Terapia bez trzymanki - sezon 1, odcinki 4-5 - recenzja
Data premiery w Polsce: 21 listopada 2024Serial Terapia bez trzymanki nie wznosi się ponad przeciętność, ale jest coraz przyjemniejszy. Nowe odcinki pozwalają nam polubić bohaterów, dzięki czemu z większym zainteresowaniem śledzimy ich losy.
Serial Terapia bez trzymanki nie wznosi się ponad przeciętność, ale jest coraz przyjemniejszy. Nowe odcinki pozwalają nam polubić bohaterów, dzięki czemu z większym zainteresowaniem śledzimy ich losy.
Odcinki w Terapii bez trzymanki są krótkie, ale treściwie. Okazuje się, że historia skrywa wiele ciekawych szczegółów, które są warte odkrycia. W czwartym odcinku mocno skupiamy się na postaci Liz, którą wcześniej posądzono o przesadne matkowanie i wsadzanie nosa w nie swoje sprawy. Bohaterka jest jak najbardziej świadoma swojego zachowania. Kobiecie było przykro, gdy jej syn wolał spędzić czas z kolegami, a nie z rodziną, a do tego Jimmy na nią nakrzyczał. Dzięki temu rozmowa z Gaby odpowiednio wybrzmiała. Mogliśmy spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy. Bohaterki pogodziły się i zaprzyjaźniły. Humory zaczęły im dopisywać, więc nie zabrakło kilku (raczej średnich) żartów. A to sprawiło, że atmosfera w serialu stała się bardziej pozytywna.
Warto pochwalić Jasona Segela, który pokazał się ze znakomitej strony podczas konfrontacji jego bohatera z Liz. Wybuch złości był niezwykle ekspresyjny, zabawny, ale też niemiły dla kobiety. Aktor znakomicie zagrał w scenie, gdy z całych sił próbował być fajnym ojcem i niezręcznie rozmawiał z córką o seksie. Śmiech wywoływała jego wizyta u pacjentki z nerwicą natręctw oraz scena, gdy rozmawiał z Connorem i skakał na trampolinie. Segel udowodnił, że jest świetnym aktorem komediowym. To jego zasługa, że ten czwarty odcinek błyszczy na tle pozostałych.
Jimmy zachowuje się nieodpowiedzialnie i nieprofesjonalnie w stosunku do Seana – naciskał, aby mężczyzna opowiedział o misji w Afganistanie. Wątek tego pacjenta rozwija się dość przewidywalnie. Kryzysy Seana, który tłamsi w sobie poczucie winy, chwytały za serce, a sytuacja z wieży ciśnień emocjonowała. Z bohaterem nie jest dobrze. Do tego Paul – na prośbę Alice – postanowił pomóc Jimmy’emu. Dzięki temu końcówka piątego epizodu, gdy wyjawił mu swoją tajemnicę, poruszała. Wytłumaczono wszystkie obawy bohaterów. Dobrze, że Paul się przełamał i zadzwonił do córki ze smutną informacją.
Dzięki Harrisonowi Fordowi postać Paula staje się coraz bardziej interesująca – podobnie zresztą jak jego historia. Bohater zdaje sobie sprawę, że nie zatrzyma czasu, ale jest mu trudno się z tym pogodzić. Wątek choroby jest prosty, ale poruszający. Daje do myślenia to, że nawet tak doświadczony mężczyzna (terapeuta!) waha się, aby wyjawić prawdę swojej córce (niezła Lily Rabe). Można powiedzieć, że po rozmowie z Seanem dokonała się obustronna terapia, co pasuje do głównego motywu serialu. Cieszy, że Paul poszedł za swoją radą i też się przełamał przed Meg. Szkoda, że nie pokazano nam całego telefonicznego wyznania. Można było wycisnąć więcej emocji z tego wydarzenia. Mimo wszystko świadczy to o rozwoju bohatera, który jest bardzo oporny wobec zmian, z którymi musi się mierzyć w podeszłym wieku.
Wątek Paula przykuwa uwagę nie tylko ze względu na świetnego Harrisona Forda. Przezabawna była jego konfrontacja z Brianem. Zderzyły się ze sobą dwie różne osobowości. Sceny pomiędzy nieco szorstkim, sarkastycznym i zmęczonym Paulem a pełnym energii i entuzjazmu prawnikiem były pełne humoru. Dzięki Michaelowi Uriemu ten serial jest pogodniejszy i bardziej radosny – chociaż motyw obawy, że zostanie odrzucony przez swojego chłopaka, jest raczej nudny. Podobną funkcję pełni w produkcji Jessica Williams jako Gaby, z którą Harrison Ford ma coraz śmieszniejsze sceny – np. śpiewali razem piosenkę w samochodzie. Można mieć zastrzeżenia tylko do jego rozmów z Alice w parku, bo zaszwankował montaż. Trudno powiedzieć, czy wynika to z lenistwa, czy po prostu twórcy mieli za mało nagranego materiału, aby poskładać te ujęcia w spójną całość. Mimo wszystko Paul i Alice tworzą najlepszy duet w serialu.
Terapia bez trzymanki to produkcja, która jest zwarta i treściwa. Szkoda, że nie pozostawia widzom miejsca na analizę emocji i uczuć bohaterów. Twórcy dają nam jasne odpowiedzi, co z pewnością wynika z krótkiego metrażu. Nie ma czasu na zagłębianie się w psychikę postaci. Wyjątkiem był Paul, bo wreszcie dowiedzieliśmy się, z czym się musi mierzyć. Jest jeszcze postać Grace – wydawało się, że odegra większą rolę, a zupełnie przepadła po cliffhangerze z trzeciego odcinka.
Terapia bez trzymanki daje nam sporo życiowych rad i uczy, aby nikogo nie oceniać po pozorach. To niezła rozrywka z coraz lepszym humorem. Zastanawiam się jednak, czy serial stać na więcej.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat