Limitless: sezon 1, odcinek 10 – recenzja
Po przekomicznym 9. odcinku przychodzi lekki spadek formy Limitless. Skupienie się na tak prowadzonym wątku ojca nie działa najlepiej.
Po przekomicznym 9. odcinku przychodzi lekki spadek formy Limitless. Skupienie się na tak prowadzonym wątku ojca nie działa najlepiej.
Wyjawienia prawdy ojcu Fincha nie oceniałem zbyt pozytywnie w poprzedniej recenzji. Okazuje się, że złe przeczucie przerodziło się w wątek totalnie niepotrzebny i aktualnie trochę irytujący. Zachowanie ojca Briana jest przesadzone, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę kwestię rodzicielskiej nadopiekuńczości. Przede wszystkim na wstępie łamie zasadę adwokacką i mówi komuś z zewnątrz o sytuacji Briana. W tym momencie bohaterowi powinny się włączyć czerwone lampki i powinien powiedzieć "stop", bo wszystko weszło na rejony ryzyka, zdrady i kłopotów po stronie FBI. Ojciec w swoim zachowaniu jest trochę denerwujący, bo zachowuje się jak zaślepiony fanatyk, który w zasadzie wyjął swoje argumenty z rękawa i niczym nie potrafi przekonać do swoich przemyśleń. To w trakcie odcinka zaczyna denerwować, a nawet ostateczna rozmowa Fincha z ojcem tutaj nie pomaga. Najgorsze, że całość jest trochę sztucznie przeciągana.
W wątku ojca Fincha na razie nie ma niczego ciekawego, bo twórcy biorą niepotrzebny schemat i sprzedają go tym razem dość sztampowo. To, co w Limitless udawało się zawsze dobrze zrobić, to właśnie zabawa schematami. Tutaj na razie nic dobrego nie ma, a to bardzo razi, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę rozmowę pana Fincha seniora z Naz. Poważnie? Jakby chciała, mogłaby bez problemu zamknąć go w dziurze, z której nigdy by nie wyszedł. Nie przekonuje mnie to.
Sprawa odcinka jest nawet ciekawa, ale brakuje tym razem zabawy formą, do której Limitless już zdążył przyzwyczaić. Pomysł dobry, przeprowadzenie śledztwa i nauka hakerstwa fajna, a nawiązania popkulturowe bawiły. Humoru nadal nie brak. Cieszy też końcowy twist, który daje satysfakcję. Mimo wszystko gdzieś pozostaje odczucie, że po 9. odcinku jest to spadek formy, bo dostajemy coś zwyczajnego z jedną dość wyraźną wadą. Brakuje tutaj wielu zalet, które były dostrzegalne w większości odcinków. Plus za to, że wątek zostaje wykorzystany do opowiedzenia nam czegoś więcej o Boyle'u, a to ważne i potrzebne.
Limitless to dobry serial, którego lekka, humorystyczna koncepcja w połączeniu z fajną i pomysłową historią oferuje frajdę i rozrywkę. Tym razem dostaliśmy słabszy odcinek, ale nadal ogląda się go nieźle. Finch w akcji, popkulturowe nawiązania i humor rekompensują dużo minusów.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat