The Walking Dead: Dead City - sezon 1, odcinek 5 - recenzja
The Walking Dead: Dead City zaskoczył niespodziewanymi zwrotami akcji w przedostatnim odcinku 1. sezonu. Pojawiła się też nowa intrygująca postać, a emocji dostarczył efektownie wyglądający zombie.
The Walking Dead: Dead City zaskoczył niespodziewanymi zwrotami akcji w przedostatnim odcinku 1. sezonu. Pojawiła się też nowa intrygująca postać, a emocji dostarczył efektownie wyglądający zombie.
W nowym odcinku The Walking Dead: Dead City oglądaliśmy trzy odseparowane od siebie wątki, ale każdy z nich wnosił coś ważnego do fabuły. Najciekawiej rozwijała się historia grupy Maggie, która przemieszczała się przez kanały pełne trupów i trujących oparów. Miejsca, przez które przechodzili bohaterowie, wyglądały upiornie i zapewniały odpowiedni klimat grozy. Wyjawienie prawdy o zdradzie Tommaso zaskakiwało, ale było to zupełnie pozbawione emocji. Jonathan Higginbotham i Karina Ortiz nie stanęli na wysokości zadania, aby wzbudzić w widzach współczucie albo gniew. W rezultacie ich śmierć w kolejnej scenie też nie poruszała, ale tym razem winę trzeba zrzucić na twórców, którzy nie popisali się pracą kamery. Ujęcia były słabe i nie pozwalały na wczucie się w te dramatyczne i krwawe wydarzenia. Prawdopodobnie woleli skupić swoją uwagę na tym, żeby atak zombie-hybrydy na Maggie wyglądał jak najbardziej przerażająco. Wydawać by się mogło, że po 13 latach oglądania seriali z uniwersum Walking Dead, już żaden szwendacz nie zadziwi, a jednak Walker King był po prostu diaboliczny. Warto też pochwalić efekty wizualne, które stały na wysokim poziomie i sprawiły, że bohater prezentował się tak strasznie i odrażająco.
Maggie z niemałym trudem poradziła sobie z tym zombie, ale nie odczuwało się żadnego zagrożenia. Ważniejsze było to, że zdała sobie sprawę, że Ginny odkryła jej kłamstwo. W efekcie poznaliśmy motyw podróży do Nowego Jorku tej niemej bohaterki – i muszę przyznać, że nabrał on sensu. Poza tym fakt, że dziewczyna nie mówi, sprawia, że jest ona tak ciekawa. Nie jest buntowniczą, wygadaną i irytującą nastolatką rodem z The Walking Dead: Nowy świat, ale osobą trudną do rozgryzienia, dzięki czemu jest bardziej tajemnicza i nieprzenikniona. Mahina Napoleon gra oszczędnie, ale przekonująco – i to wystarcza, aby uważnie obserwować poczynania Ginny. Ponadto wyjawiono prawdę o planie Maggie, która została zmuszona przez Chorwata do wciągnięcia Negana w rzekomą misję ratunkową Hershela. Jest to nieco szokujące, ale bardzo dobrze wyjaśnia, dlaczego bohaterka zwróciła się o pomoc akurat do swojego śmiertelnego wroga, z którym nie chce mieć nic wspólnego ze względu na dramatyczną przeszłość.
Drugi wątek dotyczył Chorwata, którego do tej pory uważaliśmy za głównego złoczyńcę serialu. I wiele wskazuje na to, że był on tylko marionetką w rękach enigmatycznej Damy. Prawdopodobnie to ona wymyśliła całą intrygę z Neganem i pociągała za sznurki z ukrycia. Lisa Emery w tej roli wypada dobrze, choć trudno powiedzieć, czym się kieruje jej postać. Być może robi to z miłości do sztuki – w końcu akcja rozgrywała się w teatrze. Dzięki ich krótkiej scenie lepiej wybrzmiała prawda o celu wyprawy. Dowiedzieliśmy się także, że Manhattan opanowany przez Burazi skrywa o wiele więcej tajemnic, niż się wydawało. Z oceną Damy musimy poczekać do finału sezonu, aby poznać więcej informacji. I może przekonać się o mrocznej stronie tej kobiety. Na razie to intryguje, ale niezbyt przesadnie.
Śledziliśmy też losy Negana i Armstronga, którzy znaleźli się w miejscach przyprawiających o gęsią skórkę. Do tego spostrzegawczy widzowie na pewno zauważyli na drzwiach napis, który w pewnym sensie nawiązywał do pilotowego odcinka The Walking Dead. Takie smaczki zawsze wywołują pozytywne emocje, bo odczuwalna jest integralność świata seriali. Natomiast nagła otwartość Armstronga wobec Negana zaskakiwała. Wydarzyło się to pod wpływem pewnego rodzaju życzliwości okazanej przez byłego lidera Zbawców oraz widoku zmasakrowanego człowieka, który popełnił samobójstwo. Ta szczerość i wylewność nie za bardzo pasowała do małomównego bohatera. Dzięki temu poznaliśmy lepiej Armstronga, który zaczął wątpić w swoją misję, jednak miałam wrażenie, że zwierzenia te wciśnięto na siłę, bo w finale nie będzie już na to czasu. Najważniejsze, że Jeffrey Dean Morgan oraz Gaius Charles zagrali bardzo dobrze, więc ta ich rozmowa wyszła nawet naturalnie i przede wszystkim emocjonalnie.
W najnowszym odcinku The Walking Dead: Dead City nie zabrakło zaskoczeń, ale emocje wcale nie stały na najwyższym poziomie. Śmierć Tommaso i Amai zupełnie mnie nie poruszyła, przez co poczułam się mocno rozczarowana. Ich wątek nie był zły, ale nieco przewidywalny. Natomiast duże wrażenie robiły miejsca, w których przebywali bohaterowie – dobrze, że zostały poprawnie oświetlone. Twórcy zbudowali odpowiedni klimat w kanałach i pozostałych lokacjach. Końcówka epizodu pozwala wierzyć, że finał zaprezentuje ciekawą konfrontację między Neganem i Maggie, gdy prawda wyjdzie na jaw.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat