Sztuka przetrwania
The 100 w drugim odcinku rozwija się poprawnie, pozostawiając wyraźne sygnały, że drzemiący w serialu potencjał jeszcze może zostać wykorzystany.
The 100 w drugim odcinku rozwija się poprawnie, pozostawiając wyraźne sygnały, że drzemiący w serialu potencjał jeszcze może zostać wykorzystany.
Na samym początku na Ziemi czeka na nas bardzo duże rozczarowanie, gdyż bohater przebity włócznią przeżył. W tym miejscu zaskakujący cliffhanger z premiery trochę traci swoją siłę, a motyw, który mógłby być uznany za odważny ze strony twórców, okazuje się popisem braku kreatywności. Mamy planetę pełną niebezpieczeństw, więc takie niespodziewane śmierci postaci nadałaby serialowi wiarygodności. W momencie, gdy okazuje się, że rdzenni mieszkańcy są chyba bardziej pokojowo nastawieni, czar pryska i The 100 zostaje pozbawione największej zalety: poczucia niebezpieczeństwa. Obawiam się, że tubylcy również będą cywilizowani, piękni i uroczy, gdyż w tej jednej scenie na końcu widać, że nadal przypominają ludzi. Wygląda na to, że twórcy tutaj oszczędzą i nie pokażą ocalałych po wojnie nuklearnej jakoś inaczej. Oby chociaż potrafili to sensownie wyjaśnić.
W obozie stu nadal trwa festiwal oklepanych schematów i klisz, które trochę irytują, a momentami nawet denerwują. Mowa o Adamie i siostrze samozwańczego przywódcy, którzy oczywiście musieli się w sobie zakochać od pierwszego wejrzenia. Gdyby jeszcze pokazano to rozsądnie, można byłoby przymknąć oko, ale po banalnej scenie z uroczymi motylkami pozostają jedynie negatywne odczucia. Twórcy próbują udowodnić, że to grupa przestępców, ale wszyscy wyglądają jak banda młodzików, których jedyną zbrodnią jest nieposiadanie rozumu. Jak inaczej wyjaśnić zachowanie na planecie, gdzie zamiast zorganizować się i stworzyć sobie warunki, sprawiają wrażenie dzieciaków na szkolnej imprezie z ogniskiem? Absurdem jest końcówka z posiłkiem, gdzie nagle w świecie bez zasad wszyscy potulnie zdejmują bransoletki, by sobie zjeść. Skoro nie ma reguł, dlaczego ktokolwiek tutaj słucha się hałaśliwego człowieka? Kwestia tego rzekomego przywództwa powinna zostać solidniej nakreślona, bo na razie wszystko wyciągnięte jest z rękawa.
[video-browser playlist="634010" suggest=""]
Na szczęście trójkąt miłosny aktualnie stoi sobie w tle i nie odgrywa żadnej roli. Widzimy rywalizację dwóch chłopców o jasnowłosą piękność, ale są to na razie sporadyczne przypadki, które nie rażą. Co innego samo zachowanie oblubieńców, gdyż z jednej strony mamy syna kanclerza, którym wyraźnie łatwo da się manipulować, a z drugiej jest Finn, który okazuje się tym dobrym, ale szkoda, że jednocześnie głupim. Po wydarzeniach z premiery, gdy weszli do rzeki i pojawił się wąż ludojad, powinni się nauczyć omijać takowe szerokim łukiem. Na tle wydarzeń z poprzedniego odcinka sielankowe sceny w rzeczce są idiotyczne. Na razie żadna postać na Ziemi, łącznie z główną bohaterką, nie przekonuje i nie wzbudza żadnych emocji.
Wydarzenia na stacji są ciekawsze, gdyż przoduje tam polityka i walka o władzę. Dr Griffin robi wszystko, aby odkryć, że ludzie na planecie mają się dobrze i można na niej zamieszkać. Wszystko tutaj rozgrywa się poprawnie, a postacie to także wielkie stereotypy: kanclerz o złotym sercu, służbista przestrzegający prawa co do joty czy dobrotliwa i ufna pani doktor. Nie do końca przekonuje wątek pani doktor, która chce zejść na planetę, by, jak przypuszczam, nawiązać kontakt. Plan dobry, ale po co ta tajemnica? Raczej Kane nie posunąłby się do tak drastycznych kroków, bo wydaje się, że pod tą służbistością zależy mu na przetrwaniu ludzkiej rasy. Najlepiej pod jego przywództwem.
Jak premierowy odcinek oglądało się całkiem przyjemnie, tak rozwój drugiego idzie w złą stronę. Zachowania stu bohaterów na planecie są zbyt współczesne i mało rozsądne, a na stacji nie dzieje się tyle co w premierze. Tworzenie postaci i relacji w taki sposób, by młodzież mogła się z nimi identyfikować, jest ruchem zrozumiałym, ale wiele seriali pokazało, że można to zrobić z głową oraz zachowaniem podstawowych cech. Stacja The CW jednak robi wszystko po linii najmniejszego oporu. Cały czas odnoszę wrażenie, że ktoś z włodarzy obejrzał przypadkiem Ziemię 2 i stwierdził: "Zróbmy to samo, tylko z nastolatkami". Oby jednak mieli na ten serial jakiś ciekawszy pomysł.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat