Menu - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 18 listopada 2022Reżyser takich seriali jak Sukcesja czy Shameless – Niepokorni zabiera nas w kulinarną podróż. Trochę inną, niż mogłoby się wam wydawać.
Reżyser takich seriali jak Sukcesja czy Shameless – Niepokorni zabiera nas w kulinarną podróż. Trochę inną, niż mogłoby się wam wydawać.
Jedzenie to także sztuka. Można je przyrządzać z finezją i fantazją. Bawić się w łącznie różnych smaków czy eksperymentować z ekspozycją dań na talerzu. Są ludzie, którzy za tak zwany fine dining są w stanie zapłacić bardzo duże pieniądze. Do tej grypy zalicza się Tyler (Nicholas Hoult), który wraz z towarzyszącą mu Margot (Anya Taylor-Joy) wybiera się na wykwintną kolację na wyspę Hawthorne, gdzie mieści się restauracja zarządzana przez utalentowanego i uznanego szefa kuchni Slowika (Ralph Fiennes). Wydarzenie to jest bardzo ekskluzywne i tylko garstka szczęśliwców może w nim uczestniczyć. W skład grupy wchodzą: Richard (Reed Birney) i Anne (Judith Light), czyli bogate małżeństwo, krytyczka kulinarna Lillian (Janet McTeer) z przytakującym jej co chwila przyjacielem Tedem (Paul Adelstein), zapomniany gwiazdor filmowy (John Leguizamo) ze swoją asystentką Felicity (Aimee Carrero) oraz Soren (Arturo Castro), Dave (Mark St. Cyr) i Bryce (Rob Yang) – trzech zadufanych biznesmenów. Z pozoru nie łączy ich nic więcej oprócz wysokiego statusu finansowego. Jednak szef Slowik dostrzega w nich coś więcej.
Menu to dla mnie bardzo miłe zaskoczenie. Po zwiastunie spodziewałem się kolejnej wersji Polowania – tym razem z kucharzami. Myliłem się. Reżyser Mark Mylod serwuje nam oryginalne danie. Czarną komedię, która pozytywnie zaskoczy niejednego widza. Scenariusz autorstwa Setha Reissa i Willa Tracy w znakomity sposób obnaża ludzką próżność oraz aspiracje niektórych do tego, by za wszelką cenę należeć do wyższej (w ich mniemaniu lepszej) klasy społecznej. Nie stosują się przy tym do panujących reguł. Nie oglądają się na tych, których w tym procesie krzywdzą. Są skupieni jedynie na sobie. Wyrzucają z siebie puste frazesy mające pokazać, jak bardzo są wyedukowani. Obsypują przy tym ludzi nic nieznaczącymi komplementami, by nie wychodzić na gburów, którymi w istocie są. Każda postać jest świetnie napisana i pozostaje w naszej pamięci. Nie ulatnia się z niej w momencie, gdy pojawiają się napisy końcowe.
Główna intryga może nie jest zbytnio skomplikowana, ale podana jest w sposób niezwykle finezyjny. Od początku czujemy, że coś się święci. Coś tu jest nie tak. Atmosfera z minuty na minutę zaczyna gęstnieć. Aż w końcu dochodzi do zwrotu w kierunku kryminału. Zaczynamy krok po kroku (czy jak kto woli – danie po daniu) dowiadywać się, o co tutaj tak naprawdę chodzi. I jest to bardzo przyjemny proces. Mylod nie śpieszy się z odkrywaniem kart. Torturuje psychicznie każdego z uczestników, na naszych oczach odzierając go z tej iluzorycznej przyzwoitości. Szczególnie podobają mi się interakcje gości z szefem kuchni. Płacą mu ogromne pieniądze za to, by im serwował jedzenie. Wiedzą, że jest po to, by im w jakiś sposób usługiwać, ale okropnie się go boją. Nazywają to respektem, by nie pokazać swojej słabości, ale jest to wyczuwalny dla widza strach. Podskakują na krzesłach za każdym razem, gdy ten klaśnie w dłonie. Wisienką na torcie są wszystkie sceny Ralpha Fiennesa z Anyą Taylor-Joy, które zostały wyśmienicie napisane i genialnie zagranie. Chemia pomiędzy aktorami jest niezwykła. Świetnie się na nich patrzy. Choć muszę przyznać, że Nicholas Hoult nie zostaje daleko w tyle i również dostarcza nam świetny performens aktorski.
Menu zachwyca przepięknymi zdjęciami Petera Deminga, który już w filmie Capone i serialu Ptak dobrego Boga pokazał, że wciąż ma wyczucie w prowadzeniu kamery – jego styl pokochaliśmy w Mulholland Dr. Malownicza wyspa Hawthorne, która jest spełnieniem snów każdego wielbiciela food porn, po zmroku zamienia się w przerażające miejsce. Podoba mi się także to, w jaki sposób Deming prowadzi kamerę wewnątrz restauracji. Nadaje akcji rozgrywającej się w dość ciasnym pomieszczeniu pewną dynamikę. Do tego dochodzi jeszcze bardzo klimatyczna muzyka Colina Stetsona.
Nie ukrywam, że film Myloda pozytywnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się, że to będzie tak przyjemny seans, który mnie rozbawi, a miejscami nawet przestraszy. Świetna propozycja dla wszystkich miłośników kryminałów i czarnej komedii. Jest to na pewno danie, które nie wywoła u was mdłości.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat