Mroczne materie: sezon 1, odcinek 1 - recenzja
Mroczne materie to nowa, serialowa koprodukcja HBO i BBC oparta na bestsellerowej trylogii fantasy autorstwa Philipa Pullmana. Oceniam pierwszy odcinek.
Mroczne materie to nowa, serialowa koprodukcja HBO i BBC oparta na bestsellerowej trylogii fantasy autorstwa Philipa Pullmana. Oceniam pierwszy odcinek.
Serial Mroczne materie rozgrywa się w świecie, gdzie każdy człowiek jest duchowo połączony ze swoim strażnikiem życiowym, tak zwanym dajmonem. Ten przybiera postać zwierzęcia. Więź między człowiekiem a dajmonem jest uznawana za świętą, a porządku na świecie strzeże organizacja zwana Magisterium. Jednak Lord Asriel dokonuje na Antarktydzie pewnego odkrycia, które może zaburzyć obecny ład. W kontynuowaniu prac nad tym znaleziskiem bohaterowi pragnie pomóc jego młodziutka krewna, Lyra, jednak Asriel nie chce się na to zgodzić. Wobec tego dziewczyna postanawia wyruszyć w podróż na własną rękę.
Ważnym wątkiem, który twórcy rozbudowują w pierwszym odcinku jest pragnienie Lyri odkrywania świata podobnie jak jej stryj. Scenarzyści bardzo dobrze zabudowywali pewien rozwój tej potrzeby przez cały odcinek wręcz do granic obsesji, przez co wszystkie motywacje i działania bohaterki są bardziej wiarygodne. Mimo tego nie zapomniano o ukazaniu pewnej niewinności, wręcz dziecięcej naiwności postaci, dzięki czemu nie jest ona jeszcze gotową, silną protagonistką, co daje jeszcze sporą sferę do rozwoju. A tę na pewno twórcy wykorzystają w kolejnych odcinkach. Jednak największa zasługa w wiarygodności tej kreacji należy się młodziutkiej Dafne Keen, która bardzo dobrze potrafi oddać emocje, które targają jej bohaterką. Jej Lyra jest zarazem zmotywowana i przebiegła, jednak przy okazji również spragniona uznania i zagubiona. To wszystko nadaje postaci jeszcze większej głębi.
Twórcy w pierwszym odcinku jak to zwykle bywa nakreślają charakter produkcji i zarysowują pewne wątki. I to wychodzi im bardzo sprawnie. Bardzo dobrze kładą fundamenty pod aspekty fabularne, których rozwinięcia jestem bardzo ciekawi w kolejnych epizodach i piszę to jako człowiek nieznający literackiego pierwowzoru. Historia pokazana w pierwszym odcinku jednak nie wprowadziła u mnie zmieszania, wszystkie klocki wchodziły na swoje miejsce i całość była bardzo spójna. Naprawdę dobrze poprowadzono narrację w tym epizodzie, gdzie mimo zaplecenia bardzo złożonych wątków, wszystkie na końcu znajdują ujście na wspólnym torze i bardzo dobrze podróżują równolegle obok siebie. Szczególnie bardzo jestem ciekaw jak rozwinie się wątek relacji Lyry z postaciami Asriela i Marisy, bo zapowiadają się naprawdę nieźle.
Wspomniana dwójka dorosłych bohaterów serialu również bardzo dobrze sprawdza się aktorsko. James McAvoy wrzuca sporo siły oraz takiego mroku i zadziora do swojej postaci, której dawno nie widziałem u niego na ekranie. Scena jego przemowy przed uczonymi była naprawdę dobrze napisaną, ale przede wszystkim zagraną sekwencją. Słowa uznania należą się również Ruth Wilson w roli Marisy. Ta aktorka jak nikt inny potrafi swoją słodkością i dystyngowaniem na ekranie wzbudzić zarówno spokój u widza jak i grozę. Na pewno w kolejnych odcinkach będzie miała jeszcze większe pole do popisu dla swoich umiejętności aktorskich. Całość ciekawej intrygi i świetnej, aktorskiej strony dopełniają bardzo dobre zdjęcia i muzyka, które potrafią podbić napięcie, mrok czy beztroskę danej sytuacji.
Pierwszy odcinek serialu spełnia wszystkie wymagania epizodu, który ma zachęcić widza do produkcji. Dobrze zarysowane wątki, świetnie napisane postacie z dobrymi kreacjami aktorskimi oraz doskonały aspekt wizualny. Jak dla mnie póki co bardzo udany powrót do ekranizacji trylogii Pullmana.
Źródło: zdjęcie główne: HBO
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat