The Walking Dead: sezon 8, odcinek 13 – recenzja
Nowy odcinek The Walking Dead to oczekiwana walka, która jest lepsza niż wiele podobnych scen w tym sezonie. Szkoda, że absurdy psują wrażenie.
Nowy odcinek The Walking Dead to oczekiwana walka, która jest lepsza niż wiele podobnych scen w tym sezonie. Szkoda, że absurdy psują wrażenie.
Mam problem z Simonem, który - od kiedy pojawił się w The Walking Dead - sprawia wrażenie ubogiej wersji Negana. W swojej arogancji i głupocie ta postać staje się w pewnym sensie irytująca, dlatego liczę, że w następnym odcinku Negan go spotka i zapozna z Lucille. Decyzja Simona odnosząca się do ataku na Hilltop potwierdza, jak kiepska jest to postać i marna imitacja Negana. Każdy etap pokazuje, że nie ma on cech przywódczych (zlekceważenie więźniów), zdolności taktycznych i jest przyczyną tej porażki.
Sama bitwa jest po raz pierwszy od bardzo dawna w tym serialu zrealizowana sprawnie, emocjonująco i z dobrym napięciem. Ma ona swój klimat, dobrą dynamikę i momenty, które jedynie podkreślają jej znaczenie, a nie wybijają z rytmu. Widać, że to walka na śmierć i życie, gdzie straty są po obu stronach. Dobrze się to oglądało nawet pomimo karygodnych błędów i absurdów. Po pierwsze - czemu twórcy pomyśleli, że wpuszczenie Zbawców za mury to dobry pomysł, by w taki sposób się przed nimi bronić? Oni nie mieli, czym sforsować tej bramy, więc ostrzeliwanie ich z murów miałoby o wiele więcej sensu. Problem taki, że nie było to tak efekciarskie i rozrywkowe, więc stąd pewnie uproszczenie. Nie mogę jednak twórcom wybaczyć skandalicznego rozegrania sceny z wyłączeniem świateł. Nagle Zbawcy, jak na głupców do bicia przystało, idą na otwartą przestrzeń - prosto w pułapkę! I to jeszcze idą w zwartym szeregu, coby łatwiej było ich powystrzelać. Trudno akceptować sceny, które po prostu są kompletnie nieprzemyślane i pozbawione sensu. To razi zbyt mocno, a przecież ta bitwa miała wiele dobrych momentów.
W tym wszystkim podobać się może Maggie, która w końcu dostaje więcej czasu ekranowego. Czuć w niej burzę emocji, dojrzewanie i stawanie się liderem, którego ten świat potrzebuje. Kimś więcej niż Rick. Kimś, kogo znaczenie może być trudne do zastąpienia. Podejmuje ona dobre decyzje, a jej zachowanie w określonych momentach jest wiarygodne i przemyślane. Naprawdę dobrze to wygląda. Po drugim stronie bieguna jest dzieciak, który nadal jest zafiksowany na punkcie zemsty na mordercy brata. Przypomina on Carla z początku serialu, który wówczas był jedną z najbardziej irytujących postaci w telewizji. Nowy jest irytujący, ale raczej nie ma szans osiągnąć takiego statusu. Jego wątek w tym odcinku bije natomiast rekordy absurdu i głupot. Zachowanie dzieciaka, jego decyzja i jej następstwa to najsłabszy motyw odcinka. Bez sensu, niepotrzebne, naciągane i działające na nerwy. Tak jak dużo motywów w tym sezonie.
Scenarzyści tego serialu pokazują wybitną niekonsekwencję. Najpierw w poprzednim odcinku Tara w bezsensowny sposób atakowała Dwighta, zapominając o tym, że jednak można ot tak zmienić strony. W końcu ona to zrobiła, odchodząc od Gubernatora. Hipokryzja postaci lub skleroza scenarzystów? Trudno powiedzieć, bo nagle w tym odcinku Tara sobie o tym przypomina i nagle broni Dwighta. Ze skrajności w skrajność. To samo tyczy się Daryla, który jest na drugim biegunie i w kompletnie nieuzasadnionym stylu nienawidzi Dwighta. Eks-Zbawca to jednak człowiek, którego lojalność stoi po dobrej stronie. Dlatego sądzę, że strzelając w Tarę, uratował jej ponownie życie, a jego strzała na pewno nie była umoczona w trupie.
Plan Negana o zainfekowanie rannych sprawdził się całkiem dobrze. Trzeba przyznać, że udało się twórcom zbudować dobre napięcie i atmosferę grozy w nagłym pojawieniu się trupów. Są nawet jakieś emocje, gdy Carol musi ubić kogoś, kogo darzyła sympatią. Wszystko znowu psują absurdalne decyzje: trupy wchodzą przez otwarte (!!!) drzwi do domu, więc pozostaje zapytać: dlaczego one w ogóle były otwarte? A do tego, gdy trupy wchodzą, rżą głośno, a... nikt się nie budzi. Tego typu naciągania i uproszczenia są dostrzegalną wadą realizacyjną, której w poprzednich sezonach trudno byłoby oczekiwać. Tak jakby reżysersko ten sezon stał na o wiele niższym poziomie. Głupot w tym serialu było dużo, ale tego typu motywy nie przychodzą mi do głowy. Tak jakby ta sfera serialu jakościowo bardzo obniżyła loty.
The Walking Dead kontynuuje trend, tworząc rozrywkę bardzo nierówną. Niby motywy z atakiem i zombiakami są dobre, mają jakieś emocje, ale wykonanie w paru miejscach zgrzyta tak bardzo, że trudno to wszystko przyjąć z akceptacją. Twórcy popełnili banalne błędy, które na tym etapie tak popularnego serialu nie powinny mieć miejsca.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat