„The DUFF [#ta brzydka i gruba]”: Dobra komedia, słaby film dla młodzieży – recenzja
Data premiery w Polsce: 17 kwietnia 2015"The DUFF [#ta brzydka i gruba]" to obraz bardzo mieszany. Z jednej strony - świetna komedia, z drugiej - schematyczny film młodzieżowy. Dlatego albo można się dobrze bawić, śmiejąc się z dowcipów i zabawnych docinek bohaterów, albo narzekać na powtarzalność. Wybór zależy, oczywiście, od widza.
"The DUFF [#ta brzydka i gruba]" to obraz bardzo mieszany. Z jednej strony - świetna komedia, z drugiej - schematyczny film młodzieżowy. Dlatego albo można się dobrze bawić, śmiejąc się z dowcipów i zabawnych docinek bohaterów, albo narzekać na powtarzalność. Wybór zależy, oczywiście, od widza.
To, co chciałabym zaakcentować – nie czytałam książki. Nie wiem, o czym jest papierowa wersja „The DUFF’’; nie wiem również, czy film można nazwać bardziej ekranizacją powieści czy może jedynie produkcją bazującą na motywach. Dlatego „The DUFF” będę oceniać jedynie jako osobne dzieło, bez żadnych konotacji z papierową wersją.
„The DUFF” opowiada historię Bianki, która dzięki byłemu przyjacielowi z dzieciństwa dowiaduje się, że jest uważana za DUFF – designated ugly fat friend, czyli tę osobę z grupki znajomych, która jest uważana za najbrzydszą i najłatwiej dostępną. Jak można się domyśleć, Biance to zupełnie nie pasuje, dlatego prosi znienawidzonego przez siebie Wesleya, by pomógł jej się zmienić na lepsze – zwłaszcza że chciałaby zdobyć serce artysty, Toby'ego.
Po opisie chyba już się domyślacie, jak to się skończy - i uwierzcie mi, macie rację. To jest właśnie największa wada „The DUFF” – film daje nadzieję na przełamanie schematów, zwłaszcza na początku, gdy głos Mae Whitman opowiada o zmianach, jakie zaszły w nastoletnim społeczeństwie. Widz dostaje sygnał, że film zerwie ze stereotypowymi podziałami w amerykańskich młodzieżowych produkcjach – czyli koniec z główną suką, nie takim złym i głupim sportowcem, brzydkim geekiem itd. Niestety, tak nie jest, a im dalej w las, tym więcej klisz, zwłaszcza jeśli chodzi o główne postacie. Jeśli spojrzymy na bohaterów pobocznych, nie można narzekać - przyjaciółki Bianki wymykają się szufladkom, tak samo nauczyciele. Szkoda, że tego samego nie spróbowano z głównymi bohaterami.
Nie zmienia to faktu, że postacie są bardzo sympatyczne i nie brak im uroku, a ich rożne wady są tylko następnymi powodami do śmiechu, a nie irytacji. Co więcej, główne postacie, grane przez Mae Whitman i Robbiego Amella, mają naprawdę niesamowitą chemię, wiec to, że ich historia idzie przetartymi już wiele razy ścieżkami, zupełnie nam nie przeszkadza.
[video-browser playlist="682663" suggest=""]
Jednakże tu napotykamy drugi problem „The DUFF”: do roli nastolatków znów wzięto aktorów w okolicy trzydziestki - i to widać, zwłaszcza po wspomnianym Amellu. Mimo że tej części widowni, która jest zainteresowana mężczyznami, popatrzeć na aktora będzie przyjemnie (nie tylko z powodu jego gry), to niestety, widać po nim jego wiek. Miejmy więc nadzieję, że zamiast szukać dziewczyny w liceum, aktor zajmie się raczej ratowaniem świata i kontrolą nad ogniem. Ten problem ma też drugie dno, ponieważ, o ironio, im starszy jest aktor, tym lepiej wciela się w nastolatka. Mae Whitman w roli niezadowolonej nastolatki wypada świetnie. Oby miała jak najczęściej do czynienia z komedią, bo Bianca bez Whitman nie byłaby nawet w połowie tak zabawna. Nick Everest jest odpowiednio blady i artystyczny, a jego profesjonalne machnięcia włosami powinny dostać osobny kanał tutorialowy. Przez to tym bardziej czuć niedociągnięcia Belli Thorne, której rola naprawdę mogłaby zostać świetnie zagrana – zwłaszcza że fizycznie Bella jest stworzona do ról pięknych Królowych Pszczół. Niestety widać, że z czasem aktorka przestaje dawać sobie radę i gdy powinna pójść w zupełną groteskę oraz absurdalność, nie ma na to sił (albo warsztatu) i zachowuje się jak Queen Bee z serialików Disneya. Jednak mimo że ona nie daje rady, ratują ją inni aktorzy, z Romany Malco i Kenem Jeongiem na czele, którzy choć nie maja wielu scen, pewnie wywołają niejeden uśmiech na twarzach widzów.
Przed premierą filmu rozgorzała dyskusja na temat tego, dlaczego „brzydką i grubą" gra ładna aktorka. I tu uspokoję krytyków: produkcja pokazuje od początku, że uroda nie chroni przed zostaniem tym gorszym z paczki, ponieważ, jak mówi Bianca, ,,każdy jest czyimś DUFF-em". I to jest moc tego filmu - mimo wielu schematów główne przesłanie jest wyraźne, a to najważniejsze.
Zobacz również: „Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy” – oto nowy zwiastun!
Warto pójść na "The DUFF", ponieważ to ciepła, przyjemna komedia, w sam raz na piątkowy wieczór. Widz na pewno nie wyjdzie z kina zawiedziony i na pewno nieraz zaśmieje się na głos – właśnie dzięki absurdowi lub ciętym tekstom. Ten film to świetna zabawa, ale tylko dla tych, których nie drażnią młodzieżówki i ich schematy. Polecam go wszystkim, którzy lubią się pośmiać, choć z przymrużeniem oka, ponieważ „The DUFF” może nie jest następcą „Mean Girls”, ale to na pewno najlepszy sposób, by zrelaksować się po męczącym tygodniu – samemu lub ze znajomymi.
Poznaj recenzenta
Anna OlechowskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat