God Country - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 17 maja 2019God Country łączy element fantasy, space opery z prozą życia i elementami obyczajowymi. Jak wypada ten komiks? Oceniamy.
God Country łączy element fantasy, space opery z prozą życia i elementami obyczajowymi. Jak wypada ten komiks? Oceniamy.
God Country przenosi nas na teksańską prowincję, do położonej na uboczu farmy zamieszkałej przez kilka osób: rodziców z dzieckiem oraz cierpiącego na Alzheimera dziadka. Pogłębiająca się choroba, idące za nią zmiany nastrojów i zaniki pamięci, stają się źródłem konfliktów w rodzinie. Sytuacja się zmienia, gdy w pobliżu coś spada z nieba. Okazuje się, że to Bóg-Miecz, a gdy senior bierze go w dłoń, odzyskuje pamięć.
Nie jest to jednak początek sielanki: za mieczem przybywają inne istoty boskie, które pragną go odzyskać. Wiekowy bohater przy pomocy boskiego, świadomego miecza, się im przeciwstawia, walcząc zarówno o niezależność, jak i szansę na ponowne zjednoczenie się z rodziną i ukochaną wnuczką, którą to więź zabrała mu choroba.
Sam pomysł na God Country nie jest zły, ale niestety scenarzysta Donny Cates nie zachował właściwych proporcji i nie był w stanie wydobyć z tej opowieści koniecznego ładunku emocjonalnego. Komiks to przede wszystkim starcia z kolejnymi przeciwnikami, a także próby zarysowania ich świata oraz motywacji, co niespecjalnie autorowi wychodzi, a przede wszystkim nie rozbudza zainteresowania. Natomiast relacje bohatera z rodziną są przez większość czasu zepchnięte na margines lub ograniczane do komunałów. Finał, który w zamierzeniach miał chyba wywoływać katharsis, jest po prostu kolejnym starciem do odfajkowania. Zamiast emocjonalnej i trzymającej w napięciu fabuły mamy zatem akcyjniaka klasy B, w którym los bohaterów i same wydarzenia są czytelnikowi obojętne.
Strona wizualna komiksu stoi na nieco wyższym poziomie. Geoff Shaw gra układem na planszach, serwuje dość realistyczną kreskę i generalnie stara się wycisnąć z wielu kadrów maksimum. Z drugiej strony elementy fantastyczne – miecz, bogowie – trochę nie pasują do obranej techniki, wyglądając jakby żywcem wzięte z anime. Efekt? Plansze, na których nie ma walk, pojedynków i nadnaturalnych zjawisk wyglądają znacznie lepiej.
God Country to próba ubrania w fantastyczny sztafaż historii o rodzinie, bliskości i próbach odwrócenia tego, co nieuniknione. Tak, fantastyka może służyć takim celom i wielokrotnie autorzy pokazywali, że świetnie się w tym sprawdza. Niestety nie stało się tak w przypadku God Country. Prawdopodobnie twórcom zabrakło wrażliwości lub wyczucia, by umiejętnie pożenić elementy obyczajowe i akcyjne. Nacisk położony został na te drugie, pierwsze zostały przedstawione w sposób dość naiwny. Szkoda.
Źródło: fot. KBoom
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat