Terror: Dzień Hańby: odcinek 1 i 2 - recenzja
Data premiery w Polsce: 21 listopada 2024Terror: Dzień Hańby to 2. sezon serialu Terror, który opowiada całkowicie nową historię. Czy warto obejrzeć? Oceniam bez spoilerów.
Terror: Dzień Hańby to 2. sezon serialu Terror, który opowiada całkowicie nową historię. Czy warto obejrzeć? Oceniam bez spoilerów.
Terror: Dzień Hańby to całkowicie inny serial niż w pierwszym sezonie. Bardzo szybko okazuje się, że ta nowa historia to też kompletnie inny klimat, inny sposób realizacji oraz czerpanie z innych instrumentów do budowy grozy. Wszelkie porównania do poprzednika są oczywiście naturalne, bo Terror wyznaczył pewien kierunek dla tej antologii i to też działa niekorzystnie na Dzień Hańby. Czuć, że to, co najlepiej działało w pierwszej serii, tutaj jest nieobecne, a to, co dostajemy w zamian, nie jest tak atrakcyjne.
Przede wszystkim serial bardziej opiera się na odtwarzaniu rzeczywistego horroru, jakim było internowanie Amerykanów japońskiego pochodzenia w czasie II wojny światowej. Dlatego mniej w tym grozy wywoływanej przez zdarzenia nadnaturalne, a więcej próby ukazywania horroru codzienności zwykłych ludzi, którzy trafiali do obozów tylko dlatego, że płynęła w nich japońska krew. Z tego powodu 2. sezon Terroru można odbierać bardziej jak serial historyczny, który pokazuje niechlubny epizod z dziejów Stanów Zjednoczonych niż serial grozy związanej z czymś z innego świata. Pojawiają się rodzinne dramaty, paranoja i smutny obraz braku człowieczeństwa. Pierwsze dwa odcinki wprowadzają widzów w te realia, pokazując, jak życie bohaterów się zmienia i jak na to wpływają ich osobiste perypetie, ale wiele rzeczy pozostawia zbyt wiele do życzenia. Nawet pomimo tego że wszystko realizacyjnie wygląda dobrze, wszystkie elementy wydają się na swoim miejscu i momentami jest nieźle.
Ten realizm był też obecny w pierwszym sezonie, ale z uwagi na osadzenie akcji w takiej, a nie innej lokacji oraz budowanie przerażającego zagrożenia, działało to wyśmienicie. Pierwsze dwa odcinki miały tak kapitalnie budowane napięcie, że oglądało się je w pełnym skupieniu, zaangażowaniu i uwadze. To była jedna z najważniejszych zalet tej serii, która w drugiej jest praktycznie nieobecna. Tak, jak Edward Berger potrafił w pierwszym sezonie pokazać mistrzowską budowę napięcia, tak Josef Kubota Wladyka (reżyser pierwszych odcinków 2. sezonu, Amerykanin z japońskimi i polskimi korzeniami) ponosi w tym aspekcie porażkę. Napięcia praktycznie nie ma w obu odcinkach i przez to zbyt często serial staje się monotonny, a nawet nudny, bo wiele się nie dzieje, a nie ma atmosfery, która by wciągała nas w ten świat. Pod tym aspektem nie czuć w tym klimatu, który miałby za zadanie pokazać coś wyjątkowego i nadać temu sezonowi jego tożsamości. Wszystko wydaje się puste, obojętne i pozbawione tego pazura, który przyciągał do pierwszej serii. Pod tym kątem premiera 2. sezonu bardzo rozczarowuje.
Kłopot jest też z nadnaturalnym zagrożeniem, czyli widmem zaczerpniętym z japońskiego folkloru. Wiemy, że odpowiada za tajemnicze zgony w pierwszych odcinkach, ale nie wywołuje żadnych emocji ani zainteresowania. Tej postaci jest bardzo niewiele w tych odcinkach, jej motywacje są banalnie przedstawione, a znaczenie jest wręcz marginalne. Ta istota jest tak bardzo zepchnięta w tło opowieści, że tak naprawdę przestaje mieć znaczenie i nie wzbudza żadnej ciekawości. Ot, pojawia się w kilku scenach, robiąc to i owo i koniec. Twórcom wyraźnie bardziej zależy na przedstawieniu losów Amerykanów japońskiego pochodzenia w tych obozach i można odnieść wrażenie, że wątek nadnaturalny im ciąży. Wydaje się wciśnięty na siłę i póki co zbyteczny. A szkoda, bo potencjał czerpania z japońskich podań jest ogromny.
Na pewno plusem 2. sezonu Terroru jest mniej ograna obsada poza kultowym Georgem Takei w niewielkiej roli. Trudno zarzucić aktorom braku starań, wkładania serca w budowę swoich postaci i ich emocjonalny rozwój. To jest obecne w tych odcinkach, ale... zarazem wszystko jest zaledwie poprawne. Nie ma tu wybitnych osobowości, charyzmatycznych bohaterów czy kogokolwiek, kto obecnością na ekranie wzbudzałby zainteresowanie i emocje. Tak jak Ciarán Hinds czy Jared Harris w pierwszym sezonie. Rozpisanie postaci nowej serii wydaje się zbyt powierzchowne i przez to też niezbyt warte uwagi, bo nie dostajemy w tym aspekcie nic i nikogo, kogo losy byłby atrakcyjne i ekscytujące. Nawet tyczy się to centralnej postaci Chestera, który choć jest najjaśniejszym punktem odcinków, jego wątek jest przeciętny, a on sam nie ma zbyt wiele do zaoferowania.
Terror: Dzień Hańby to nie jest zły serial, bo wszystko jest dziwnie poprawne. Niby większość klocków pasuje na swoje miejsce, ale brak temu napięcia i tempa, by ta historia potrafiła na serio zainteresować. Zbyteczny wątek nadnaturalny w pierwszych odcinkach nie zachęca... Są dobre momenty, potencjał jest dostrzegalny, ale jest on niewykorzystywany. Spadek jakości w porównaniu do pierwszej serii jest odczuwalny.
Serial zadebiutuje w Polsce już 15 sierpnia o 22:00 na AMC Polska
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat