The Walking Dead: Dead City - sezon 2, odcinek 6 - recenzja
Data premiery w Polsce: 9 czerwca 2025Szósty odcinek The Walking Dead: Dead City był oparty raczej na rozmowach między bohaterami. W niektórych przypadkach wyszło to lepiej, a w niektórych gorzej. Niestety próba podniesienia emocji poprzez zaskakujący atak wypadła groteskowo.
Szósty odcinek The Walking Dead: Dead City był oparty raczej na rozmowach między bohaterami. W niektórych przypadkach wyszło to lepiej, a w niektórych gorzej. Niestety próba podniesienia emocji poprzez zaskakujący atak wypadła groteskowo.

Najnowszy odcinek The Walking Dead: Dead City był nieco przegadany, ale to raczej konsekwencja napakowanego akcją i śmierciami poprzedniego epizodu. Najwyraźniej twórcy postanowili dać widzom trochę oddechu, a bohaterom czas na przemyślenia. Już na samym początku dostaliśmy potwierdzenie, że Dama zginęła w płomieniach – spalony trup nie pozostawia co do tego wątpliwości. Z kolei przewidywalnie potoczył się wątek Chorwata, który najpierw cierpiał z powodu tej straty, a gdy odkrył, że to Negan doprowadził do śmiertelnego w skutkach spięcia, zrobił mu awanturę przed wszystkimi.
Jeffrey Dean Morgan i Zeljko Ivanek zagrali w tej scenie znakomicie – dobrze uchwycili emocje, które targały ich bohaterami. Chorwat słusznie obarczał Negana winą, próbując go okładać Lucille, co w pewnym sensie miało nawet symboliczny charakter. Przez chwilę Chorwat był ucieleśnieniem konsekwencji zła, jakie Negan wyrządzał w przeszłości jako lider Zbawców. Nawet oberwał swoją własną bronią w tym starciu, choć ostatecznie obronił się przed atakiem. Przy tym emocjonalnym wybuchu przypomniał się "stary" Negan. Natomiast po chwili sam przyznał, że to przez niego Chorwat stał się takim uległym psychopatą. Można było dostrzec w nim sporo poczucia winy, a może nawet współczucia? Trochę dziwi, że tylko go wygnał, ale zabicie go na oczach burazi nie byłoby mądrym posunięciem.

W tym odcinku odkryliśmy jeszcze więcej emocjonalnych warstw Negana. Zaczął się otwierać przed młodym historykiem, którego znalazł w więziennej celi. Właściwie to o Piersie można było już zapomnieć, bo sam w sobie nie jest istotnym bohaterem, ale pomimo małej roli to jednak spinał ważne wątki fabularne. W tym przypadku też pozwolił na moment refleksji Negana, który wrócił myślami do czasów Zbawców, gdy to on pisał historię "zwycięzców". Kolejne momenty szczerości miały miejsce w spotkaniu z Maggie, gdy prosił ją o radę w sprawie swojej rodziny. Fajne było to, że bohaterka pomimo nienawiści dostrzegała lepsze oblicze Negana. Lauren Cohan dobrze pokazała na ekranie wewnętrzny konflikt Maggie. Sama rozmowa nie porywała, ale na pewno pogłębiło postacie oraz tę burzliwą relację. Ostatecznie Negan, przytłoczony swoimi uczynkami z przeszłości, odesłał żonę i dziecko, którzy byli przetrzymywani jako zakładnicy przez Damę. To, że nie chciał się z nimi zobaczyć, też wiele mówi o jego stanie psychicznym.
Na sam koniec twórcy jeszcze dorzucili scenę, w której Ginny celowała z broni w Negana. To niestety było całkowicie pozbawione napięcia. Dziewczyna zemdlała z powodu rany, w którą wdało się zakażenie, więc zemstę musi odłożyć na później. Miejmy nadzieję, że ich kolejna konfrontacja przyniesie większe emocje, choć możliwe, że nie będą to takie, jakich można się spodziewać.
W wątku Maggie znowu najbardziej błyszczał Bruegel. Kim Coates w tej roli jest fantastyczny, ponieważ pozwala sobie na wiele, a do tego ma pełne humoru kwestie. Teraz to on przejął pałeczkę głównego złoczyńcy po Damie, ale wydaje się godnym następcą, aby namieszać w końcówce sezonu. Jest przebiegły i nieprzewidywalny, a do tego szuka sojuszników w Maggie i Armstrongu. Z tym drugim dzielił intrygującą scenę w końcówce, gdy pokazał mu schwytaną przemienioną w szwendacza Narvaez. To robiło wrażenie. Jeśli to ma być nasz "final boss" tej serii, to chyba nie ma co rozpamiętywać mało imponującej śmierci Damy, bo wyrazisty Bruegel emanuje podobną charyzmą. Też powinno być ciekawie, a i Armstrong w końcu będzie mieć szansę odegrać ważniejszą rolę w fabule.

