Riverdale: sezon 2, odcinek 13 – recenzja
13. odcinek to ostatni przed miesięczną przerwą - do Riverdale będziemy mogli powrócić dopiero 8 marca. Twórcy zadbali jednak o to, żeby widzowie wyczekiwali na ten powrót ze zniecierpliwieniem.
13. odcinek to ostatni przed miesięczną przerwą - do Riverdale będziemy mogli powrócić dopiero 8 marca. Twórcy zadbali jednak o to, żeby widzowie wyczekiwali na ten powrót ze zniecierpliwieniem.
W 13. epizodzie zabrakło typowych dla serialu kiczowatych, ale perfekcyjnie dopracowanych estetycznie scen. To nie audiowizualne atrakcje stanowią o jego sile - tym razem twórcy nieco bardziej skupili się na samych bohaterach i podkreśleniu jednego istotnego elementu ich trwającej już jakiś czas transformacji: otóż każda z czwórki głównych postaci świadomie pobrudziła sobie ręce i ostatecznie utraciła swoją niewinność.
Veronica - wiedząc doskonale, co robią jej rodzice - bierze czynny udział w biznesowym życiu rodziny (czy przypuszcza, że w sprawie zabójstwa Poppa Poutine'a ojciec nie powiedział jej prawdy i dlatego też bez zmrużenia oka okłamała go w ostrzeżeniu burmistrz McCoy?). Betty, choć mogła tego uniknąć, pomaga matce w usunięciu śladów morderstwa i ukryciu ciała. Pomaga również Jughead, wciągając w to FP i stając się jednocześnie zamieszanym w sprawę morderstwa, a to - bądź co bądź - bardziej brudzi ręce i sumienie, niż wycięcie tatuażu z ręki cwanej prawniczki Węży. No i Archie...
Kroczenie Archiego mroczną ścieżką (wiem, te słowa w kontekście Riverdale mogą brzmieć dość zabawnie) to coś, czego nie uświadczyliśmy w 1. sezonie, za to w kontynuacji obserwujemy niemal od samego początku. Najpierw Red Circle, broń w plecaku i chęć pozbawienia życia Black Hooda; teraz wierność i praca dla Hirama Lodge'a, przy pełnej świadomości, że jest to praca dla kryminalisty. W obu przypadkach jest to pewnego rodzaju troska i dowód czystej i szczerej miłości: do ojca, którego chciał chronić i do Veroniki, której zaangażowana w działalność przestępczą rodzina nie jest w stanie zmienić tego, kim Ronnie jest w oczach rudzielca: osobą dobrą, o czystym sercu, niemal bez skazy.
Skoro już jesteśmy przy Archiem - przejdźmy do największego bodaj twistu sezonu. Pojawienie się agenta FBI i jego wątek zawodził: wydawał się aż zanadto typowy i oczywisty. Myślę więc, że widzom nie zajęło wiele czasu, by zacząć przypuszczać, iż Adams nie musi być tym, za kogo się podaje. Myślę też, że każdemu z Was przeszło przez głowę, że w ten sposób Hiram testuje Archiego. I dobrze - osobiście wręcz bałem się, że wcale się tak nie okaże! Ten obrót spraw ratuje wątek przed wieloma niedorzecznościami - takimi z gatunku "to zbyt wiele nawet jak na Riverdale". Na całe szczęście twist - choć nie jest dużym zaskoczeniem - został świetnie rozegrany i zwieńczony bardzo klimatyczną sceną nad przepaścią. Do tego Archie poznaje prawdę z ust "szefa", którym tym razem okazuje się Hermione, co ostatecznie udowadnia, że nie pełni ona roli jedynie "żony i pomocnika" prawdziwego bossa, ale jest równym mu partnerem: prawdziwa "power couple". To wszystko gra całkiem nieźle i interesująco rozwija sytuację. Po usłyszeniu słów "witaj w rodzinie" do Archiego zapewne dotarło, że państwo Lodge stali się dla niego kimś, od kogo nie będzie mógł się łatwo uwolnić. Mam wielką nadzieję, że twórcy nie zmarnują olbrzymiego potencjału drzemiącego w tej relacji.
Co zaś się tyczy pozostałych wątków - temat Black Hooda jest wciąż zamknięty, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że to nie woźny przywdziewał czarną kominiarkę i dokonywał morderstw. Chic pozostaje postacią niejednoznaczną, o której wciąż wiemy niewiele i z którą ciężko sympatyzować - i dobrze, bo tego typu bohater był serialowi potrzebny; świetnie sprawdza się jako kontrast wobec swojej rodziny, okazuje się też zdolnym manipulatorem i aktorem. Jakie są jego rzeczywiste intencje i co jeszcze ukrywa? Ten motyw angażuje i intryguje.
Nie wiadomo, jak na serial wpłynie motyw rezygnacji burmistrz McCoy - twórcy zapowiedzieli jednak, że wcielająca się w tę postać aktorka nie zniknie z serialu ani nie zejdzie na dalszy plan. I pytanie na koniec: czy tylko mi się wydaje, że zakopując zwłoki dilera FP w pewnym momencie spojrzał na niego tak, jakby nagle go rozpoznał lub zauważył jakiś znajomy element, który mocno przykuł jego uwagę?
Reasumując - twórcy wciąż potrafią znaleźć właściwą drogę prowadzenia fabuły w Riverdale, nawet jeśli już zaczyna się wydawać, że gdzieś ją zgubili. Serial potrafi zagwarantować dobrą i niezobowiązującą rozrywkę nie tylko za pomocą pięknych ujęć, ścieżki dźwiękowej i fantastycznych wokali aktorów - i wciąż sprawia, że na kolejne epizody czeka się z lekkim zniecierpliwieniem. Tak, po seansie 13. odcinka czuję, że najbliższy miesiąc będzie się nieco dłużył.
Poznaj recenzenta
Michał JareckiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat