The Expanse: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Data premiery w Polsce: 3 listopada 2016Syfy kontynuuje ambitny plan powrotu do tworzenia seriali na miarę Battlestar Galactica. Dark Matter i Killjoys zawiodły, ale za to pierwszy odcinek The Expanse daje nadzieję, że doczekamy się naprawdę udanej telewizyjnej produkcji SF, z akcją osadzoną głównie w kosmicznej pustce.
Syfy kontynuuje ambitny plan powrotu do tworzenia seriali na miarę Battlestar Galactica. Dark Matter i Killjoys zawiodły, ale za to pierwszy odcinek The Expanse daje nadzieję, że doczekamy się naprawdę udanej telewizyjnej produkcji SF, z akcją osadzoną głównie w kosmicznej pustce.
Recenzja pierwotnie opublikowana 4 grudnia 2015.
Serial The Expanse to ekranizacja serii powieści fantastyczno-naukowych autorstwa Jamesa S.A. Coreya. Już pierwszy tom, Przebudzenie Lewiatana cz. 2 , z miejsca stał się przebojem, może głównie dzięki temu, że pozycję tę gorąco polecał George R.R. Martin. Dlaczego zaś twórca Pieśni Lodu Ognia tak się zaangażował? Bo Corey to pseudonim dwóch pisarzy: Daniela Abrahama i Tya Francka, obu Martinowi bliskich, z których ten drugi przez lata był nawet jego asystentem. Choć pewnie i bez tego książka poradziłaby sobie całkiem nieźle.
To space opera pomieszana ze sporą ilością grozy, a także silnie z kryminałem, bo część akcji to wątek poszukiwania zaginionej dziewczyny przez iście chandlerowskiego detektywa, pracującego na stacji Ceres. Mamy więc tu i śledztwo, i statki kosmiczne, i walki w gwiezdnej pustce, i horror, zwłaszcza w pierwszych scenach, w których Corey świetnie operuje tajemnicą. Głównym wątkiem jest natomiast narastające niebezpieczeństwo wojny między Ziemią, Marsem a Pasiarzami, czyli mieszkańcami pasa asteroid, gdzie wydobywa się surowce.
Dokładnie to wszystko w pierwszym odcinku daje nam The Expanse - z dodatkiem ciekawie zarysowanej wizji przyszłości, szczyptą seksu w stanie nieważkości oraz polityki i intryg. Czyli jest bardzo ciekawie, bo Corey stworzył naprawdę interesujący świat, naszą rzeczywistość za 200 lat, po czym ustawił figury na granicy konfliktu i pozwolił nam obserwować wydarzenia. Syfy spisuje się zaś, jeżeli chodzi o jego odwzorowanie, zwłaszcza w warstwie wizualnej, scenograficznej, w gadżetach.
Pierwszy odcinek nie powie nam jednak wiele więcej. Nie sposób ocenić aktorstwa, fabuły, niczego poza stroną wizualną właśnie, ogólnym planem. Dlaczego? Bo wątków i bohaterów mamy tu tylko nieco mniej niż w piątym sezonie Gry o tron, przez co podobnie jak w produkcji HBO zaczyna się od rozstawienia figur na szachownicy, zarysowania fabuły i… tylko na to wystarcza czasu. Czyli jest ciekawie, historia zaczyna wciągać, ale jeden odcinek to zdecydowanie zbyt mało, by stawiać jakieś pewniejsze oceny.
Wiemy, że dostajemy ciekawy świat. Wiemy, że akcji nie będzie brakować. Wizualnie, co trzeba chwalić w przypadku telewizji, również wypada nad wyraz dobrze. Trzeba tylko odczekać, aż historie z The Expanse szerzej się rozwiną. Co swoją drogą ucieszy polskich czytelników serii Jamesa S.A. Coreya, którzy wprawdzie mogli przeczytać Przebudzenie Lewiatana cz. 2 , ale nic więcej – rodzimy wydawca porzucił cykl po tej książce.
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat