The Walking Dead: Dead City - sezon 1, odcinek 2 - recenzja
Najnowszy odcinek The Walking Dead: Dead City był króciutki, ale za to konkretny. Negan wrócił do starych nawyków terroryzowania ludzi za pomocą brutalnych czynów, których nie zabrakło w tym solidnym epizodzie.
Najnowszy odcinek The Walking Dead: Dead City był króciutki, ale za to konkretny. Negan wrócił do starych nawyków terroryzowania ludzi za pomocą brutalnych czynów, których nie zabrakło w tym solidnym epizodzie.
Drugi odcinek The Walking Dead: Dead City był jednym z najkrótszych w całym uniwersum Walking Dead (ok. 38 minut), ale był on pełen treści. Maggie i Negan ruszyli tropem kobiety, która nastraszyła ich w poprzednim epizodzie. Esther wcale nie była ich wrogiem. Doprowadziła ich do grupki nowojorczyków, którzy na jej tle niczym się nie wyróżniali, co początkowo mogło rozczarować. Ale uwagę zwracały ich specyficzne bronie, które jak się później okazało, zadają śmierć w bardzo krwawy i spektakularny sposób. Więc ci bohaterowie wcale nie są bezbronni ani nijacy.
Dzięki temu, że główne postacie zostały pojmane przez tę grupkę, mieli oni okazję przez chwilę szczerze porozmawiać na osobności. Negan wyjawił, jakim psychopatycznym człowiekiem jest Chorwat i jak wyglądała ich relacja w przeszłości. Niepotrzebne były tu żadne retrospekcje, ponieważ Jeffrey Dean Morgan potrafi niezwykle sugestywnie opowiadać historie, które działają na wyobraźnię. Więc jeśli Neganowi nie podobały się metody Chorwata, to znak, że jest się kogo bać. Automatycznie buduje to poczucie strachu wobec tego niepokojącego złoczyńcy granego przez Zeljko Ivanka.
Ucieczka przed grupą Chorwata, którą nazywają Burazi, nie powodowała zbyt wielkich emocji, ale już śmierć Esther mogła zasmucić. Choć pojawiła się na ekranie dosłownie na kilka chwil, to wzbudzała sympatię, dzięki temu, że Tommaso i Amaia wykazywali o nią troskę, a Negan szybko się z nią zaprzyjaźnił. I może właśnie dlatego postanowił zrobić show przed Burazi w mocno zapadającej w pamięć scenie.
Negan pokazał swoje najbardziej brutalne i psychopatyczne oblicze, którego dawno nie oglądaliśmy w tym uniwersum – prawdopodobnie od czasu 7. sezonu The Walking Dead. Powrócił charakterystyczny żart z pukaniem, który przerodził się w deszcz krwi i wnętrzności, gdy rozpruwał brzuch jednego z Burazi. Ale wcale nie chodziło tylko o to, aby wprowadzić do serialu więcej makabrycznych scen, żerując na emocjach widzów. To wydarzenie podkreślało to, o czym kilka minut wcześniej mówił Maggie: że staje się potworem, gdy musi, a robi przedstawienie, aby chronić swoich ludzi. Niepotrzebne były słowa, aby odczytać z twarzy bohaterki, że to, co zrobił, było okropne i przypominało jej czasy wojny ze Zbawcami, ale było to też konieczne. Do tego Negan sprawiał wrażenie, że wcale nie był dumny z tego morderstwa. Dzięki świetnym aktorom i bardzo dobremu scenariuszowi ta „rozrywkowa” scena stała się wielowymiarowa oraz ważna pod względem fabuły i lepszego zrozumienia tych bohaterów.
W tym odcinku obserwowaliśmy też Armstronga, który poszedł do jednego z mieszkań w Nowym Jorku. Odnalazł tam swojego krewnego o imieniu Joel, który popełnił samobójstwo. Sceny tego bohatera były pozbawione dialogów, ale wszystkie emocje wyczytywaliśmy z jego twarzy. Nawet jeśli ta postać niezbyt nas ciekawi, to Gaius Charles sprawia, że z zainteresowaniem śledziło się jego poczynania w tej nieprzyjaznej dla ludzi części Manhattanu. Ostatecznie łowca sam stał się zwierzyną, gdy wpadł w pułapkę. Dzięki temu mogliśmy zobaczyć w tym epizodzie Chorwata, który zademonstrował sposób użycia charakterystycznego kasku Burazi naszpikowanego ostrymi elementami. Jak widać, wciąż w tym uniwersum można widzów zaskoczyć kreatywnymi pomysłami. Warto w tym kontekście wspomnieć o zjazdach na linie między wieżowcami, co też jest efektowną nowością.
Poza Armstrongiem akcja przenosiła się też do Ginny, która trafiła do New Babylon. Wątek nie porywał, ale był na tyle zwięźle pokazany, że nie zdążył znudzić. Świat niewiele się zmienił od zakończenia The Walking Dead, ale dzięki dziewczynie znalazło się miejsce na retrospekcję z Maggie i Hershelem, który przechodzi nastoletni bunt. Sceny dawały chwilę oddechu od pozostałych wydarzeń, ale na razie ten wątek wydaje się zupełnie niepotrzebny w serialu. Natomiast jest jeszcze sporo czasu, aby nabrał on sensu i znalazł swoje miejsce w fabule.
Najnowszy odcinek The Walking Dead: Dead City udowodnił, że wysoki poziom pilotowego epizodu nie był przypadkiem. CGI imponuje, nie dając powodów do narzekań. Z przyjemnością ogląda się postapokaliptyczne pełne kadry z Nowym Jorkiem. Historia też nie stoi w miejscu oraz nie brakuje akcji i zombie. Wydarzenia ciekawią, a napięcie pomiędzy Maggie i Neganem jest wciąż odczuwalne i dobrze napędza historię. Bohaterowie znaleźli nowych sojuszników, którzy pomogą im w obaleniu potężnego Chorwata i w uratowaniu Hershela, co zapowiada się ekscytująco!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1946, kończy 78 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1978, kończy 46 lat