Limitless: sezon 1, odcinek 8 i 9 – recenzja
Limitless to chyba najlepszy nowy serial sezonu jesiennego. Kolejne odcinki jedynie utwierdzają mnie w przekonaniu, że jest tu pomysł na całość i może być tylko lepiej.
Limitless to chyba najlepszy nowy serial sezonu jesiennego. Kolejne odcinki jedynie utwierdzają mnie w przekonaniu, że jest tu pomysł na całość i może być tylko lepiej.
Ósmy odcinek Limitless bardzo zaskakuje, bo twórcy już na tym etapie decydują się trochę zatrząść serialowym światem w posadach. Kontynuacja wątku oddania Briana agentom CIA okazuje się czymś, co doskonale napędza fabułę odcinka, dostarczając emocji, napięcia i sporej dawki śmiechu (motyw z nowym szefem). Po raz kolejny scenarzyści starają się opowiadać historię nieschematycznie, a zagrożenie w życiu bohatera stało się realniejsze niż kiedykolwiek.
Motyw z piratami to również fajna zabawą konwencją, wprowadzającą coś nowego. Tutaj pojawia się też pierwszy minus, który jest wyraźniejszy w kontekście dziewiątego odcinka. Brian wyjawia przed Harris, że ma dodatkowe NZT - sytuacja była napięta, pilna, więc decyzja Fincha jest zrozumiała, ale dalej mamy błędną decyzję scenarzystów. Harris mówi, że będzie chciała z nim to wyjaśnić, i to jest prawidłowa reakcja, bo nawet przyjaźń ma granicę, gdy dochodzimy do czegoś takiego. Dlatego też to powinno być kontynuowane w dziewiątym odcinku. To, że twórcy odkładają wątek na później, jest błędem, bo opóźnianie w tym przypadku tworzy sztuczność, a całość nie będzie mieć takiej mocy jak powinna.
Mam też inny mały problem z ósmym odcinkiem. Chociaż przez większość czasu wszystko gra należycie, a napięcia nie brakuje, to wszystko zostaje rozwiązane zbyt szybko i za łatwo. Aż prosiło się, by tego typu wątek rozciągnąć na kilka odcinków, tak by karty były odkrywane wolniej, a atmosfera grozy się zagęszczała. Wyszło fajnie, ale potencjału nie wykorzystano w pełni.
Natomiast dziewiąty odcinek to prawdziwe mistrzostwo świata. Limitless zawsze oferowało sporą dawkę humoru, ale tutaj pierwszy raz popłakałem się ze śmiechu. Próby przekonania Naz do przydzielenia Finchowi jego wymarzonego centrum dowodzenia są tak absurdalne, że aż zabawne, a kolejne etapy jedynie podwyższają komediową jakość. Stworzenie grupy taktycznej z drugoplanowych postaci, które tak naprawdę nie miały za wiele do roboty, to pomysł perfekcyjny i bardzo potrzebny. Nie wykorzystano go do rozwoju bohaterów, bo tutaj nie było to aż tak konieczne, ale użyto ich zalet, dzięki czemu działało to wyśmienicie. Motyw z Mikiem i Ikiem jest prześmieszny. No i brawa za końcówkę z sequelami, utrzymaną w stylu tego, co widzieliśmy w filmie 22 Jump Street - pomysłowo i zabawnie. Więcej tak komediowych odcinków!
W końcu też Finch zajmował się sensowną sprawą, bo nie zwykłą policyjną głupotą, ale wyłapaniem dziesięciu najbardziej poszukiwanych bandytów. Motyw z niewinnym człowiekiem w tej dziesiątce nie jest szczególnie nowatorski, ale twórcy po raz kolejny pokazują, że potrafią bawić się schematami. Zaskoczeniem było danie tej osobie NZT, co pozwoliło po raz pierwszy pokazać odbiór świata po NZT z perspektywy kogoś zupełnie innego. Ciekawe, fajne, pomysłowe i niebanalne.
Pojawiły się też oczywiście różne zabawy formą opowiadania historii, w której nie brak dziwacznych wstawek i zabawnych pomysłów. W ósmym odcinku to choćby kwestia piratów, mapka świata czy fakt, że pirat był fanem automatów do pinballa. W dziewiątym odcinku to oczywiście wszelkie wyobrażenia Fincha o pracy Naz i jego obrazowanie pomysłów (filmik puszczony grupie...). Zabawnie wygląda ten moment, gdy Finch wyobraża sobie, jak jego trzej towarzysze biją ściganego bandytę. To pokazuje, że twórcy naprawdę wiedzą, co robią, mają do tego dystans i nie wahają się tym bawić. Plus też za taki detal jak świat nabierający koloru na ekranie po wzięciu NZT.
Dziewiąty odcinek kończy się cliffhangerem dość oczywistym, ale chyba koniecznym. Motyw z fochami ojca Briana jest przesadzony i strasznie naciągany. Naprawdę prawnik nie może zrozumieć, że jego syn pracujący dla FBI nie może mu powiedzieć czegokolwiek o swojej pracy? To zdecydowanie najsłabszy element obu odcinków. Można jednak chyba powiedzieć, że decyzja o zdradzeniu ojcu prawdy będzie zgubna i zapewni wiele emocji w kolejnych odsłonach.
Limitless to świetny serial. Fajny główny bohater, świetna, luźna forma opowiadania historii i duża dawka humoru, a najlepsze jest to, że drugoplanowe postacie w końcu zaczynają nabierać wyrazu. Oby tak dalej!
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat