Pięść zabójcy
Street Fighter: Assassin's Fist to projekt fanów serii, którzy w 2010 roku stworzyli krótkometrażówkę "Street Fighter: Legacy". Praca Joeya Ansaha i Christiana Howarda tak bardzo spodobała się firmie Capcom, że dano im prawa do stworzenia oficjalnego internetowego serialu. Po raz pierwszy fani gier dostają świetną i wierną aktorską adaptację historii ulubionych postaci.
Street Fighter: Assassin's Fist to projekt fanów serii, którzy w 2010 roku stworzyli krótkometrażówkę "Street Fighter: Legacy". Praca Joeya Ansaha i Christiana Howarda tak bardzo spodobała się firmie Capcom, że dano im prawa do stworzenia oficjalnego internetowego serialu. Po raz pierwszy fani gier dostają świetną i wierną aktorską adaptację historii ulubionych postaci.
Problemem bardzo często występującym w adaptacjach bijatyk jest brak jakiegokolwiek pomysłu na fabułę, która byłaby spójna, sensowna i nie stanowiła jedynie pretekstu do pokazywania kolejnych scen akcji. W ostateczności twórcy w takich przypadkach idą po linii najmniejszego oporu i po prostu wprowadzają motyw turnieju z jakąś szczątkową historią postaci lub wymyślają coś tak sztampowego, że traci to jakikolwiek związek z pierwowzorem. Street Fighter: Assassin's Fist idzie zupełnie inną drogą i udowadnia, że można wymyślić coś, co potrafi być wierne pierwowzorowi, a zarazem ciekawe i szalenie wciągające.
Twórcy zdecydowali się przedstawić w pierwszym sezonie przeszłość dwóch popularnych bohaterów z gry: Kena i Ryu. Obserwujemy ich trening u mistrza Goukena, który uczy ich tytułowego stylu walki. I w tym miejscu serial pozytywnie zaskakuje, bo w odróżnieniu od Mortal Kombat: Legacy nie dostajemy krótkich, czasem za bardzo chaotycznych i oderwanych od siebie odcinków, ale spójną, poprawnie rozbudowaną historię i serial o łącznym czasie trwania porównywalnym z tym przeciętnego filmu fabularnego. Śledzimy szkolenie dwóch popularnych bohaterów, ich przemianę oraz rozwój braterskiej więzi. Od razu rzuca się w oczy wyśmienita chemia pomiędzy aktorami - Christianem Howardem i Mikiem Mohem. To wyjaśnia, dlaczego Joey Ansah zdecydował się zmienić Jona Foo (grał Ryu w shorcie) na Moha. Dzięki temu bohaterowie momentalnie wzbudzają sympatię, a ich późniejsze perypetie wywołują emocje. Obaj mają własne historie, które są w serialu opowiedziane i pozwalają nakreślić osobowość postaci. Na drugim planie mamy przeszłość mistrza Goukena, który opowiada Ryu i Kenowi o tym, dlaczego pewna technika jest śmiertelnie niebezpieczna. Retrospekcje zaskakują, bo choć historia upadku Goukiego i jego przemiany w Akumę jest sama w sobie sztampowa, to serial opowiada ją tak ciekawie i z taką fantastyczną atmosferą, że w ogóle to nie przeszkadza.
Internetowy serial jest w pewnym sensie hołdem dla samych sztuk walki. Czuć tutaj wyśmienity klimat, który powoduje, że oglądanie treningu bohaterów, ich nauki filozofii i sparingu zapewnia niezwykłą frajdę, która momentalnie wywołuje uśmiech na twarzy. Na przykład w scenach treningu bokserskiego Kena i Ryu z ojcem Kena można odnieść wrażenie, że widzimy kilku wyszkolonych w sztukach walki wojowników, którzy świetnie się bawią. Ta atmosfera udziela się podczas seansu i buduje przyjemność z oglądania nietuzinkowych umiejętności.
[video-browser playlist="618203" suggest=""]
W Street Fighter: Assassin's Fist fabuła nie jest pretekstem do pokazywanie akcji, gdyż to ona napędza cały serial, powodując, że pojawianie się wszelkich pojedynków ma sens i niesie za sobą odpowiednią dawkę emocji. Joey Ansah i Christian Howard to świetni fighterzy i utalentowani choreografowie, co tutaj wyraźnie czuć. Wprawdzie nikt nie pozwala sobie na szaleństwa w stylu filmu {{f|The Raid Redemption}}, ale akcja jest nagrywana z odpowiednim podejściem, które cieszy oko. Ujęcia kręcone są z odpowiedniej odległości i są na tyle długie, by sekwencje ciosów mogły robić wrażenie. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Akuma w akcji (genialnie zaadaptowana postać), którego styl walki jest brutalny i efektowny.
Twórcy praktycznie wymyślali nowe sztuki walki do serialu, gdyż każda z postaci ma wiele cech z gier: postawę podczas trzymania gardy oraz ciosy zwykłe i specjalne. Jest to wyczyn wręcz niebywały, gdyż to wszystko na ekranie perfekcyjnie się zazębia, udowadniając, że fanowskość i profesjonalność mogą iść w parze. Nawet efekty specjalne przy hadoukenach wyglądają na dopracowane i są odpowiednio efektowne. Fani gier znajdą też w serialu sporo smaczków (na przykład: w obsadzie znalazł się Yoshinori Ono, producent gry "Street Fighter 4").
Street Fighter: Assassin's Fist wciąga, dostarcza emocji i świetnej rozrywki. Joey Ansah i Christian Howard udowodnili, że mając odpowiedni pomysł, można stworzyć coś wiernego grze, co będzie działać również jako samodzielne dzieło filmowe nie tylko dla fanów "Street Fightera". Cliffhanger pozostawia z niedosytem, ale i nadzieją, że serial odniesie sukces (zaplanowano już emisję w telewizji i wydanie Blu-ray), a nam dane będzie obejrzeć drugi sezon.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat