„Gunman: Odkupienie” – recenzja
Data premiery w Polsce: 27 marca 2015Sean Penn po raz pierwszy w karierze gra w typowym kinie akcji, dołączając do rosnącego grona podstarzałych twardzieli. I choć do aktora trudno mieć jakieś obiekcje, to sam film "Gunman: Odkupienie" nie jest dobry.
Sean Penn po raz pierwszy w karierze gra w typowym kinie akcji, dołączając do rosnącego grona podstarzałych twardzieli. I choć do aktora trudno mieć jakieś obiekcje, to sam film "Gunman: Odkupienie" nie jest dobry.
"The Gunman" to film próbujący być czymś więcej niż zwyczajnym kinem akcji z cyklu zabili go i uciekł. Pierre Morel stara się opowiadać historię zwracającą uwagę na ważne problemy współczesnego świata związane z działalnością korporacji w Afryce oraz humanitaryzmem. Kluczem tutaj jest fragment stara się, bo to, co mogło być czymś fajnym, jest po prostu mdłe, nudne i bardzo powierzchownie potraktowane. Tematu nie udaje się rozbudować na tyle, by w istocie zainteresować i zmusić do myślenia, a zamiast tego w oczy rzucają się sztampowe zagrania i różne klisze.
Najjaśniejszym punktem jest Sean Penn, który pokazuje od samiutkiego początku znakomite fizyczne przygotowanie do roli. Aktor nabrał imponującej masy mięśniowej, co nadaje mu sporej wiarygodności - zwłaszcza w scenach walki wręcz, w których bohater ukazuje swoją siłę, zabijając brutalnie przeciwników. Pennowi udaje się stworzyć postać twardziela z charyzmą, przekonującego w każdym aspekcie i odpowiednio zabójczego.
[video-browser playlist="666481" suggest=""]
"The Gunman" to pod każdym względem przeciwieństwo największego hitu Pierre'a Morela pt. "Taken". Opowieść szybko staje się trudna w odbiorze, bo zamiast oferować nam lekki i przyjemny film akcji, twórca wprowadza tutaj wcześniej wspomnianą poważną tematykę oraz tragicznie poprowadzony wątek romantyczny. Problem rodzi się wówczas, gdy zdamy sobie sprawę, że trójkąt miłosny jest najważniejszym elementem tego filmu, a wszystko inne to zaledwie niewielki dodatek. Trudno utrzymać uwagę widza, który idzie na zapowiadany film akcji, a otrzymuje romansidło niskiej jakości będące centralnym wątkiem chaotycznego gatunkowego miszmaszu. Co najważniejsze, przez to "The Gunman" nie potrafi trzymać w napięciu, ponieważ ciekawsze wątki są spychane na margines.
Film nie broni się także samą akcją, co zaskakuje, bo Morel przeważnie potrafił przedstawiać ją z werwą, dobrym okiem i efektownością. Tutaj jest zaledwie przeciętnie. Strzelaniny nie budują emocji ani nie cieszą fajnymi rozwiązaniami. Sceny walk natomiast są dziwnie nakręcone i zbyt dynamicznie zmontowane, przez co trudno czerpać przyjemność. Zabieg ten nie został zastosowany, by ukryć obecność kaskadera, ponieważ wyraźnie w tych scenkach widać, że to Sean Penn bierze w nich udział.
Zobacz również: James Bond powraca! Klimatyczny zwiastun „Spectre”
"The Gunman" nie jest filmem dobrym, bo nie potrafi przykuć uwagi, zbudować emocji i zapewnić rozrywki, jaką zapowiada. Historia zostaje opowiedziana zbyt powierzchownie, scenariusz jest momentami dziurawy, a niedobór scen akcji sprawia, że jest co najmniej przeciętnie. Nie pomaga tutaj grono gwiazd w postaci Javiera Bardema (strasznie irytujący w tym filmie...), Idrisa Elby czy Raya Winstone'a. Jeśli jednak traktować ten film jako dziwaczne przesłuchanie Seana Penna do "Niezniszczalnych", rolę powinien mieć w kieszeni.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat