Star Trek: Discovery: sezon 3, odcinek 1 - recenzja
Data premiery w Polsce: 25 września 20173. sezon Star Trek: Discovery to całkowita nowość pokazująca rzeczywistość, która w świecie Star Treka jeszcze nie była prezentowana na ekranie.
3. sezon Star Trek: Discovery to całkowita nowość pokazująca rzeczywistość, która w świecie Star Treka jeszcze nie była prezentowana na ekranie.
3. sezon Star Trek: Discovery to kompletnie nowe otwarcie dla tego serialu z uwagi na przeniesienie bohaterów w daleką przyszłość, która wcześniej nie była pokazywana w świecie Star Treka. Potencjał takiej decyzji jest ogromny, bo można ustalić nowe zasady, rozwinąć uniwersum pod względem technologicznym, społecznym i politycznym oraz oczywiście zmienić formułę serialu. Z zaskoczeniem przyjmuję, że częściowo to wszystko się udaje. Oglądając serial, pierwszy raz pomyślałem, że pojawiło się w nim coś naprawdę świeżego. Są interesujące pomysły na rozbudowanie technologii czy broni, a Federacja, jaką znamy, nie istnieje. Uczucie odkrywania czegoś nieznanego jest troszkę podobne do tego, które wywoływały stare seriale (dla mnie miał to zwłaszcza Voyager). I to właśnie staje się absolutną zaletą premiery 3. sezonu.
To ma być też obrazowane przez nową postać Booka, kuriera z przyszłości, który będzie najwyraźniej wyjaśniać widzom, co i jak. Problem jego osoby i całego wątku jest taki, że to dosłownie taki Han Solo. Alex Kurtzman i spółka nie byli nawet szczególnie subtelni w tym aspekcie i pewne analogie są aż nadto łopatologiczne. Wątpię, aby były przypadkowe. Początek odcinka to ucieczka przed kosmitą gadającym w innym języku, który chce go zabić (czyli trochę jak Greedo, trochę jak Boba Fett), a najlepszym przyjacielem Booka jest kot wyglądający prawie jak Chewbacca. To taka typowa postać w stylu przemytnika z Gwiezdnych Wojen, która w tworzeniu kreacji - charakteru, zachowania i całej otoczki wokół postaci - aż za bardzo wydaje się inspirować Hanem. Ba, nawet koniec końców zmienia strony, by być tym dobrym. Oczywiście są w tym pomysły, które mają nadać mu własną tożsamość. Jego cel w życiu, jakieś tajemnicze zdolności, kultura czy język, ale w tym momencie to za mało, by zmyć wrażenie zbyt dużej inspiracji, zbyt małej oryginalności.
Szczególnie, że w pierwszym odcinku skupiamy się na Burnham, gdyż Discovery oraz załoga w ogóle się nie pojawiają. Ten ciekawy zabieg działa trochę jak miecz obosieczny. Z jednej strony plus, bo jest więcej czasu na przedstawienie "nowego" świata przyszłości z perspektywy Burnham. Z drugiej strony to nasza droga Michael i jej perfekcjonizm. Przynajmniej tak było do tej pory, bo premiera 3. sezonu tonuje trochę pokazywanie tej wyjątkowości. Zabawnie wygląda scena, gdy bohaterka mówi, że dawno nie została postrzelona. Biorąc pod uwagę, że "pani ideał" zawsze wychodziła z wszystkiego bez szwanku, ten drobny detal jest troszkę odświeżający. Wiele rzeczy jej nie wychodzi, popełnia błędy, jest naiwna, a dialogi, które dostaje, wołają o pomstę do nieba (z jakichś przyczyn powtarza ciągle oczywistości, które każdy widzi na ekranie...), ale tak czy inaczej to krok w kierunku zmiany. Ten odcinek ją połyka, przeżuwa i wypluwa. Oczywiście pod koniec to trochę zostaje zaburzone w zapowiadanym w zwiastunie wątku odbudowy Federacji, w którym kluczem jest właśnie Burnham.
Takim sposobem muszę wspomnieć o scenie, która obniża ocenę odcinka. Końcowa rozmowa Burnham z przedstawicielem resztek Federacji jest utopiona w ckliwym patosie tak bardzo, że można poczuć śmiech z zażenowania. Tak górnolotnych, naciąganych i nadzwyczajnie perfekcyjnie patriotycznych przemów nie słyszałem od dawna. Pozostawia to z dużym niesmakiem po naprawdę niezłym odcinku raczącym widza szeregiem dobrych pomysłów.
Premiera Star Trek: Discovery ma dobre tempo, sporo akcji z użyciem nowej broni i technologii oraz zaskakującą jakość realizacyjną. Plotki mówiły, że każdy odcinek ma budżet 15-20 mln dolarów. Gdy mamy kilka kluczowych scen z efektami specjalnymi, czy to w kosmosie, czy na planecie z pojawieniem się istot pozaziemskich, jakość efektów komputerowych jest na poziomie kinowym. Wręcz można odnieść wrażenie, że pod tym względem Star Trek: Discovery wygląda lepiej, niż w poprzednich sezonach, a to duży atut.
Star Trek: Discovery na razie napawa umiarkowanym optymizmem. Niektóre decyzje fabularne związane z Burhnam mogą okazać się na tyle trafne, że ta bohaterka przestanie nieć odpowiedzi na wszystkie pytania. W końcu ten aspekt jest powiązany z nowym światem - ona nie zna go, nie zna jego zasad i nic nie wie. Prawdopodobnie po raz pierwszy w historii Star Trek: Discovery. W tym upatruję szansę, by 3. sezon jako nowe otwarcie sprawił, że ten będzie lepszy niż kiedykolwiek.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat