Nie z tego świata: sezon 15, odcinek 13 - recenzja
W obecnych czasach jedną z dobrych rzeczy, która nam pozostała, to śmiech. Cieszy, że takie podejście mają też twórcy Supernatural, bo w beznadziejnych sytuacjach trochę wesołości nam się zawsze przyda.
W obecnych czasach jedną z dobrych rzeczy, która nam pozostała, to śmiech. Cieszy, że takie podejście mają też twórcy Supernatural, bo w beznadziejnych sytuacjach trochę wesołości nam się zawsze przyda.
Krótko podsumowując epizod Destiny’s child, możemy powiedzieć tak: Jack to taki mały kotek wprowadzający odrobinę ożywczego humoru (porównanie zamierzone), Castiel to piesek, którego Winchesterowie chcieliby prowadzić na smyczy, ale ten się często z niej zrywa, a sami bracia to trochę Pat i Mat - zrobią wszystko sami niezależnie od tego, czy wyjdzie im to dobrze, czy źle. Patrząc na to wszystko trochę poważniejszym okiem (jeśli się w ogóle da), to nasz kwartet egzotyczny robi wszystko, by nie zginąć (i przy okazji uratować świat), ocierając się często o śmierć. Tak było zresztą zawsze i tym razem nie należało zbytnio liczyć na inne podejście. Dlatego też Sam i Dean udają się do piekła, Castiel do Pustki, a Jack finalnie trafia do Raju, będąc pierwszą osobą od... (tu wpiszcie sobie właściwą liczbę), odwiedzającą przybytek szczęścia stworzony swego czasu przez Boga.
W międzyczasie dostajemy dużą dawkę humoru, czy to związaną ze zgadywanką Deana, co się stało z Occulum, czy z alternatywnymi wersjami Sama i Deana (rozmowa przy wspólnym stole była naprawdę mocnym punktem odcinka), którzy w ostatniej chwili uciekli ze zniszczonego przez Boga świata. De facto światy i alternatywne wersje poszczególnych bohaterów już mieliśmy. Włącznie z Samem i Deanem, ale do tej pory niewiele grano tą konwencją, trochę ze szkodą dla samego serialu, bo w końcu jak już kończymy całą przygodę z chłopcami, to idźmy już na całość! W końcu kto nie chciałby zobaczyć z pierwszej ręki, jak funkcjonuje Korporacja Łowcy, jak Sam i Dean są trochę jak dzieci we mgle bez pieniędzy ojca, czy w końcu jak faktycznie sobie radzą z potworami, operując zupełnie innymi środkami niż nasi chłopcy. Oczywiście nikt z nas nie chciałby zobaczyć Supernatural w konwencji serialu Sliders, ale takie smaczki byłyby cudownym dopełnieniem ostatnich tchnień tego serialu.
Wracając do tematu, bracia wciąż szukają sposobu na pokonanie Boga, licząc w tym wszystkim mocno na Jacka sterowanego przez Billy. W końcu to on ma być ostatnią i jedyną nadzieją na pokonanie Stwórcy. I tu konsekwentnie jak na razie wszystko ku temu prowadzi. Jack wykonał jak do tej pory wszystkie odgórnie narzucone zadania, które mają go doprowadzić do odzyskania duszy. I to się finalnie udaje, dzięki czemu możemy chyba zacząć liczyć na jakiś przełom w starciu z Chuckiem. Oczywiście równie dobrze może się okazać (jak wielokrotnie się to działo), że to wszystko i tak na nic, a Bóg pstryknie palcami i Winchesterowie znów będą w punkcie wyjścia. To jednak dopiero przed nami i - jak wszystko wskazuje, długo poczekamy na to, jak sytuacja się rozwinie.
Z powodu panującej pandemii koronawirusa finałowy sezon Nie z tego świata będzie trwał naprawdę długo. Nie do końca jestem pewien, czy to dobrze. Czy chcę tak długo czekać na zakończenie 15 lat nieprzerwanej przygody z Winchesterami. Z drugiej strony świadomość, że pewnego ranka wstanę z myślą, że nie zobaczę nowych przygód Sama i Deana, również trochę przeraża. Wiemy jednak, że ten koniec kiedyś musi nastąpić i jeśli ma to być w takim stylu, jak ostatnie odcinki (włącznie z wyżej omawianym), to będę na nie czekał z jeszcze większą niecierpliwością, nie myśląc o tym, jak będzie wyglądać świat seriali bez Supernatural, jak będzie wyglądać świat Supernatural bez Boga.
Poznaj recenzenta
Paweł SzałankiewiczKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat