Niezwyciężony - sezon 3, odcinek 7 - recenzja
Data premiery w Polsce: 6 marca 2025W nowym odcinku Niezwyciężonego dostaliśmy festiwal przemocy, który wbijał w fotel od początku do samego końca. Emocji było co niemiara!
W nowym odcinku Niezwyciężonego dostaliśmy festiwal przemocy, który wbijał w fotel od początku do samego końca. Emocji było co niemiara!

Jeśli niektórym widzom brakowało konkretnej i krwawej akcji w poprzednich odcinkach Niezwyciężonego, to w tym tygodniu dostali jej w nadmiarze. Epizod był oparty na walkach pomiędzy superbohaterami a różnymi wersjami Invincible’a, których sprowadził do tego wymiaru Angstrom Levy. Złoczyńca (zmiażdżony przez Marka w finale 2. sezonu) jednak przeżył dzięki pomocy Techników, co zobaczyliśmy w retrospekcji. A teraz wymyślił jeszcze okropniejszy rodzaj zemsty. Postanowił zniszczyć dobre imię swojego wroga, aby zawsze kojarzono go z terrorem i zniszczeniem, nawet jeśli odpowiada za nie ktoś inny.
Przez Marvela i DC multiwersum dla niektórych może być już męczącym, mało oryginalnym i ogranym motywem. Jednak warto pamiętać, że serial animowany powstaje na podstawie komiksu, a te adaptowane rozdziały pochodzą z 2010 roku. Po prostu produkcja jest wierna materiałowi źródłowemu, który tak naprawdę wzorowo wykorzystał ten motyw w swojej wyjątkowej historii. Mogliśmy oglądać wiele wersji Invincible’a, które różniły się nie tylko kostiumami, ale też charakterem oraz przeszłością. Steven Yeun zagrał znakomicie. Każdy z tych złoczyńców brzmiał nieco inaczej. Jedni byli bardziej szaleni, a inni opanowani i emanujący grozą. Nigdy nie było wątpliwości, który z Invincible’ów jest naszym Markiem, a który ma złe zamiary. Poza tym warto pochwalić twórców za kreatywność pod względem wizerunków Graysonów oraz ich kostiumów – w efekcie bardziej docenia się oryginalny wygląd Invincible’a, który jest po prostu ikoniczny.
Motyw multiwersum służył po to, aby podjąć temat o zabarwieniu moralnym: czy superbohaterowie powinni zabijać złoczyńców? Wszystko sprowadza się do konsekwencji, a te były ogromne dla Ziemi i mieszkańców. Atom Eve została poważnie ranna w wyniku walki ze złym Invincible’em, co odwróciło uwagę Marka. Dobrze, że animacja poprawiła ten wątek z komiksu. W makabrycznych okolicznościach zostali pokonani Immortal, Dupli-Kate czy Rzeźbiarz Ciał. Najwyższą cenę za atak Invincible’ów zapłacił Rex, który poświęcił życie, aby ratować przyjaciół. To była szokująca śmierć. I poruszająca, bo polubiliśmy tego bohatera – jego rozwój w ostatnich dwóch sezonach najbardziej satysfakcjonował. A do tego jeszcze miał zacząć normalne życie u boku Rae. Mimo wszystko ta śmierć nie wzruszyła dogłębnie. Jedynie smuciła, co może wynikać z natłoku, a może nawet nadmiaru wydarzeń w tym odcinku.
O ile śmierć Rexa nie wybrzmiała tak mocno, jak można by oczekiwać, to finałowa walka Marka z Angstrom nadrobiła wszystkie niedostatki emocji. Twórcy przyłożyli się, aby animacja prezentowała się wspaniale, a przebieg pojedynku ekscytował. Latające kule i zielone portale nie wywołują przerażenia, ale udało się pokazać walkę na tyle dynamicznie, że bardzo angażowała. Markowi ostatecznie nie udało się zabić Angstroma, bo ten mu uciekł. Z początku mogło to rozczarować, bo zasłużył na taki los, ale z drugiej strony Technicy zdecydowanie mają niedobre zamiary w związku z tym złoczyńcą, więc jakiś rodzaj kary powinien go spotkać. W każdym razie ten wątek wciąż nie jest zamknięty.
Skutki ataku Invincible’ów z innych wymiarów były przerażające. Miasta zostały zdewastowane, a ludzie domagają się odpowiedzi, dlaczego do tego doszło. O to samo ponownie zabiegał Powerplex, który znowu wpadł w złość, gdy Mark pomagał przy usuwaniu zniszczeń. To tylko dodało kolejną emocjonalną warstwę tym tragicznym wydarzeniom. Słusznie obwiniano go o to, co się stało, co też poniekąd wskazuje na zwycięstwo Angstroma.
Mark ma wiele powodów do zamartwiania się – czy to ze względu na stan zdrowia Eve, czy poczucie winy, które nawet mądrymi słowami próbował tonować Cecil. Żal i złość będzie mieć okazję wyładować już w finale sezonu, gdy stanie w szranki z Podbojem! Umięśniony Viltrumita – który wyzwał go na pojedynek, dokładnie tak jak to było w komiksie – pojawił się w końcówce. To moment, na który fani powieści graficznej czekali z utęsknieniem. W animacji wprowadzenie tego arcypotężnego złoczyńcy wypadło równie kapitalnie. Co ciekawe, Podbojowi głosu użycza Jeffrey Dean Morgan. Fani serialu i komiksu The Walking Dead (autorstwa również Roberta Kirkmana) na pewno będą mieć frajdę.

Warto jeszcze dodać, że w odcinku znalazło się miejsce dla innych postaci. Dzięki temu nie oglądaliśmy wyłącznie samych ciosów, kopniaków oraz fruwających wkoło szczątków i wnętrzności. Debbie zachowała zimną krew w obliczu zagrożenia, choć miała chwilę zawahania, aby puścić do akcji Olivera (on też dobrze się sprawił podczas starć). Rick uratował Williama, co było miłym akcentem. Donald ostatecznie przetrwał nawałnicę, choć był gotowy umrzeć. Użyteczni okazali się ReAnimeni. Mieliśmy też okazję obejrzeć innych walczących superbohaterów o ciekawych wizerunkach (Kid Thor, Best Tiger, cameo Tech Jacket). Na koniec Mark poznał rodziców Samanthy, co zgodnie z przewidywaniami nie było zbyt przyjemnym momentem. Wszystko to dobrze zadziałało jako tło i chwila oddechu dla widzów.
Przedostatni odcinek 3. sezonu wbijał w fotel brutalnymi wydarzeniami. Animacja robiła ogromne wrażenie – najbardziej podobało mi się ujęcie, gdy różne wersje Invincible’a obserwowały płonące miasta. Epizod był nie tylko ekscytujący ze względu na te szalone walki na ekranie, ale również emocjonalny, bo twórcy zapewnili mu odpowiednią głębię. Pozostaje nam tylko czekać na finał serii, w którym, miejmy nadzieję, zobaczymy najbardziej brawurowy i niesamowity pojedynek w serialu!
Poznaj recenzenta
Magda Muszyńska



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1994, kończy 31 lat
ur. 1959, kończy 66 lat
ur. 1968, kończy 57 lat

