The Yin-Yang Master: Dream of Eternity - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024The Yin-Yang Master: Dream of Eternity to nowe widowisko fantasy z Chin, które jest dystrybuowane przez Netflixa. Czy warto obejrzeć?
The Yin-Yang Master: Dream of Eternity to nowe widowisko fantasy z Chin, które jest dystrybuowane przez Netflixa. Czy warto obejrzeć?
The Yin-Yang Master: Dream of Eternity to docelowo efekciarski film fantasy o budżecie 50 mln dolarów, oparty na chińskich powieściach. Na pierwszy rzut oka szybko można dostrzec potencjał świata przedstawionego, jego zasad czy też kwestii ukazywania magii mistrzów Yin-Yang. Jest to coś świeżego i intrygującego w gatunku fantasy.To jednak są ogólniki dobrze wyglądające na papierze lub w zwiastunie, które zostają przytłoczone przez fatalny scenariusz.
Największym problem The Yin-Yang Master: Dream of Eternity jest sama historia i jej prowadzenie. Zamiast filmu fantasy o walce mistrzów magii ze złym demonem w formie przygodowej, dostajemy najpierw kuriozalny kryminał na zasadzie: "kto zabił jednego z mistrzów w zamkniętej przestrzeni?". Być może nie byłoby to takie złe, gdyby nie fatalna reżyseria, która w pierwszej scenie wręcz krzyczy do widza: Patrz, to jest czarny charakter i winowajca. Samo "śledztwo" to szereg banałów. Nie wiadomo, jakie dokładnie były zamiary twórców. Cała historia w dużej mierze skupia się na relacji mistrzów Bayo i Qingminga, której bliżej do romansu niż przyjaźni. Jest dwuznaczna i nie ma możliwości wybrzmieć prawdziwymi emocjami. Wszystkim poczynaniom postaci towarzyszy zastraszająca nuda.
Większość filmu jest pusta i sztucznie przedłużana. Najgorsze jednak, że gdy reżyser odsłania karty oczywistości swojej fabuły, rzeczywistość staje się w niej okrutnie ckliwa i smętna. Pojawiające się motywy miłości przypominają kiepskie opowiadanie fanowskie o pustym, nastoletnim uczuciu. To jest tak okropnie powierzchowne, że aż sztuczne. Nie da się w to uwierzyć, bo wszystko jest tak łzawe, że aż niestrawne. Mówimy tutaj o całej podstawie tej historii, która zajmuje większość tego filmu, więc siłą rzeczy bliżej tej produkcji do kiczowatego melodramatu (przy którym Moda na sukces to głębia miłosnych dylematów), a nie widowiska fantasy.
Nie da się jednak zaprzeczyć, że gdy dochodzi do scen akcji, widać budżet i niezłe pomysły. Mamy dużo magii, demony, gigantycznego, złego węża oraz Strażników Duszy z supermocami, którzy toczą efekciarskie boje. Kłopot jest taki, że choć wygląda to nieźle (aczkolwiek nie jest to poziom efektów komputerowych jak w Wędrującej Ziemi), to jest tego mało . Mamy trochę akcji na początku i w kulminacji - tyle że ta druga jest popsuta przez całą rzewliwą otoczkę. Do tego można odnieść wrażenie, że finał jest pozbawiony emocji. Mamy sceny demona-węża pełzającego przez Cesarskie Miasto i walczącego z mistrzami Yin-Yang... To powinno być efektowne i ekscytujące jak bój superbohaterów w Nowym Jorku, a jest dziwnie nudne i puste. Przynajmniej ładnie wygląda, a w tyle przygrywa klimatyczna muzyka Kenjiego Kawai, którego doskonale znają fani anime Ghost in The Shell.
The Yin-Yang Master: Dream of Eternity zapowiadał się na świeży i pomysłowy film fantasy, garściami czerpiący z kultury chińskiej. Zamiast tego dostajemy nudny, kiczowaty fabularnie i przesłodzony melodramat, który raz zarazem marnuje ogromny potencjał tej historii. Trudno polecić to nawet największym fanom kina z Azji, a co dopiero widzom, którzy nie są zaznajomieni ze specyficznościami tej kinematografii.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat