Stargirl: sezon 1, odcinek 5 - recenzja
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Stargirl proponuje nam genezę kolejnego superbohatera. Serial znów pozytywnie zaskakuje.
Stargirl proponuje nam genezę kolejnego superbohatera. Serial znów pozytywnie zaskakuje.
Po świetnie przedstawionej genezie Wildcat tym razem Stargirl skupia się na nowym Hourmanie. Geoff Johns nie spieszy się, przedstawiając postać Ricka Tylera i pokazując, co go ukształtowało jako człowieka. Osadza to bardzo mocno w komiksowym klimacie, budując genezę postaci w sposób atrakcyjny i zarazem znajomy. Nie ma się jednak uczucia wtórności, bo twórcy świadomie operują konwencją, osiągając zaskakująco udane efekty.
Podobnie jak w poprzednim odcinku, geneza Hourmana porusza ważny motyw empatii i zrozumienia. Nie chodzi o dość stereotypową, konfliktową relację Ricka z jego wujem, ale bardziej o budowanie charakteru postaci, która radzeni sobie z traumą po stracie rodziców. Sceną kluczową okazuje się oglądanie "nagrania" morderstwa rodziców, gdy padają mocne i zarazem przerażająco prawdziwe słowa o gniewie i o tym, jak bardzo on zatruwa go jako człowieka. Sama scena ma w sobie gigantyczny ładunek emocjonalny, gdy Rick w metaforyczny sposób staje naprzeciw umierającym rodzicom, pozwalając sobie na zderzenie się z nieprzepracowaną żałobą i emocjami, które wciąż w nim narastają. Ta chwila, gdy samochód leci, a Tyler jest w pewnym momencie pomiędzy ojcem i matką, została dobrze zaakcentowana przez aktora. Emocje czuć w powietrzu. To jedna z najlepszych scen tego odcinka, która ponownie udowadnia, że ta ekipa ma pomysł na poruszanie wątków, z którymi będziemy w stanie się utożsamić.
Obok tego mamy mniej rozbudowaną genezę dr Mid-Nite, którą zostaje Beth. Twórcy nie skupiają się na niej za bardzo, ponieważ cały czas była w tle od początku serialu i siłą rzeczy poznawaliśmy jej specyficzne zachowania, zdecydowanie za bliską relację z rodzicami i brak życia towarzyskiego. Jej supermocą jest gadulstwo, a kilka scen dobrze podkreśla jej charakter, specyficzność i mimo wszystko urok, bo wydaje się sympatyczną postacią. Tak po prostu. Poznawanie mocy dr Mid-Nite jest zabawne, efektowne i szalenie ciekawe. Zresztą to samo można powiedzieć o Hourmanie. Scenarzyści spokojnie poświęcają czas, by powiedzieć, co i jak, oraz pokazać, jak to działa. Dzięki temu każdy widz dostaje klarownie to, na co czeka. I o to chodzi.
Czarne charaktery nie mają zbyt wiele do roboty, ale mimo wszystko jest w tym scena, która intryguje. Wiemy, że dyrektorka ma związek z Injustice Society of America, ale biorąc pod uwagę opowieść Pata o Fiddlerze, trudno na razie wysnuć wniosek, dlaczego mamy dwie postacie związane z tym złoczyńcą. Oczywiście moc związana z graniem na skrzypcach jest tak bardzo komiksowa, że chyba bardziej się nie da, ale mam nadzieję, że serial trochę to rozwinie, bo na razie wygląda to dziwnie i wzbudza jedynie konsternacje.
Stargirl potrafi dobrze operować równowagą pomiędzy komiksowością a historią nastolatków. Nawet gdy Courtney jest uroczo naiwna, póki co nie wchodzi to na rejony absurdu i głupoty, a staje się integralną częścią obranej konwencji. Ma to swoje zabawne momenty, głupkowate (w pozytywnym znaczeniu raczej) i takie luźne, bardziej przypominające podejście do opowiadania historii w latach 80. niż kiczowatego Arrowverse. Lekko i przyjemnie. Na razie nie ma za bardzo na co narzekać.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat