Terapia bez trzymanki - sezon 2, odcinki 7-8 - recenzja
Data premiery w Polsce: 27 listopada 2024W najnowszych odcinkach Terapia bez trzymanki zaprezentowała dwa oblicza. Jeden był całkowicie nastawiony na komedię, a w drugim nie brakowało dramatów. Świetne epizody!
W najnowszych odcinkach Terapia bez trzymanki zaprezentowała dwa oblicza. Jeden był całkowicie nastawiony na komedię, a w drugim nie brakowało dramatów. Świetne epizody!
Siódmy odcinek był pełen humoru za sprawą Jimmy’ego, który przeprowadzał swoją tytułową terapię na pacjencie. Zmusił niepewnego siebie Dana do towarzyszenia mu w zażegnywaniu różnych kryzysów, z którymi musiał się mierzyć danego dnia. Choć to Jimmy grał pierwsze skrzypce w dostarczaniu komediowych tekstów, gdy rozmawiał z pedagogiem szkolnym czy Seanem, to Dan uzupełniał te gagi swoją obecnością. Jego niezręczność bawiła, ale ostatecznie i on potrafił się wykazać podczas "jimmizmu", gdy niespodziewanie dał dobrą radę Brianowi i Charliemu w sprawie adopcji dziecka. Ta postać okazała się ważnym elementem fabuły tego odcinka. Szkoda, że częściej nie oglądamy pacjentów Jimmy’ego w tego rodzaju rolach.
Rozterki Briana i Charliego związane z adopcją dziecka idą dość przewidywalnym torem, ale pod względem komediowym aktorzy dobrze wywiązują się ze swojego zadania. Romantyczny wątek Gaby i Derricka niczym nie zaskakuje. Między postaciami jest duża chemia. Aż kibicuje się tej dwójce, aby w końcu poszli na randkę i zostali oficjalnie parą.
Twórcy bardzo namieszali w wątku Liz i Dereka. Zaczęło się od zabawnych komentarzy Paula, który wiedział, co nadchodzi. Tak naprawdę bardziej czekaliśmy na to, jakie będą konsekwencje pocałunku z Makiem, a nie na sam moment zdrady. I rzeczywiście sporo emocji przyniosła scena, w której bohaterka przyznała się swojemu mężowi do popełnienia błędu. Przyzwyczailiśmy się do tego, że Derek wszystkie docinki kwituje żartem i uśmiechem, więc widząc, jaki zawód sprawiła mu Liz, współczuliśmy mu. Ten kontrast był uderzający, a Ted McGinley spisał się świetnie.
Z kolei wątek konfliktu Alice i Summer został zakończony bez polotu, choć trzeba przyznać, że rapowana piosenka z przekleństwami rzeczywiście wpadała w ucho. Twórcy chcieli zamknąć szybko ten temat, aby zrobić miejsce na ten bardziej istotny, gdy Jimmy dostrzegł w restauracji uśmiechniętych Alice, Briana i Louisa. Trzeba podkreślić, że to był znakomity cliffhanger.
W efekcie ósmy epizod Terapii bez trzymanki rozpoczął się od retrospekcji wszystkich bohaterów. Naprzemiennie pokazywano perspektywy Louisa, Jimmy’ego, Alice i przyjaciół. Od szczęśliwych momentów po tragedię i konsekwencje śmiertelnego wypadku Tii. Każdego dotknęła ta śmierć. Na pewno bardziej interesowały flashbacki Louisa, bo o tej postaci niewiele wiedzieliśmy. Wyjawiono, że przed tym zdarzeniem był w szczęśliwym związku z narzeczoną, aby później zakończyć relację przez poczucie winy. Budził współczucie, bo też cierpiał z powodu błędu, który popełnił, gdy jechał autem pod wpływem alkoholu. Duża w tym zasługa Bretta Goldsteina, który znowu zagrał bardzo dobrze.
Choć retrospekcje ciekawiły, to jednak niecierpliwie wyczekiwałam reakcji Jimmy’ego na widok córki i Briana w towarzystwie osoby, która zabiła jego żonę. Mężczyzna niespodziewanie zachował spokój, choć widać też było, że emocje się w nim kotłują. Brian nie rozluźnił atmosfery, bo przedstawił historię, jak spotkał się z Louisem. Fascynowało, że Michael Urie potrafił odegrać scenę z dokładnie taką samą energią, jak kilka odcinków wcześniej. Tym razem ten barwny słowotok mniej bawił, bo jednak Jimmy nie był w humorze na tego typu obrazowe historie.
Jimmy nie był również gotowy na szczere wybaczenie Louisowi w dalszej części epizodu, bo gdyby tak było, to nie kazałby mu zniknąć z jego życia i nie zabroniłby mu spotykania się z jego córką i przyjaciółmi. Te słowa strasznie raniły. W tej chwili nie rozumieliśmy, dlaczego Jimmy postąpił tak okrutnie, ale później wyjaśnił, że widząc go, przypomina sobie, jak zawiódł Alice jako ojciec. Mniej więcej to samo oglądaliśmy wcześniej, gdy Louis rozstał się z narzeczoną, mówiąc jej, że przez nią nie może zapomnieć o wypadku, który spowodował. Scenarzyści naprawdę zaimponowali mi poprowadzeniem fabuły tego odcinka.
Liz i Derek przeżywali kryzys w związku. Sytuacja nie była wesoła, ale lekkości wątkowi dodał humor. Poszukiwania kamieni do obróbki bawiły, a konfrontacja Dereka z Makiem skończyła się na wychwalaniu kobiety i kuflu piwa. Derek przyznał, że zignorował uczucia żony i wynagrodził jej to, sprowadzając synów na wspólną kolację. To był piękny gest, który podnosił na duchu.
W odcinku przewinął się jeszcze wątek Paula, który potrzebował wizyty u neurolożki, ale nie chciał iść na nią sam. Jego nieumiejętność okazywania uczuć wykorzystano do kolejnych, ale za to udanych żartów. Ostatni drink z Jimmym był dobrym finałem epizodu, bo w pewnym sensie ugruntowywał ich szorstką przyjaźń.
Dwa nowe odcinki Terapii bez trzymanki przyniosły sporo emocji. Siódmy rozśmieszał, a ósmy skupił się na dramacie bohaterów, ale nie zabrakło w nich psychologicznych analiz problemów, z którymi zmagają się postacie. Zawsze coś z czegoś wynika, dlatego łatwo jest nam zrozumieć ich uczucia. I świetnie jest to wykorzystane w fabule, która nie stoi w miejscu, choć jest to serial, który mógłby wpaść w stagnację. Tak się nie dzieje, dlatego każdy odcinek ogląda się z przyjemnością i poczuciem dobrze spędzonego czasu.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1978, kończy 46 lat