
Alice (Maggie Q) jest cenioną specjalistką zajmującą się zaburzeniami snu. Pewnego dnia o pomoc do pani doktor zwraca się pewna rodzina, która jest nawiedzana przez prastarego demona. Paraliżuje on swoje ofiary w czasie snu, staje się ich prawdziwym koszmarem, a do tego żywi się przy tym energią życiową. Okazuje się, że Alice miała już do czynienia z takim przypadkiem, gdy była dzieckiem. Pytanie tylko, czy potwora da się w ogóle pokonać, utrzymując wszystkich przy życiu?
Slumber jest pełnometrażowym debiutem reżyserskim Jonathan Hopkins. Jest on także współautorem scenariusza. Opowieść, jaką stworzył na spółkę z Richardem Hobleyem, ma bardzo duży potencjał i pewnie ma to być początek całej serii o monstrum żywiącym się życiową energią ludzi podczas ich snu. Widać to zarówno w tym, jak cała opowieść jest prowadzona, jak i po końcówce sugerującej możliwość kontynuacji, co staje się już tradycją przy filmach tego gatunku.
Bardzo fajnym pomysłem było osadzenie części fabuły w laboratorium służącym do monitorowania zachowań ludzkich podczas snu. Sam wygląd tego miejsca wywołuje już gęsią skórkę. A jak dołożymy do tego migoczące świetlówki, wszechobecną ciszę i biegającego na wolności potwora, to sukces powinien być gwarantowany. No właśnie „powinien”. W Slumber brakuje jednak ciekawego głównego bohatera. Alice grana przez Maggie Q jest nijaka. Nie mamy ochoty jej kibicować. Gdyby zginęła w 15 minucie filmu, nawet byśmy nie odczuli straty. Postać ta miota się po ekranie bez większych emocji. Nie jest to wina scenariusza, a samej aktorki. Nie przekonała mnie ona jako Hannah w serialu Designated Survivor i tym bardziej nie przekonała mnie teraz. Powierzenie jej głównej roli było wielkim błędem Hopkinsa.
Na szczęście mamy mocny aktorski drugi plan w postaci rodziny Morganów. Zarówno Kristen Bush, jak i Sam Troughton świetnie grają role zatroskanych rodziców. Ich ból jest wręcz namacalny. A gdy dodamy do tego sceny lunatykowania, to otrzymujemy świetną mieszkankę horroru z psychozą. Nie raz osoby o słabszych nerwach odwrócą ze strachu wzrok od ekranu i to wcale nie z powodu jakichś obrzydliwych czy krwawych scen. Hopkins po prostu w tych scenach tak podnosi napięcie, że nie każdy będzie w stanie to wytrzymać. Dobrym przykładem jest scena z mikserem w kuchni.
Slumber ma ogromny potencjał. Trzeba ten horror jeszcze tylko wyszlifować. Wymyślić ciekawsze zakończenie i straszniej wyglądającego potwora, bo monstrum, które ujrzymy w finałowym akcie, wcale swoim wyglądem nie przeraża. Horror to trudny gatunek, w którym twórcy muszą wymyślić coś, na co wcześniej nikt inny nie wpadł. Tu sukces mamy połowiczny. Jest dobra fabuła, jest klimat, nawalił tylko szef castingu.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiRedaktor naczelny naEKRANIE.pl. Dziennikarz filmowy. Publikował między innymi w: Wprost, Rzeczpospolita, Przekrój, Machina, Maxim, PSX Extreme. Fan twórczości Terry’ego Pratchetta. W wolnym czasie, którego za dużo nie mam, gram na PS4, czytam komiksy ze stajni Marvela i DC, a jak nadarzy się okazja to gram w piłkę. Można go znaleźć na:


