Nieśmiertelny Hulk. Tom 1 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 29 września 2021Nieśmiertelny Hulk. Tom 1 pokaże czytelnikom, że spotkanie mitologii Zielonego Goliata i konwencji horroru może być ożywcze - i to w sposób, z którego mało kto zdawał sobie sprawę.
Nieśmiertelny Hulk. Tom 1 pokaże czytelnikom, że spotkanie mitologii Zielonego Goliata i konwencji horroru może być ożywcze - i to w sposób, z którego mało kto zdawał sobie sprawę.
Jeszcze kilka lat temu fani Marvela byli w większości zgodni w opinii, że Hulk pod względem psychologicznym jest jedną z najmniej skomplikowanych postaci w całym panteonie herosów Domu Pomysłów. Ot, prosty olbrzym, który skrywa w sobie wybitnego naukowca, Bruce'a Bannera, ale z drugiej strony zajmuje się głównie tym, co potrafi najlepiej - miażdżeniem. Gdy wydawało się, że taki stan rzeczy będzie wyłącznie konserwowany w kolejnych historiach z udziałem Zielonego Goliata, stery nad nim przejął scenarzysta Al Ewing. To właśnie on stworzył serię komiksową, która po zaledwie 3 latach od amerykańskiej premiery zdążyła zapisać się złotymi zgłoskami w marvelowskim świecie. Na polskim rynku zadebiutowała jej pierwsza część, Nieśmiertelny Hulk. Tom 1, która jest doskonałą okazją ku temu, aby zagłębić się w psyche protagonisty bez reszty, niejako przy okazji zmieniając również swój sposób postrzegania rzeczywistości trykociarzy. W opowieści Ewinga idzie przecież o coś znacznie większego niż jeszcze jedną jatkę czy uratowanie Ziemi; atmosfera grozy i szereg nawiązań do literackiej klasyki horroru sprawiają, że Nieśmiertelny Hulk jawi się jak mentalny skok w studnię bez dna. Tak, ten świat potrafi bezgranicznie pochłonąć każdego czytelnika.
Fabularnym punktem wyjścia do tej opowieści, jak i jej najważniejszym fundamentem jest banalne stwierdzenie: Hulk nie może umrzeć. Odbiorca uświadamia sobie to już na samym początku, gdy przychodzi mu obserwować wracającego do żywych Bruce'a Bannera. Pogodzony ze swoim losem naukowiec dzieli kolejne dni i noce ze swoim alter ego, przy czym tym razem nie w blaskach kamer, a w ramach rozciągniętej po terytorium całych Stanów Zjednoczonych tułaczce, odbywającej się z dala od oczu tłumu gapiów. Zielony Goliat sprawia coraz to nowsze problemy, brutalnie rozprawiając się z członkami gangu motocyklowego czy naukowcem, który w trakcie eksperymentów z promieniowaniem gamma uśmiercił własnego syna. Jakby tego było mało, pewna grupa osób chce za wszelką cenę dotrzeć do Bannera, nawet jeśli ten wydaje się mieć coraz mniejszy wpływ na inne części swojej osobowości. Wspomniana wcześniej wędrówka zabierze Hulka w stronę tajemniczych Zielonych Drzwi, które mogą być kluczowe dla zrozumienia tego, kim bądź czym de facto jest Zielony Goliat i dlaczego próba pozbawienia go życia mija się z celem.
W skład recenzowanego wydania wchodzi pierwsze 10 zeszytów serii, w których Ewing skrupulatnie buduje napięcie; sposób, w jaki panuje on nad fabułą, rozkłada akcenty i wciąga czytelnika do naszkicowanego przez siebie świata, jest absolutnie fascynujący. Już od pierwszej strony lektury odbiorca będzie miał wrażenie, że scenarzysta świadomie poświęca ramy konwencji superbohaterskiej na rzecz umiejętnego operowania tonacją, której najbliżej do psychologicznego horroru. Z jednej więc strony autor stawia niezwykle odważne pytania na temat istoty koegzystencji Bannera i Hulka, z drugiej przeprowadza wiwisekcję mrocznej cząstki natury - nie tylko protagonisty, ale i chyba każdego człowieka. Jeśli Bannera uznamy za dzień, Zielony Goliat będzie tu nocą; patrząc z tej perspektywy, jesteśmy już rzut beretem od jungowskich archetypów czy lacanowskiej fazy lustra. Ewing idzie jednak krok dalej, wpisując losy Hulka w metafory zaczerpnięte z literackich arcydzieł i biblijnych motywów. Czym są Zielone Drzwi? Jak ujarzmić systematycznie narastający gniew, którego nie jest w stanie zastopować nawet śmierć? Czy to, co w nas mroczne, z natury rzeczy wymaga okiełznania? Czeka nas naprawdę długa podróż - z czasem wszystkie powyższe pytania zaczną nabierać zupełnie nieoczekiwanego sensu.
Na równie wielkie słowa uznania zasługuje szata graficzna, za którą odpowiedzialny był Joe Bennett. Szczególnie przypadły mi do gustu te ilustracje, w których artysta bawi się klasycznym obliczem Hulka, eksponując je w taki sposób, aby wywołać w czytelniku uczucie strachu czy dyskomfortu. Przebywanie z Bannerem i jego mrocznym alter ego przywodzi na myśl śledzenie przygód Doktora Jekylla i pana Hyde'a; co jeszcze ciekawsze, nawet przy sięganiu po przeróżne inspiracje Bennett w żadnym stopniu się nie ogranicza, płynnie przechodząc od scen walk do tych kadrów, które mają ogromne znaczenie psychologiczne.
Nieśmiertelny Hulk. Tom 1 to komiks, który z całą pewnością powinien zagościć na Waszej półce. Jest on przecież najlepszym dowodem na to, że w świecie, w którym - jak mogłoby się wydawać - o superbohaterach powiedziano już wszystko, twórcy wciąż szukają nowych i przede wszystkim oryginalnych sposobów na to, aby przedstawić czytelnikom herosów z zaskakującej perspektywy. W dodatku wielu odbiorców po lekturze dojdzie do wniosku, że postać Zielonego Goliata skrywa znacznie więcej tajemnic, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Ich odkrywanie już na tym etapie jest ogromną przyjemnością, choć w gruncie rzeczy opowieść Ala Ewinga i Joego Bennetta dopiero się rozpoczęła. Na razie dociera do nas, że potencjał drzemiący w mitologii Hulka jest - nomen omen - monstrualny.
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat