The Boys - sezon 2, odcinek 5 - recenzja
Data premiery w Polsce: 21 listopada 2024The Boys to nie tylko krew, terror, akcja i czarny humor. Serial daje też mocny przekaz o realiach budowania medialnego wizerunku przez korporacje. Emocji nie brakowało. Oceniam spojlerowo.
The Boys to nie tylko krew, terror, akcja i czarny humor. Serial daje też mocny przekaz o realiach budowania medialnego wizerunku przez korporacje. Emocji nie brakowało. Oceniam spojlerowo.
Najnowszy odcinek The Boys otworzyła scena z planu filmowego, nad którym pracuje Siódemka. Moment zaskoczenia, który mógł wywołać śmiech, szybko minął, ponieważ chwilę później dostaliśmy odpowiedź, co twórcy chcą nam tym przekazać. Mianowicie w swoim stylu nawiązali do zakulisowych kontrowersji z kręcenia filmu Liga Sprawiedliwości. A żeby nie było żadnych wątpliwości, to nawet padło imię niesławnego scenarzysty, a tytuł produkcji też wskazywał na DCEU. Poza tym fizyczne podobieństwo supków i ich mocy do klasycznych superbohaterów z komiksów jeszcze mocniej działało na wyobraźnię i odbiór sytuacji.
The Boys tworzą świetny komentarz do tego, jak we współczesnym świecie tworzy się wizerunek aktorów czy celebrytów, aby zyskiwali popularność i dobrze się sprzedawali w mediach. Najbardziej uderza, jak wykorzystuje się do tego ich prywatne życie, jak w przypadku Queen Maeve. Sytuacja tej bohaterki wywołuje wiele emocji. Z jednej strony jest traktowana przedmiotowo, jako produkt do sprzedaży. To oburza, ponieważ wygląda to bardzo realistycznie. Z drugiej strony Maeve jest torturowana psychicznie przez Homelandera, a do tego boi się o życie Eleny. Choć wolelibyśmy oglądać te postacie w akcji, to intrygujący sposób rozwijania tej historii sprawia, że nawet aż tak za tym nie tęsknimy.
Trochę inaczej wygląda sprawa z Deepem, twórcy podejmują ten sam problem, tylko z tą różnicą, że celem jest odbudowanie pozytywnego, medialnego wizerunku. W jego przypadku akurat jest to pokazane bardziej humorystycznie, bo sam bohater jest rozbrajająco naiwny i tylko skupia się na powrocie do Siódemki. Szkoda, że tak niewiele oglądamy Deepa, ponieważ za każdym razem dostarcza sporo komediowych scen, jak choćby ta reklama Kolektywu. Ale zapowiada się, że nie powiedział ostatniego słowa i przy współpracy z Maeve jeszcze zabłyśnie. Będzie ciekawie.
Z kolei wątkiem, który najbardziej nawiązuje do prac na planie Ligi Sprawiedliwości, był ten z A-Trainem. Po pierwsze miał wątpliwości, co do swojej kwestii w filmie, co skończyło się ostatecznie groźbami w jego kierunku. Różnice w wizji artystycznej to dość uniwersalny temat, ale jasno pokazano, jak mało do powiedzenia mają aktorzy, a w tym wypadku nawet taki superbohater. Ale trzeba przyznać, że Jessie T. Usher zagrał pożegnanie z Siódemką poruszająco. Ta postać jest okropna i egoistyczna, ale wzbudził tym występem współczucie. Jeszcze bardziej aktualny temat podjęto w rozmowie A-Traina ze Stormfront, która zachowała się wobec niego niezwykle rasistowsko. Słowa raniły na wskroś. Twórcy wykazali się dużą odwagą, aby w tak dobitny sposób pokazać problem w przemyśle filmowym, jak i w codziennym życiu w USA. To był mocny przekaz.