Całkowicie rozczarowuje wątek Maggie, w którym wróciliśmy do punktu wyjścia. Hershel znowu, mówiąc potocznie, strzelił focha. Ponownie nienawidzi matki, którą po raz kolejny oskarża o obsesję Neganem i jej emocjonalną "nieobecność" w jego życiu. Już to przerabialiśmy… Nastolatkowie tak już mają, że chodzą swoimi ścieżkami, ale czy ta historia musi być przedstawiana w tak męczący i irytujący sposób? Nie ma tu żadnego progresu, a tylko sztuczne tworzenie dramatu, aby przygotować grunt pod jakieś rozwiązania w finale sezonu.
Oprócz niekończących się rozmów między bohaterami twórcy zaszczycili widzów też mocno dyskusyjną akcją. Maggie i Hershela zostali zaatakowani w muzeum przez… niedźwiedzia. Niewątpliwie CGI tego zwierzaka zostało dopracowane – wyglądał świetnie. Szczególnie cieszy to, gdy sobie przypomnimy o nieszczęsnej sarence we flagowym serialu, obiekcie żartów przez wiele lat. Dead City na szczęście nie tylko zrehabilitowało się pod tym względem w 1. sezonie, ale w najnowszym odcinku poszło o krok dalej, wprowadzając do historii tak dużego osobnika, większego niż pamiętny tygrys Shiva. I nawet budził grozę! Natomiast sam pomysł, aby w ten sposób podnieść emocje pojedynkiem Maggie z agresywnym misiem, był niezbyt trafiony. Wyglądało to groteskowo, gdy bez powodu gonił ją po muzeum. Na ratunek przyszedł Hershel, który rzucił w niego nożem, tak jak go matka nauczyła – takie szczegóły do wyłapywania są pożądane w dobrze napisanym scenariuszu. Ostatecznie ta próba urozmaicenia wydarzeń wypadła komicznie, jeśli jeszcze dodamy do tego karykaturalny sposób porwania strażniczki w początkowej scenie.
Debiut reżyserski Lauren Cohan wypadł przyzwoicie. Duży nacisk w tym odcinku The Walking Dead: Dead City postawiono na pogłębianie postaci oraz ich stanu emocjonalnego. To był dobry moment na to przed ostatnimi dwoma epizodami. Aktorsko też wyszło bez zarzutu. Mimo wszystko ten odcinek mógł się dłużyć i nie uratował tego nawet rozgniewany miś, który miał zapewnić skok adrenaliny. Trzymajmy kciuki, żeby końcówka sezonu była pozbawiona takich absurdalnych wydarzeń, a sam serial wzniósł się na swoje wyżyny.
Poznaj recenzenta
Magda Muszyńska


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1963, kończy 62 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1961, kończy 64 lat
ur. 2001, kończy 24 lat
ur. 1988, kończy 37 lat

