Nowa w kosmosie - recenzja filmu
Nowa w kosmosie, czyli nowa komedia romantyczna platformy Prime Video to jeden z bardziej nieudanych filmów 2024 roku.
Nowa w kosmosie, czyli nowa komedia romantyczna platformy Prime Video to jeden z bardziej nieudanych filmów 2024 roku.
Nowa w kosmosie ma naprawdę fajny koncept, który nie idzie zgodnie ze schematami komedii romantycznych. Poznanie kobiety i mężczyzny podczas programu treningowego dla astronautów to pomysł nietypowy i ciekawy. Tego typu podejście pozwala wyrwać to z dość ogranych i nudnych ram gatunku. Problem jest taki, że choć gdzieś na papierze miała być to komedia romantyczna i twórcy chyba chcieli to osiągnąć, ten film nią nie jest. Kwestia relacji miłosnej pojawia się na chwilę: jest bardzo powierzchowna i nie ma żadnej roli do odegrania. Jakby nikt nie był zainteresowany tym wątkiem, więc trochę wychodzi to pokracznie, gdy dochodzi do konfliktu i reakcji na to, co Rex zrobiła i chce zrobić, gdy pojawia się sytuacja kryzysowa.
Największym problemem jest jednak sama Rex Simpson, w którą wciela się Emma Roberts. Twórcy mówią, że to szalenie inteligentna, zdolna dziewczyna, która miała być naukowcem, ale nic z tego nie widzimy na ekranie poza pustymi słowami. Dostajemy jednak koszmarnie stereotypowy obraz typowej pustej imprezowiczki. Twórcy robią wszystko, by Rex była tak antypatyczna, jak to tylko możliwe, ale przechodzą samych siebie, pokazując kogoś idącego na przekór informacjom, jakie fabuła nam daje o niej. Jej zachowanie, reakcje i wyluzowany tryb podczas programu to festiwal absurdu, bo nigdy nie uwierzymy w to, że tak zachowa się osoba, która marzyła o tym całe życie. Tacy ludzie będą najciężej pracować i będą najbardziej skupieni, a jako że widzimy coś innego, to wszystko staje się głupie, niepoważne i nietrafne. Oczywiście też idzie na imprezę w kluczowym momencie programu, co jednak totalnie przeczy całej otoczce inteligentnej i pracowitej dziewczyny, która była prawie że geniuszem. To jest smutne, bo to nie kłamstwo Rex i jej przyjaciółki sprawia, że nie będziemy jej kibicować, ale to jaka ona jest sztuczna i nieprawdziwa jako człowiek. Jest bohaterką irytującą, absurdalnie głupią i psującą całą tę historię.
Oczywiście ten problem to tylko czubek góry lodowej, bo niewiele tutaj działa na ekranie. Nie ma bohaterów, bo są nudne stereotypy, a aktorzy wręcz się nudzą, myśląc o tym, że będą mieć co nieco na koncie bankowym. Sama historia to też banał, naciąganie konceptu i uproszczenia przekraczające wiele granic smaku. Do tego tempo jest dość rwane i mamy pełny obraz filmu Nowa w kosmosie. Szkoda w tym wszystkim Gabrielle Union, Toma Hoppera, Emmy Roberts i innych, bo to na papierze powinna być dobra komedia, w której powinniśmy móc przymknąć oko na niedoskonałości, bo będzie śmiesznie. Nie jest. Tak leniwie konstruowanych i rozpisanych gagów nie widzieliście od lat. Oczywistości, brak wyczucia czasu, kiepski humor sytuacyjny i banalne dialogi. Gdy oglądamy komedię i zamiast się śmiać, wyliczamy sobie: „o, tu miała być śmieszna scena, znowu nie wyszło!”, to coś jednak nie gra.
Fundament emocjonalny miał gigantyczny potencjał w filmie Nowa w kosmosie. Marzenia, druga szansa w życiu, poruszająca relacja z matką... Szkoda, że to tylko na papierze i nic z tego nie czuć na ekranie. Jest to winą wcześniej wspomnianej fatalnej konstrukcji postaci Rex, bo zachowuje się sprzecznie do tego, co te emocje powinny na ekranie generować. Twórcy więc zamiast skrupulatnie i powoli budować te określone momenty, pogrążają fabułę jeszcze bardziej w niedorzeczności tej postaci. To sprawia, że całość staje się wyprana z tych emocji, a pozostaje jedynie obojętność.
Zawieszenie niewiary jest ważne, byśmy mogli czerpać przyjemność z seansu. Nawet w komediach romantycznych, które z reguły są baśnią. Nowa w kosmosie jednak idzie za daleko, pozbawiając się sensu, minimum wiarygodności i dobrej kulminacji. Rex idzie do NASA: wiem jak ich uratować, trzeba tak i tak. Oni na to: dobra, polecisz. Naprawdę można wiele uchybień przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza, ale gdy tak drastyczne uproszczenia wchodzą po serii złych decyzji, fatalnie rozpisanej historii i nudnych postaciach, to staje się nie do zaakceptowania. To przekroczenie granicy, która jedynie podkreśla, jak bardzo zły jest to film. Ani to przyjemna rozrywka (choć ogląda się ok), ani to komedia romantyczna, ani zabawny film. Kompletna strata czasu, bo w dobie wielkiego wyboru na platformach coś takiego nie zagwarantuje dobrego wieczoru.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat