

Interior to przykład kina artystycznego, które wiele od widza wymaga i niekoniecznie chce do niego trafiać zrozumiałymi środkami. To stanowi niekiedy problem dla podobnego typu produkcji. Twórcy zapominają, że filmy - choć powinny być nieszablonowe, ambitne i mieć postawę artystyczną - muszą być robione dla odbiorców, którzy mogą to chłonąć i zastanowić się nad tym. Interior ma z tym problem, bo metafory zagubionych 30-parolatków i problemy życiowe są przytłaczane przez formę i przez to trudne, wręcz czasem niestrawne w odbiorze.
Nie przeczę, że przekaz w tym jest, bo pokazanie historii życiowego zagubienia i dojścia do granicy, po której ma się dość, jest sprawne, frapujące i daje do myślenia. Zwłaszcza w scenie symbolicznej - dosłownego błądzenia bohaterów we mgle, która oddaje ich wewnętrzny stan emocjonalny i brak klarownych dróg wyjścia z tarapatów. W życiu każdy kiedyś był pogubiony, więc w jakimś stopniu można się identyfikować z postaciami i zastanowić nad otaczającym nas światem. Oboje mają znaczące problemy, a ich otoczenie pełne obłudy, braku autentyczności i moralnego kompasu bezsprzecznie się tego do przyczynia. Ten temat Interioru jest wart poświęcenia czasu, ale forma, brak emocji i przekombinowanie z metaforami staje się kluczem do problemu tego filmu.
Ten film wygląda przepięknie, bo zdjęcia są dopracowane w najmniejszym detalu. Nie raz doskonale podkreślają zamierzenia reżysera (kwestia mgły), a często też podbudowują wszelkie detale kreacji aktorskich. Jak mogę narzekać na sposób opowiadania historii i przytłoczenie jej artystyczną, zbyt przekombinowaną formą, tak złego słowa o duecie aktorskim nie powiem. Piotr Żurawski i Magda Popławska tworzą kapitalnie role, pełne sprzeczności, emocjonalności i poruszających momentów. To wszelkie subtelności malujące się na obliczach, szczególnie w oczach potrafią ruszyć te emocje w momencie, gdy sama fabuła nie jest w stanie nic zrobić. Dla takich ról ogląda się kino artystyczne.
Interior to jednak film, który do mnie nie trafił. Być może to kwestia określonej wrażliwości i trzeba to poczuć, ale dla mnie, choć pomysły i koncept jest dobry, decyzje dotyczące formy przyćmiewają zbyt dużo zalet. Przez to też zamiast angażować, film trochę męczy i nudzi. Zamiast szczerze poruszać dramatem bohaterów, wywołuje zbyt często obojętność, z której wybijają się jedynie emocje samych aktorów.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/

