Kong: Wyspa czaszki – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 10 marca 2017Nowa wersja King Konga to idealna rozrywka dla fanów filmów z wielkimi potworami. I wszystko wskazuje na to, że mamy solidny fundament do całej serii kolejnych obrazów.
Nowa wersja King Konga to idealna rozrywka dla fanów filmów z wielkimi potworami. I wszystko wskazuje na to, że mamy solidny fundament do całej serii kolejnych obrazów.
To już ósme kinowe podejście do przygód Wielkiej Małpy i muszę przyznać, jeden z najbardziej przeze mnie oczekiwanych filmów 2017 r. Mam do tej marki słabość, jako dziecko obejrzałem wersję z Jessicą Lange i małpą wspinającą się po wieżowcach WTC i choć dziś świetnie sobie zdaję sprawę, że nie jest to najlepszy film z serii, to wciąż go lubię. A ten nowy też rozgrywa się w latach siedemdziesiątych. To ciekawe, że przy poprzednim King Kongu Peter Jackson wrócił do lat trzydziestych, czyli czasów pierwszej ekranizacji, a tu mamy powrót do dekady tej drugiej wielkiej amerykańskiej wersji. W międzyczasie KK miał jeszcze dwie wizyty w Japonii, ale do tego jeszcze wrócimy.
Czym jest najnowszy film? Świetnym wykorzystaniem możliwości współczesnego kina w opowieści o wielkiej małpie. Współczesne kino oznacza bowiem świetne efekty specjalne, dużo gwiazd (i to pierwszoligowych), skomplikowane fabuły, dobre, zabawne dialogi i jeszcze więcej potworów. Bo przecież porządny bohater musi mieć wymagających przeciwników, a z całym szacunkiem dla Samuela L. Jacksona partnerem dla King Konga to on nie jest, choć naprawdę próbuje.
Ta opowieść przenosi nas w ten pamiętny moment historii, gdy wojska amerykańskie wycofywały się z Wietnamu z poczuciem niedosytu i przegranej. I właśnie dlatego jeden z oficerów chętnie wyrusza z gromadką swych ludzi na jeszcze jedną misję przed powrotem do domu. Mają stanowić wojskową ochronę grupy naukowców zmierzających do niezbadanej dotąd wyspy. Oczywiście niezbadana wyspa w drugiej połowie XX wieku wydaje się już lekkim nadużyciem, ale przecież oglądamy film o małpie wielkiej jak budynek. Skoro to jesteśmy w stanie zaakceptować to możemy zaakceptować wszystko. Trochę szkoda, że im dalej zagłębiamy się w tę opowieść tym częściej scenarzyści dochodzą do wniosku, że w tej sytuacji przełkniemy już wszystko i serwują nam totalne bzdury fabularne (ot, chociażby szesnaście helikopterów – policzyłem – na małym frachtowcu. Ale z tymi helikopterami to jest trochę tak jak ze strzelaniem kilkanaście razy z sześciostrzałowego rewolweru – jeśli świetnie się to ogląda, to da się zaakceptować. A to się naprawdę świetnie ogląda. Potwory biją się między sobą aż miło, okazjonalnie robiąc przerwy na spuszczenie łomotu ludziom, aktorzy grają naprawdę dobrze, a przy tym jest w tej opowieści tak dużo fajnych, wyrazistych postaci, że właściwie do ostatniej chwili można bawić się w zakłady kto przeżyje a kto nie. I jak można mieć zarzuty do samego scenariusza, to już dialogi są w tym filmie naprawdę zacne i dyskretnie dowcipne.
To film lepszy od swego poprzednika (czyli Godzilli sprzed trzech lat) i podwaliny pod kontynuację. Kilka faktów rzuconych mimochodem w dialogach może stanowić podstawę do wielu kolejnych widowiskowych części (no i o tym jest też oczywiście scena po napisach). I umówmy się – to właśnie jeden z tych filmów, który fani wielkich potworów będą kochać, ci, którzy nie przepadają za takimi dziwactwami, będą wyśmiewać bez sympatii, a ci wszyscy, którzy dotąd nie mieli okazji przekonać się do której z tych grup należą, powinni obejrzeć. Bo to idealny film wejścia w ten gatunek.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat