Śmierć wita przybyszów
The 100 powoli nabiera wiatru w żagle, oferując odcinek, który znajduje sens w banale i potrafi porządnie zaskoczyć.
The 100 powoli nabiera wiatru w żagle, oferując odcinek, który znajduje sens w banale i potrafi porządnie zaskoczyć.
Serial powoli zaczyna kształtować sensowny koncept, gdyż stopniowo zanikają młodzieńcze głupoty, czyli traktowanie pobytu na Ziemi przez tytułowych bohaterów jako wycieczki, podczas której można robić wszystko bez kontroli. Podział społeczny zaczyna wyraźnie się kształtować, a motyw braku zasad praktycznie całkowicie znika. Każdy zaczyna odgrywać swoją rolę, a celem okazuje się przeżycie. Gdzieś na daleki plan schodzą wątki miłosne i nawet konflikt Bellamy'ego z Clarke zaczyna wyglądać rozsądniej.
Nadal jestem rozczarowany faktem, że Jasper przeżył, ale mimo wszystko daje to twórcom możliwość ukazania kolejnej wyprawy w nieznane rejony planety, by znaleźć dla niego lekarstwo. Nie do końca przekonuje motyw, że Wells potrafi bez problemu nazwać roślinę użytą do wyleczenia rany. Przecież minęło sto lat, więc ekosystem po wojnie nuklearnej musiał się bardzo zmienić, dlatego też trochę to naiwne. Sama podróż sprawdza się zaskakująco nieźle, bo nakreśla relacje trójkąta bohaterów. Trudno nazwać go jednak miłosnym, bo choć Wells kocha Clarke, nie wiadomo, czy Finn czuje to samo - na razie sprawia bardziej wrażenie zwykłego chłopaka szukającego towarzystwa. Nie było żadnych wyraźnych sugestii, że traktuje Clarke inaczej. Czuć to też w scenach, gdy są zamknięci w samochodzie. Niby trąci to trochę banałem, ale scenarzyści przynajmniej wyraźnie wyjaśniają widzom, dlaczego Clarke czuje tak wielką niechęć do Wellsa.
Serial opowiada o ludziach powracających na Ziemię po stu latach, więc oczywiste było spodziewanie się nakreślenia faktu, jak niebezpieczne jest to miejsce. Trochę sugerowano to w premierze, lecz potem efekt popsuto wątkiem Jaspera. Teraz jednak twórcy powracają do motywu, bardzo dobrze pokazując, jak Ziemia zabija. Na wstępie mamy zabójczą burzę, która łapczywie chłonie ofiary. Kiedy bohaterowie znajdują Adama, widzimy, jak niebezpieczna jest natura tej planety. Następne kroki twórców jednak zaskakują, bo po raz pierwszy podejmują oni odważne decyzje. Postać Adama, w odróżnieniu od dwóch anonimów z początku odcinka, odegrała już jakąś rolę, więc jest kimś, kogo perypetie mogliśmy obserwować, dlatego jego śmierć ma znaczenie. Sama scena zrealizowana jest nad wyraz dobrze, bo pokazuje różnice pomiędzy Bellamym i Clarke. Towarzyszy temu świadomość, że Bellamy nie jest w stanie zrobić tego, co konieczne. Wcześniej buńczucznie oznajmiał, że ubije Jaspera, jeśli nie wyzdrowieje, a gdy przychodzi co do czego w związku z osobą, z którą jest emocjonalnie związany, jego hardość zanika. Zachowanie Clarke tak naprawdę szokuje, bo dotychczas pokazywano ją jako dobroduszną kobietę, która muchy by nie skrzywdziła. Z tego też powodu scena zabijania Adama niesie za sobą solidny ładunek emocjonalny, którego ten serial potrzebuje.
[video-browser playlist="634818" suggest=""]
Odcinek przedstawia nową postać imieniem Charlotte, która jest na oko dziesięcioletnią dziewczynką dręczoną koszmarami spowodowanymi wydarzeniami z Arki. Początkowo wydaje się, że dostajemy kolejny banalny wątek obyczajowy typowy dla serialu młodzieżowego, w którym Bellamy i Clarke przeprowadzają z nią poważne rozmowy, by pomóc jej uporać się z demonami, dlatego też cliffhanger jest tak wielkim szokiem, bo nie był on kompletnie do przewidzenia. Po pierwsze - widzimy zaskakująco brutalną scenę morderstwa w wykonaniu dziecka, nie nastolatki, które czyni to z wielką bezwzględnością. Po drugie - nagle The 100 zaczyna nabierać rumieńców i tym samym pozbywamy się trójkąta miłosnego . Raczej nie ma szans, by jakimś cudem ta postać nagle ożyła. Sama scena nabiera dodatkowego wyrazu przez zachowanie dziewczynki, która potrafi nadać jej emocjonalnego wydźwięku. Kołysanka w połączeniu z umieraniem chłopaka robi mocne wrażenie.
W kosmosie tym razem mamy ważne sceny retrospekcji, które ukazują przyczyny przestępstwa Clarke i kulisy śmierci jej ojca. Udaje się opowiedzieć tę istotną historię w sposób ciekawy, zwłaszcza że ponownie pokazano, jak to społeczeństwo jest dalekie od współczesności z uwagi na decyzję, którą podjęła matka Clarke. To nadaje całemu serialowi potrzebnego wyrazu i pozwala widzom zrozumieć motywy przywódców ludzkości.
Jak The 100 w drugim odcinku rozczarowało banałem i mało strawną opowiastką dla nastolatków, tak teraz pozytywnie zaskakuje, nabierając rumieńców i pokazując, że coś z tego serialu jeszcze może być.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat