MLB The Show 20 – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 17 marca 2020Baseball i Europa nie do końca do siebie pasują, a szkoda. Bo gry takie jak MLB The Show 20 propagują ten świetny sport i robią to bardzo przystępnie. To nie Madden NFL, w którym trzeba poznawać zasady, żeby poczuć frajdę. Tutaj bierzemy wirtualny kij i już możemy grać, a nawet wygrywać.
Baseball i Europa nie do końca do siebie pasują, a szkoda. Bo gry takie jak MLB The Show 20 propagują ten świetny sport i robią to bardzo przystępnie. To nie Madden NFL, w którym trzeba poznawać zasady, żeby poczuć frajdę. Tutaj bierzemy wirtualny kij i już możemy grać, a nawet wygrywać.
Coś dla laika i profesjonalisty
W baseball grałem za dzieciaka i to jeszcze w taką podwórkową wersję, w której zasady były umowne. Te profesjonalne zasady poznałem dopiero teraz, przy MLB The Show 20. I chociaż trochę zajęło mi zrozumienie, co oznaczają wszystkie skróty i nazwy, to już od pierwszego machnięcia kijem i pierwszego rzutu miotaczem w stronę pałkarza, poczułem, że z grą się bardzo polubimy.
Wcześniej jakoś ta seria mnie nie interesowała, zapewne z uwagi na zasady gry, które wydawały mi się mało ciekawe. Niemniej MLB The Show 20 zrobiło na mnie tak pozytywne wrażenie, że będę się przyglądał, jak się rozwija wraz z nadejściem nowej generacji konsol.
Dotychczas sądziłem, że tytuł skierowany jest do bardzo wąskiej grupy amerykańskich odbiorców, którzy żyją baseballem. Stąd moje oczekiwania wobec gry były raczej niskie. Ogrywałem ją z perspektywy amatora i nadal za takiego się uważam. Nie znam wszystkich zespołów i gwiazd tego sportu, ale dzięki grze wiem coś więcej. I nie ukrywam, jakiś mecz bym teraz sobie z chęcią obejrzał. No ale z wiadomych względów, nie mogę tego zrobić.
Wracając jednak do trudności rozgrywki: gra dla amatorów jest bardzo przystępna, a dzięki temu łatwo idzie poznać wszystkie zasady, jakie rządzą tym sportem. Kiedy rzucić taką, a kiedy taką piłkę. Kiedy lepiej odbić tak, a kiedy w inny sposób. Kiedy warto pokusić się o kradzież bazy i takie tam. Przejrzyście, przyjemnie i przede wszystkim bardzo zrozumiale. Dlatego tytuł ten zaskarbił sobie moją sympatię.
Oczywiście jest też wariant rozgrywki dedykowany tym graczom, którzy kpią z takich tutorialowych zagrywek, oni jednak to nie moja liga. Nawet nie próbowałem się sprawdzić w wyższych trybach trudności, bo to wymaga zdecydowanie więcej czasu.
Ładnie, pięknie – niczym w telewizji
Warstwa artystyczna gry to pierwsza liga. MLB to raczej środowisko hermetyczne, z konkretną liczbą drużyn w ligach najwyższych i niższych oraz konkretną liczbą zawodników. To nie kolos pokroju piłkarskiej serii FIFA z dziesiątkami ligi, klubów i tysiącami zawodników. Tutaj można przysiąść i popracować nad tym, żeby wszystko zagrało perfekcyjnie.
Pierwsze skrzypce gra otoczka meczowa. Możecie sobie porównać ją z tą z przekazów telewizyjnych. Są do siebie bardzo zbliżone, co oczywiście nie pozostaje bez wpływu na poczucie realizmu w grze. Pogłębia je jeszcze bardzo dobrze oddana atmosfera stadionowa, wstawki animowane, zbliżenia na zawodników. Innymi słowy, mamy to, czego możemy spodziewać się po tytule na wyłączność PlayStation 4.
Dobra gra sportowa
MLB The Show 20 to piekielne dobra gra sportowa. Znakomity tytuł ze znakomitą oprawą graficzną, ale nie dla każdego. Jakby nie patrzeć, w naszym kraju i w większości krajów Europy to raczej niszowa produkcja. Świetna, ale jednak niszowa i trzeba to zaakceptować. Niestety. To nie piłka nożna czy koszykówka, żeby biła rekordy popularności.
Miłośnicy tego sportu znajdą jednak tutaj coś dla siebie. Gra ta, jak wszystkie sportowe tytuły EA Sport ma standardowe tryby rozgrywki znane z innych serii. Jest kariera, są sezony, mulitplayer i odpowiednik FUT, który tutaj nazywa się Diamond Dynasty. Granie kartami w tej grze nabiera jednak zupełnie innego znaczenia, jak w FUT. W końcu Amerykanie zbierali fizyczne karty beseballistów, kolekcjonowali je i się nimi wymieniali. W grze mogą to robić także wirtualnymi pakietami.
MLB The Show 20 to dokonały tytuł do tego, żeby zacząć swoją przygodę z baseballem. Ta gra ma wszystko, co niezbędne do tego, aby być tytułem lepszym do kolejnej odsłony FIFY. Brakuje jej jednak grona fanów i niewiele wskazuje na to, żeby ten tytuł to zmienił, a szkoda.
PLUSY:
+ świetny gameplay;
+ telewizyjna oprawa meczowa;
+ doskonała grafika;
+ mnogość trybów rozgrywki;
MINUSY:
- dość sporo mikropłatności;
- sporadyczne problemy w animacjach;
Źródło: fot. SIE
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat