemu bóstwu – słońcu, które do nich przemawia, poucza i przypomina, jak żyć. Słońce daje im poczucie bezpieczeństwa, ale równocześnie narzuca kontrolę. Uczy je nowych słów i języków, jakby resetowało ich pamięć i zmuszało do zaczynania wszystkiego od zera. Ta wizja nowego życia, pozbawionego lęków i cierpienia, wydaje się atrakcyjna, ale szybko staje się kolejną formą zniewolenia.
Nie sposób nie dostrzec tu wyraźnych inspiracji. Atmosfera permanentnej kontroli, brak prywatności i wieczna obserwacja przywodzą na myśl Rok 1984 George’a Orwella. Równocześnie świat bohaterek przypomina nieco format reality show – coś na kształt Big Brothera, w którym jednostka pozbawiona jest prywatności, a każdy jej krok podlega ocenie. Te dwa tropy – antyutopia i reality show – mieszają się, tworząc niepokojący, klaustrofobiczny klimat.
Można dostrzec także echa filozofii mindfulness i współczesnej pop-psychologii, ale ukazane są one w sposób krytyczny, odarty z całej komercyjnej otoczki. Film zdaje się mówić: sama praktyka ciszy i uważności nie wystarczy, jeśli odbywa się w zamknięciu i pod przymusem. Spokój, który nie daje wolności, staje się więzieniem.

Glorious Summer jest pełen symboliki, którą każdy widz może interpretować na swój sposób. Zakaz używania słowa „śmierć” to odcięcie bohaterek od realności – jakby próbowano wymazać z ich świadomości to, co nieuniknione. Motyw obciętych włosów to metafora przemijania i pożegnania z przeszłością. Szczególne wrażenie robi scena przy stole – gdy jedna z kobiet się dławi, druga nie wie, jak zareagować. Zamiast odruchowej troski i pomocy, mechanicznie chwyta ją za głowę. To moment niezwykle wymowny – kobiety są jak niedokończone istoty, dopiero uczące się życia, jakby ktoś je „programował”.
Z kolei ujęcia intymne – drżenie rąk, przełykanie śliny, zbliżenia na usta i spojrzenia – budują napięcie i pozwalają dostrzec ich ukryte emocje. Brak imion dodatkowo wzmacnia wrażenie, że nie należą do siebie, lecz do systemu, którego są częścią.
Kulminacją filmu jest beztroski bieg przez pola – obraz, który staje się symbolem prawdziwej wolności. Choćby przez chwilę bohaterki czują, że żyją naprawdę, że same o czymś decydują. Ich plan ucieczki kończy się jednak niepowodzeniem. Zostają odesłane do bezpiecznego miejsca i – co zaskakujące – uśmiechają się. Można to odczytywać jako moment, w którym doceniły to, co mają, albo jako wyraz rezygnacji i pogodzenia się z losem.
Właśnie w tym punkcie film, moim zdaniem, traci część swojej mocy. Zakończenie jest zbyt domknięte, zbyt jednoznaczne. Znacznie silniejsze byłoby pozostawienie niedosytu – momentu, gdy kobiety czekają na karę, a widz sam musi dopowiedzieć sobie, co dalej. Takie otwarte zakończenie zachowałoby aurę tajemnicy, która tak dobrze budowana była od pierwszych minut.
Arcydzieło czy eksperyment?
Nie da się ukryć, że Glorious Summer jest filmem pełnym artystycznej duszy. Zachwyca scenerią, kadrami, kostiumami, kolorystyką i muzyką. Tworzy oniryczny, malarski klimat, który trudno porównać z czymkolwiek w polskim kinie ostatnich lat. Jednocześnie ma jednak swoje słabości – momentami nuży, przeciąga sceny, które mogłyby być krótsze i bardziej treściwe. Niektóre fragmenty wydają się niepotrzebnie poukładane jak klocki lego – zbyt logiczne i pozbawione tej tajemniczości, która czyniła wcześniejsze momenty tak fascynującymi.
Glorious Summer to film, który stawia przed widzem fundamentalne pytanie: czy spokój i bezpieczeństwo są warte utraty autonomii i wolności? Czy iluzja szczęścia w zamkniętym świecie to naprawdę szczęście, czy jedynie subtelna forma zniewolenia? Współczesny kontekst – pełen kamer, social mediów, inwigilacji i technologicznej kontroli – sprawia, że to pytanie brzmi dziś wyjątkowo mocno.
Z jednej strony więc warto ten film docenić – za odwagę, za metaforyczną głębię, za piękno obrazu i muzyki, za aktorstwo, które mimo braku słów oddaje całą gamę emocji. To produkcja szczególna, wymagająca skupienia, która zmusza do refleksji i zostaje w głowie na długo. Z drugiej – trzeba też przyznać, że momentami film bywa nużący, zbyt rozwleczony, czasem wręcz nachalny w próbie ułożenia wszystkiego w spójną całość. Zakończenie, zamiast zostawić nas z niepokojem i niedosytem, oferuje niepotrzebną kropkę nad i. To osłabia siłę całej opowieści i sprawia, że pozostaje wrażenie niewykorzystanego potencjału.
Glorious Summer balansuje więc na granicy – między hipnotyzującym, artystycznym doświadczeniem a nieco pretensjonalnym, wydłużonym eksperymentem. Mimo niedociągnięć jest jednak filmem, który warto zobaczyć. Choć nie każdemu przypadnie do gustu, to właśnie takie kino – niejednoznaczne, wymagające, pełne metafor – sprawia, że polska kinematografia staje się bogatsza i odważniejsza.
Poznaj recenzenta
Adela Kukuła


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1973, kończy 52 lat
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1990, kończy 35 lat
ur. 1950, kończy 75 lat

