„Mr. Robot”: sezon 1, odcinek 7 – recenzja
Po dwóch szalenie intensywnych epizodach, „Mr. Robot” zwalnia. Następuje potrzebne wygaszenie napięcia, rozliczenie się ze skumulowanymi emocjami i fabularne przetasowanie.
Po dwóch szalenie intensywnych epizodach, „Mr. Robot” zwalnia. Następuje potrzebne wygaszenie napięcia, rozliczenie się ze skumulowanymi emocjami i fabularne przetasowanie.
Dramatyczne wydarzenia z ubiegłego tygodnia mogły zaszokować. W odpowiedzi „Mr. Robot” nie eskaluje dalej tempa, ale urywa je, wprowadzając odcinek o konstrukcji zgodnej z tradycją najznamienitszych telewizyjnych produkcji. To też otwarcie stanowi scena retrospekcji - z jednej strony służąca za godne pożegnanie radośnie bezpośredniej i przyjacielskiej Shayli, z drugiej informująca nas, że zagładę na dziewczynę sprowadził sam Elliot.
Miesięczny przeskok w czasie to typowy zabieg, którego można się było spodziewać. Szkoda, że nie rozwinięto zachowania Aldersona następującego tuż po odkryciu ciała. Również z praktycznej strony interesujące jest to, co bohater zrobił z samochodem i znajdującymi się w nim zwłokami. Zamiast jednak podążania za sensacją, serial skupia się na uczuciach bohatera. Ta bardziej ludzka strona jego charakteru z początku pozostaje zamknięta, wycofana. Elliot zbywa troskę Kristy i radę Gideona, odpowiadając na nią nutką czarnego humoru w scenie z tabliczkami, pokazującymi skryte przemyślenia pracowników Allsafe.
Ostatecznie jednak dochodzi do przełamania. Wdrożona przez bohatera autoterapia, polegająca na zgrywaniu cyfrowych danych na nośnik DVD (kapitalny dobór nazw klasycznych zespołów i piosenek korespondujących z uczuciami) i czyszczeniu pamięci komputera, okazuje się niewystarczająca. Prawdopodobnie również zagrożenie zdrowia psa popycha bohatera poza granicę własnego komfortu. Zamykający odcinek monolog Elliota to esencja jego postaci i pierwszy raz kiedy otwarcie konfrontuje się on z własnymi obawami i pozwala sobie na łzy. Czyni to oczywiście w charakterystyczny dla siebie sposób, po drodze dekonstruując prywatne życie pani psycholog. Trzeba przyznać, że scena ta wypadła odpowiednio subtelnie i całkiem wzruszająco.
Kluczowe jest również zachowanie drugiej połowy osobowości młodego programisty. Pan Robot także wychodzi bowiem poza ramy dotychczasowej definicji i odsłania swoją szaleńczą stronę. Rozmowa z Romero - w okolicznościach, które pośrednio przypominają motyw znany z „Podziemnego kręgu” - przybrała zaskakujący obrót i przyczyniła się do pogłębienia bipolarnego charakteru Elliota. Jesteśmy o krok bliżej, aby to postępujące rozszczepienie zostało wreszcie skomentowane przez zewnętrzne otoczenie i wyjaśnił się ostatecznie status postaci Christiana Slatera. Pod tym względem, śmierć Shayli mogła być koniecznym bodźcem dla dalszego rozwoju bohatera.
[video-browser playlist="734271" suggest=""]
Nieoczekiwany przełom, a w zasadzie załamanie, następuje również u Tyrella Wellicka. Do tej pory był bezwzględnie opanowany i wyrachowany, atym razem odsłania swoje słabości i wraz z nimi puszczają wszelkie moralne hamulce. Bezczelne zwolnienie trzech podwładnych, którzy nieświadomie wyśmiali jego ambicje i postępowanie, było tylko nieznacznym wstępem. Morderstwo żony Knowlesa, która okazała się godną przeciwniczką, to już jednak skrajnie nieprzemyślany i impulsywny rezultat. Zabicie jej mogło być oczywiście odpowiednim środkiem - byłem bowiem pewien, że Wellick zrzuci ją z dachu, pozorując tym samym samobójstwo, które podkopałoby małżeństwo i pozycję Scotta. Uduszenie jej i późniejsza reakcja bohatera to jednak wyraźne znaki, iż dokonał tego w afekcie, a nie z racjonalnych dla siebie przesłanek.
W centrum epizodu znalazła się jeszcze Angela i jej roszczenia względem Evil Corp. To wątek względnie obyczajowy, pasujący jednak do koncepcji całości, bo podejmujący się idealistycznego wyzwania walki z skorumpowaną i przesiąkniętą złem korporacją. Owo zło tylko początkowo przybiera twarz impertynenckiego Colby’ego, żeby już po chwili stać się kombinacją deszczowego dnia, bezpardonowego kapitalizmu i biznesowej obojętności zakrapianej drogim alkoholem. Na swój sposób motywacje Angeli są więc zbieżne z tymi Elliota. Ona również nie stawia na indywidualną gratyfikację, ale na próbę ogólnej poprawy niesprawiedliwych warunków współczesnego świata.
Z pozoru jest to zachowanie naiwne i niepotrzebne, szczególnie, że bohaterka wiele znosi, podważa własną reputację, a także stawia się w niełatwej sytuacji względem kolegów z Allsafe. Napędza ją jednak głęboko zakorzeniona i obiektywnie zrozumiała uraza, co w efekcie czyni ją pełnowartościową postacią serialu, a także stawia przed nią i widzem niewygodny dylemat.
Do fabularnego przetasowania przed kolejnymi odcinkami dochodzi z kolei z ręki Darlene. Kosztem znajomego (który płazem sytuacji nie puści) oraz z podkreśleniem swoich anarchistycznych zapędów (rozmowa z kontrastową Trenton), doprowadza do spotkania z tajemniczym WhiteRose, stojącym na czele potężnej Dark Army. Wszystko wskazuje więc na to, że tak jak obecnie u nas za oknami, tak 7. odcinek stanowił chwilę cennego wytchnienia pomiędzy kolejnymi wyładowaniami atmosferycznymi.
Poznaj recenzenta
Piotr WosikDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat