Station 19: sezon 1, odcinek 4 – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Sytuacja strażaków z tytułowej jednostki w Seattle robi się coraz bardziej skomplikowana. Nie łatwo jest też połączyć życie zawodowe z rodziną i domowymi obowiązkami. Najmocniej przekonuje się o tym Andy Herrera.
Sytuacja strażaków z tytułowej jednostki w Seattle robi się coraz bardziej skomplikowana. Nie łatwo jest też połączyć życie zawodowe z rodziną i domowymi obowiązkami. Najmocniej przekonuje się o tym Andy Herrera.
Odcinek można z łatwością podzielić na wątek zawodowy - w którym strażacy ruszają gotowi na zgłoszenie - i całą otoczkę romansowo-rodzinną, która zdecydowanie dominuje w serialu. I tak, jak bardzo twórcy próbują nam sprzedać pikantny romans pomiędzy Herrerą a Jackiem, tak bardzo im to nie wychodzi.
Zacznijmy jednak od tego, co wyszło najlepiej, czyli od części typowo poświęconej zawodowi strażaka. Tym razem akcje wyjazdowe zostały ograniczone do jednej, ale za to bardziej skomplikowanej. Motyw pożaru w zwykłym pensjonacie został rozpisany jak najbardziej prawidłowo. Krótki wstęp z zarysem problemu i postaci, pierwsza - mało znacząca akcja gaszenia małego ognia, a za jakiś powrót do pełnoprawnego pożaru, w którym są poszkodowani. Wszystko wyszło bardzo zgrabnie, dogranie, emocje dawkowano stopniowo, a w tak krótkim czasie zdążyliśmy nawet polubić zgorzkniałą parę sióstr i ich mały interes. Zaczęło nam na nich zależeć, co znacząco podnosi jakość odcinka. Nawet pomysł ze strzelającymi winami, które pryskają szkłem od wysokiej temperatury, prezentuje się tutaj ciekawie. Serial zdecydowanie postawił na jakość, a nie liczbę zadań dla ratowników i to się czuje od razu.
W odcinku pojawia się również niewielkie i mało skomplikowane wezwanie na gruncie ratownictwa medycznego, które stanowi miły przerywnik od regularnej akcji. Dało się to zauważyć również i w poprzednich odcinkach, co zazwyczaj sprawdza się bardzo dobrze. Jest to przeważnie krótka, zamknięta historia jednego bohatera, która pozwala na ciekawe i dość pouczające dialogi pomiędzy postaciami.
I w tym miejscu powoli zaczyna się kończyć ta dobra część epizodu. Niestety, serial kładzie bardzo duży nacisk na związki i romanse, co potrafi zmęczyć. Przez znaczną część odcinka byliśmy świadkami ukradkowych schadzek pomiędzy Herrerą i Jackiem . Jedna scena spokojnie by wystarczyła, by zrozumieć, jakie relacje ich łączą, jakie oczekiwania posiadają. Jednak w takiej formie, w jakiej nam podano, ich wątek nie do końca jednak zdaje egzamin. Przede wszystkim razi nudą i powtarzalnością. Co prawda, na końcu łopatologicznie tłumaczy się nam, dlaczego dla Herrery układ niezobowiązującego seksu jest najlepszą opcją, dla niej w tym momencie życia, to… my, jako widzowie dawno już to wiemy. Co więcej, przez jej zachowanie sympatyzujemy z Jackiem, co chyba nie do końca było założeniem twórców - chyba że pierwotnym planem było stworzenie głównej postaci, która pali za sobą mosty z widzami.
A tak trochę się dzieje w przypadku Andy Herrera. Pokazuje się nam ją jako główną protagonistkę serialu, twardą babkę, zdecydowaną i uparcie dążącą do celu, ale momentami rozhisteryzowaną, która traci grunt pod nogami i nie do końca radzi sobie, głównie sama z sobą. Nie jestem przyzwyczajona do takiej dychotomii przy kreacji postaci i po prostu mi to przeszkadza. Podobnie jak brak konsekwencji w prowadzeniu przyjaźni pomiędzy Mayą Bishop a Andy Herrerą. Poprzednie trzy odcinki pokazały relację solidną i niezachwianą. Bez zazdrości, zawiści i wypominania. Tym razem jednak dostaliśmy… typową babską dramę, którą karmiono widzów przez lata, głównie w telenowelach. Kilka fochów, nieporozumień, niedopowiedzeń i emocjonalnego szantażu. Trochę szkoda, bo pod tym względem liczyłam na coś więcej, na coś bardziej przemyślanego.
Rodzynek chirurgii - Ben Warren - dalej jest traktowany jako clown ekipy i chłopiec na posyłki w jednym. Ba, nikt nawet nie deleguje go do zadań medycznych, jeśli takowe się pojawiają, a przecież ciężko o bardziej doświadczoną osobę w ich zespole. I jest to tym bardziej dziwne, bo to właśnie wokół niego był wielki szum w trakcie planowania Station 19 jako spin-offu. Teraz jednak jego postać ma naprawdę marginalne znaczenie i czuje się po prostu jego niedosyt. A na sam koniec zadam pytanie: gdzie się podział deszcz w tym serialu? Przecież Seattle znane jest ze swojej kapryśnej pogody, a tymczasem strażacy cały czas pracują w pięknym słońcu.
Serial ewidentnie zmaga się z kilkoma problemami, które znacząco wpływają na jego odbiór. Z łatwością daje się zauważyć drobne błędy montażowe, a fabuła wydaje się być w fazie eksperymentów zmierzających do odnalezienia złotego środka. Ale, i tutaj naprawdę wielkie “ale”, serial ogląda się przyjemnie. Nie jest niczym spektakularnym, ale z odcinka na odcinek potrafi dostarczyć dobrej dawki akcji, dramatu i komedii. I to wystarczy, by sięgnąć po kolejny odcinek.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Paulina WiśniewskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat