Nowokaina - recenzja filmu
Nowokaina to nowa komedia akcji, która weszła na ekrany polskich kin. Mieszanka czarnego humoru z romansem i scenami akcji powiązanymi z faktem, że bohater nie czuje bólu, miało dać rozrywkę kompletną. Jednak sam pomysł staje się z czasem zbyt schematyczny i nieciekawie prowadzony.
Nowokaina to nowa komedia akcji, która weszła na ekrany polskich kin. Mieszanka czarnego humoru z romansem i scenami akcji powiązanymi z faktem, że bohater nie czuje bólu, miało dać rozrywkę kompletną. Jednak sam pomysł staje się z czasem zbyt schematyczny i nieciekawie prowadzony.

Nowokaina na pewno może zaintrygować pomysłem, w którym główny bohater nie czuje bólu, bo w gatunku kina akcji jest to na pewno coś niekonwencjonalnego i mającego duży potencjał. Miks gatunkowy obrany przez twórców jest jednak również tym, przez co fundament kreacji bohatera staje się zarazem największym problemem. Historia jest opowiadana na poważnie, a bardzo sporadyczne sceny z czarnym humorem mają wpisywać się w komedię, którą wymienia się przy tytule. Dlatego, gdy przypadłość Nate'a jest traktowana jako fabularny wytrych do wszystkiego, staje się to frustrującym festiwalem dziwnych decyzji. Przez jednak dość chaotycznie budowaną konwencję historii, nie można tego odebrać jednoznacznie i wzbudza to zbyt często konsternację. Jestem jednak przekonany, że wiele osób poczuje, że niezniszczalność bohatera przy jego nieodczuwaniu bólu nie jest interesująco prowadzona i zbyt często za bardzo naciągana.
Można by posunąć się do interpretacji, że cały motyw jest satyrą na kino akcji, w którym bohater zawsze jest niezniszczalny. Tylko to wydaje się przesadną wręcz nadinterpretacją, która nie wynika z konwencji czy fabuły. Twórcy w żadnym momencie nie sugerują śmiania się z gatunkowych klisz. Dlatego rzucanie zwykłego faceta, jakim jest Nate, w nierówną walkę ze zbirami, którą dzięki nieodczuwaniu bólu wygrywa, zbyt często staje się niezdrowo przesadzone. Gdy oglądamy akcyjniaki, w których są długie walki, niezniszczalność bohatera-twardziela i inne przesady, to jasno wynika z konwencji gatunkowej. Tutaj twórcy w żadnym momencie nie zbudowali przeświadczenia, jak powinniśmy do tego podchodzić, więc naturalnie i automatycznie będziemy to traktować jak zwykłe kino akcji. Jako że jednak dochodzi do skrajnego naciągania, Nowokaina częściej irytuje niż satysfakcjonuje.
Mamy na ekranie kilka scen walk, które są dość pomysłowe i angażujące. Pomijając wspomniane naciągania, twórcy doskonale wiedzą, jak chcą to wykorzystać i gdy przymkniemy oko na tę wadę, można wynieść z tego całkiem sporo satysfakcji. Pozwala to kaskaderom na wymyślanie dość szalonych i niesamowicie brutalnych sytuacji, które ostatecznie pozwalają dojść do dość satysfakcjonującego wykończenia przeciwnika. Realizacyjnie jest to jednak po prostu w porządku: ani jakiejś kreatywności w pracy kamery, czy ponadprzeciętnego lub nietypowego podejścia do montażu. Wygląda nieźle i tyle. A do tego pojawia się problem przewidywalności pomimo dobrych, kreatywnych rozwiązań, a to zdecydowanie obniża satysfakcję.
Jack Quaid jest świetny jako Nowokaina i głównie dzięki niemu można przymknąć oko na wiele niedoskonałości tego filmu. Zwłaszcza zaskakująco udanie budowany jest jego romans z postacią Sherry (Amber Midthunder), w którym jest chemia i głębsze emocje, a to napędza całą fabułę. To mocna zaleta, która może się podobać. Nawet pomimo twistu mającego wpływ na tę relację, reżyserom udało się wyciągnąć z tego maksimum.
Filmy akcji są przewidywalne. To jest trochę esencja gatunku, ponieważ fabuła często jest pretekstem do efektownych walk czy dynamicznych pościgów. By jednak wówczas film akcji był uważany za dobry, trzeba dostarczyć wrażeń, wiarygodności w zasadach świata przedstawionego i satysfakcji w tym, jak zostały wykorzystane efektowne walki i inne sceny akcji. Nowokaina tego nie ma, bo obrana fabularna przewidywalność i nieciekawe postacie poza Nate'em, na czele z czarnym charakterem, sprawiają, że nie jest to dobra rozrywka. Ani szczególnie wciągająca, ani emocjonująca, a już tym bardziej zaskakująca. Przeciętniak, który nawet blado wypada przy różnych gorszych lub lepszych średniakach kina klasy B, a tutaj przecież mówimy o filmie kinowym!
Koncept na papierze może się podobać, ale nieodczuwanie bólu przez zwykłego faceta w filmie akcji musi nieść ze sobą doskonałą realizację oraz kreatywne operowanie schematami, by było dobrze. Ta sztuka twórcom się nie udała, więc zmarnowali potencjał.
Poznaj recenzenta
Adam Siennica



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1977, kończy 48 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1974, kończy 51 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1970, kończy 55 lat