Postacią, która kradnie show w tym sezonie, jest Stormfront. Błyszczy w każdej scenie, czy to w konfrontacji ze Starlight, A-Trainem, czy Homelanderem. I trudno jeszcze określić, jaki ma konkretny cel, więc okrywa ją aura tajemniczości. Jak się okazuje jest w stanie też postawić się (nie tylko słownie) Homelanderowi, który przysmażył jej biust, co jeszcze bardziej intryguje. W końcówce mogliśmy oglądać seks tych superbohaterów, co wyglądało dość zabawnie, ponieważ opierał się na sile, namiętności i supermocach. Ale przyznam, że po tym serialu spodziewałam się trochę bardziej wyzywających scen, a nie tylko podniebnych wygibasów. Szczególnie, że Antony Starr nie raz grał w takich scenach, jeśli przypomnimy sobie Banshee. Więc tak naprawdę bardziej zwraca uwagę to, że Homelander zapałał uczuciem do Stormfront, niż ich zbliżenie. Teraz bohaterka jeszcze łatwiej go zmanipuluje, wykorzystując jego zwichrowaną psychikę.
Skoro jesteśmy przy Homelanderze, to Antony Starr znowu w tej roli był znakomity. Bohater łączy w sobie skrzywiony humor, ego z groźbą mordu. I choć łatwo można było się domyślić, że wymordowanie protestujących ludzi laserem z oczu to fantazja, to nie znaczy, że nie mogłoby do tego dojść. To były bardzo makabryczne obrazki, ale aż tak nie wciskały w fotel. Większe wrażenie zrobiła Kimiko, która zabija ludzi na zlecenie. Wyglądało to bardziej okrutnie i krwawo niż z Homelanderem, ponieważ mordowała własnymi rękoma bardzo brutalnie. Natomiast sam wątek Kimiko i Frenchiego trochę przygasł. Na szczęście wciąż jest w nim sporo emocji, więc nie nudzi.
Wątek Butchera i reszty chłopaków nie prezentował się zbyt okazale, aż do momentu, gdy pojawił się Black Noir. W końcu zobaczyliśmy go w akcji i od razu z łatwością dobrał się do skóry naszym bohaterom. Billy przytomnie wykorzystał fakt posiadania zdjęć syna Homelandera, czym może szantażować Vought. Może nie o takie zakończenie tej konfrontacji nam chodziło, ale cała sytuacja nawet trzymała w napięciu. Twórcy też sporo czasu poświęcili silnej relacji Butchera z Hughiem, która ma swoje korzenie w przeszłości związanej z Lennym. To sporo wyjaśnia, ale nie dynamizuje wydarzeń. Do tego Billy przez historię z żoną jakby zmiękł, co burzy jego wizerunek człowieka, który nie zna granic ani litości. Choć ma to wszystko sens i jest potrzebne do rozwoju postaci, to testuje to cierpliwość widzów.
I nie można zapomnieć o najważniejszym bohaterze tego odcinka, na którego fani komiksu czekali z utęsknieniem. Mowa oczywiście o Terrorze, który już pojawił się w pierwszym sezonie. W nowym odcinku mogliśmy oglądać psiaka dłużej na ekranie, a twórcy w trochę bardziej stonowany sposób nawiązali do jego komiksowego odpowiednika. Nawet z pyska go przypominał. Znakomity casting, jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało.
Najnowszy odcinek The Boys był bardziej wciągający od poprzedniego, ponieważ oglądaliśmy więcej dynamicznej akcji. Krew również lała się strumieniami. Ważne też, że serial ma coś istotnego do przekazania, a nie bazuje tylko na jatce czy prostych emocjach. Przez to Butcher nieco przygasł, ale wygląda na to, że się odrodzi w kolejnych odcinkach. Szczególnie, że twórcy wprowadzili postać Lamplightera (Shawn Ashmore) za sprawą Stormfront. To zapowiada nowe i miejmy nadzieję większe emocje. Wszystko jeszcze przed nami!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat