Śmiertelni: sezon 1 - recenzja
Najnowszy francuski serial oryginalny Netflixa to następny etap ekspansji tej platformy w rzeczywistość nadprzyrodzoną i nie do końca anglojęzyczną. Dzięki temu możemy spojrzeć na zupełnie inny sposób kreacji świata, choć czasem brakuje tam możliwości hollywoodzkiego blichtru.
Najnowszy francuski serial oryginalny Netflixa to następny etap ekspansji tej platformy w rzeczywistość nadprzyrodzoną i nie do końca anglojęzyczną. Dzięki temu możemy spojrzeć na zupełnie inny sposób kreacji świata, choć czasem brakuje tam możliwości hollywoodzkiego blichtru.
W sześcioodcinkowym serialu poznajemy trójkę nastolatków, głównych bohaterów tej historii. Sofiane to młody buntownik, którego brat zaginął i nikt nie chce mu uwierzyć, że może być w niebezpieczeństwie. Viktor niedawno wyszedł ze szpitala psychiatrycznego po nieudanej próbie samobójstwa i musi sobie radzić z łatką „dziwaka”. Luisa zaś to młoda dziewczyna, która marzy, aby zostać artystką, a nie zajmować się voodoo, jak jej babka. Mimo że cała trójka chodzi do tej samej szkoły, zupełnie się nie znają. Aż do momentu, gdy na ich drodze pojawia się bóg Obe z interesującą propozycją…
Najciekawsze w tym serialu jest połączenie wątków kryminalnych i fantastycznych w nastoletnim środowisku. Kryminalnych – jako że głównym motywem każdego odcinka jest tak naprawdę szukanie przez Viktora i Sofiane’a odpowiedzi, kto zabił brata tego drugiego. Pojawiają się również wątki wykorzystywania seksualnego, którego ofiarami padają młode dziewczyny. Bohaterom co jakiś czas towarzyszy mniej lub bardziej pomocny Obe. I w sumie wyważenie tych wątków jest bardzo dobre – zarówno przesadzenie z motywem śledztwa, jak i nadprzyrodzonymi elementami mogłoby spowodować nudę w serialu. Tak się jednak nie dzieje, a ten sześciogodzinny film wciąga cały czas. Z drugiej strony, widz ma wrażenie, że serial miał potencjał na coś więcej. Przez to, choć produkcja na prawdę jest bardzo dobra, czegoś jej mimo wszystko brakuje.
Na pewno można żałować tego, że tak mało uwagi poświęcono samej Lusie i mitologii. Voodoo to ciekawy temat, nadal nie do końca w dobry sposób wykorzystany przez filmografię (w końcu jest kojarzone tylko z laleczkami, w które wbija się igły, a to nawet nie jest do końca prawdziwy obraz tej religii) i szkoda, że scenarzyści nie zdecydowali się tego pokazać więcej. Również Obe jest bardzo fascynującym bohaterem. Na samiutkim początku jawi się jako potężny i przerażający bóg, by okazało się, że jest po prostu głupi i gwałtowny w działaniu. I choć pokazano trochę genezę jego pojawienia się tutaj, to cały czas żałowałam, że jednak nie zdecydowano się trochę bardziej pociągnąć tego tematu. Serial zakończył się w sposób bardzo otwarty, mam nadzieję więc, że w drugim sezonie (jeśli powstanie) więcej dowiemy się na temat całej mitologicznej otoczki, co również sugerował końcowy wątek Luisy.
Na tym tle gorzej niestety wypadają główni bohaterowie. Sofiane przez większość czasu zachowuje się jak skończony burak, a Viktor to łamaga nieumiejąca się postawić. Obserwując przez te sześć odcinków, jak się zmieniają, ewoluują, a sama ich relacja zamienia się w głęboką przyjaźń, zastanawiałam się, czy okażą się to na tyle fascynujący bohaterowie, by wybaczyć im, że są tacy antypatyczni? Ja mam mieszane uczucia.
Jednak oprócz naszej trójki mamy wiele ciekawych bohaterów pobocznych, z których najbardziej wyróżnia się babcia Luisy. Oprócz tego możemy również obserwować rodzinę Sofiane’a i Viktora, przeżywających własne rozterki, jak i ich bliższych znajomych ze szkoły. Są to wątki poboczne, jednak ważne dla fabuły i rozwoju postaci. I podobało mi się, jak niektóre postaci pozytywnie zaskakiwały, tak jak były chłopak Luisy czy ojczym Viktora. Tak jak często scenarzyści seriali młodzieżowych lubią pokazywać rzeczy czarno-białe, tak to zniuansowanie bardzo pasowało do tej produkcji.
Nie mogę też złego słowa powiedzieć o grze aktorów, którzy radzili sobie bardzo dobrze, choć nie znakomicie. Podobała mi się naturalność gry zwłaszcza młodszych artystów, na których rzucone było całe światło. Oprócz jednego momentu – gdy aktor grający Sofiane’a wykorzystywał swoje moce (nie wiem, czy było to spowodowane jego miną, czy „efektami specjalnymi”), po prostu chciało mi się śmiać z tej groteski. I niestety parę takich nieumyślnie groteskowych scen powoduje, że widz łatwo wybija się z rytmu i trudno znów wejść w poważną tonację.
Jednak Śmiertelni to serial na pewno bardzo ciekawy i warty obejrzenia, zwłaszcza dla osób zmęczonych wymuskanymi hollywoodzkimi twarzami. Miło popatrzeć na zupełnie inną stronę Francji, bez tej pięknej wieży Eiffela czy nicejskich plaż. Szkoda tylko, że odpowiedź na pytanie: „Kto zabił brata Sofiane’a?”, nie jest wcale satysfakcjonująca. Jednak twórcy pod koniec złożyli wiele obietnic, które dają nadzieję na o wiele lepszy drugi sezon.
Poznaj recenzenta
Anna OlechowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat