Manifest: sezon 1, odcinek 2 – recenzja
Manifest na razie intryguje, ale nie porywa. Rozwój tajemnicy pokazuje, że będzie to chyba coś innego, niż wszyscy oczekiwali.
Manifest na razie intryguje, ale nie porywa. Rozwój tajemnicy pokazuje, że będzie to chyba coś innego, niż wszyscy oczekiwali.
Manifest za wszelką cenę chce intrygować widza, rozbudowując wątek tajemnicy. Ten jest pobudzony w tym odcinku przez dwie sceny. Po pierwsze - ten moment, kiedy jakaś starsza pani podeszła do Cala Stone'a i mówi do niego, że ktoś zmartwychwstał. To samo w sobie po raz kolejny zresztą w tym serialu brzmiało jak wyraźne nawiązanie do religii. Czyżby cała sytuacja miała jednak związek z siłą wyższą? Można tak wnioskować, ale po drugie mamy tajemniczy Cień. Nowa postać, która wydaje się w jakimś sensie pilnować bohaterów, by postępowali zgodnie z "instrukcjami" w głowie. Brzmi to dziwacznie, działa jeszcze dziwniej, ale scena, w której zabija jedyną kobietę, która zdecydowała się mówić o tym w mediach, jest sugestywna. Można interpretować to tak, że ona zamiast słuchać wewnętrznego głosu i czynić dobro, zdecydowała się walczyć o swoje. Czyżby Cień miał być jakiś aniołem śmierci? Jestem zaciekawiony. Zwłaszcza że Cal jest prawdopodobnie jedynym świadomym istnienia owego Cienia.
Sprawa odcinka jest ściśle związana z Benem Stone'em, który nagle słyszy muzykę w głowie. To świadczy o tym, że sygnały docierające do bohaterów będą się od siebie różniły. I co ważne tym razem pomoc drugiego osobie tyczy się innego pasażera samolotu, który stracił kontakt z synem. Cały wątek w dużej mierze ma wzbudzać emocje, ale tak jak poprzednio, robi to trochę zbyt banalnie, by mogło działać. Dobrze się jednak zazębia ten wątek z rozwojem życia osobistego Bena i odkrycia, że żona ma innego. To właśnie Ben okazuje się najbardziej trzeźwo myślącym i reagującym bohaterem na specyficzność całej sytuacji. A to sprawia, że zyskuje. W odróżnieniu od siostry, której wątek romantyczny jest zbyt błahy i czasem niedorzeczny. Rozumiem, że dla niej minęło kilka dni i serce przejmuję kontrolę nad umysłem, ale jej reakcje na przyjaciółkę, nie do końca mnie przekonują. Zgrzyta w nich wiarygodność emocjonalna, która nie jest w stanie nadać prawdy reakcjom i podejmowanym decyzjom. Można było to inaczej rozegrać.
Gdzieś na drugim planie jest rząd Stanów Zjednoczonych, który za bardzo nie wiem, co robi. Ich kontrola pasażerów samolotu jest na razie szczątkowa, ale nie zdziwię się, jeśli to się zmieni wraz z zabójstwem z końca odcinka. Być może sugestia o aresztowaniu wszystkich nie pojawiła się przypadkowo i koniec końców to wszystko do tego doprowadzi. Zwłaszcza że zbyt dużo tutaj niewiadomych dla władz, które zostały spotęgowane przez spontaniczną wycieczkę do samolotu, który wybuchł. Wiemy przynajmniej, że tylko grupka ma znaczenie, ale pozostaje pytanie: czemu oni? Co z pozostałymi?
Manifest na razie jest zaledwie poprawny. Zbyt wiele pytań, zbyt mało satysfakcjonujących odpowiedzi, które zbudowałyby porządne emocje. Czegoś na razie w tej historii brakuje, by można było uznać ją za naprawdę udaną. Może kolejny odcinek postawi tę brakującą kropkę nad i.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat