To wiem na pewno – recenzja miniserialu
Czy z mrocznej i ciężkiej powieści Wally’ego Lamba można zrobić ciekawy miniserial? Sprawdzamy nową produkcję HBO z Markiem Ruffalo, zatytułowaną To wiem na pewno.
Czy z mrocznej i ciężkiej powieści Wally’ego Lamba można zrobić ciekawy miniserial? Sprawdzamy nową produkcję HBO z Markiem Ruffalo, zatytułowaną To wiem na pewno.
Dawno żadna produkcja telewizyjna nie przeorała mnie psychicznie tak jak nowy miniserial HBO. Ból wylewa się tu z ekranu i spływa na widza. Trudno jest uwierzyć w to, że tak wiele zła może dotknąć jakiegokolwiek człowieka. Lubimy myśleć, że życie jest w jakiś sposób zbalansowane. Dobro równoważy zło. To jednak bzdura.
Sześcioodcinkowa opowieść, oparta na powieści Wally’ego Lamba, w pełni wydobywa talent aktorski Marka Ruffalo. Amerykanin wciela się tu w podwójną rolę braci bliźniaków, Dominicka i Thomasa Birdseyów, zamieszkałych w miasteczku Three Rivers w Connecticut. Historia jest przedstawiana z punktu widzenia Dominica i pokazuje problemy jego schizofrenicznego brata, który obecnie siedzi w więzieniu. By jednak w pełni zrozumieć piekło, w jakim się obaj znaleźli, widzowie co jakiś czas przenoszą się w przeszłość. Od razu powiem, że nie są to miłe podróże przepełnione nostalgią. W tle mamy dysfunkcyjną rodzinę z apodyktycznym ojczymem, wojnę w Wietnamie oraz problemy małżeńskie w dorosłym wieku. Wszystkie te wydarzenia prowadzą nas do 1990 roku, w którym to życie braci to istne pasmo porażek. Czy są oni jeszcze w stanie wyjść na prostą? Czy można wieść normalne życie po tylu porażkach i nieszczęściach, które zostawiły trwałe blizny na psychice?
Na to pytanie stara się właśnie odpowiedzieć reżyser Derek Cianfrance, który jest specjalistą od takich tematów. Przypomnę choćby Blue Valentine, Brother Tied czy Drugie oblicze. Oglądając To wiem na pewno, można mieć uczucie brania udziału w długiej i bardzo bolesnej sesji terapeutycznej. O dziwo, dzięki towarzyszeniu w bólu głównym bohaterom jesteśmy w stanie lepiej ich poznać. I nie mówię tu o zwykłym współczuciu, ale więzi, jaka się pomiędzy nimi a widzem tworzy. Nagle zaczynamy im kibicować i nawet jeśli któryś z braci popełnia błąd, automatycznie go usprawiedliwiamy. Uczymy się także na jego błędach. Wiem, że to może brzmieć niedorzecznie, ale naprawdę wielu widzów może dzięki tej produkcji przemyśleć kilka kwestii dotyczących traktowania innych.
Ta produkcja na pewno nie jest dla wszystkich. Jeśli szukacie lekkiego serialu, przy którym będziecie mogli się zrelaksować, to radzę sięgnąć po Ucieczkę albo Wielką. Tu dostajemy pasmo traum i nieszczęść, bez owijania w bawełnę. Bez zbędnego lukrowania perspektywą, że będzie lepiej. Nasi bohaterowie w to wierzą, choć gdzieś w głębi czują, że sami się oszukują. Nawet jeśli coś dobrego przydarzy się naszym bohaterom po drodze, to tylko na chwilę. By stworzyć właśnie iluzję szczęścia, która za moment zostanie im brutalnie odebrana. Jeśli więc zmagacie się z depresją, to nie wybierajcie tej pozycji, bo ciosy, jakie ona zadaje, mogą tylko pogorszyć Wasz stan. Dzięki To wiem na pewno można bardziej docenić swoje życie. Miałem wrażenie, że taki cel przyświecał powieści Wally’ego Lamba. Narzekasz na to, co masz? Zobacz, z czym zmagają się inni. Chcesz się z nimi zamienić? Odpowiedź prawie zawsze będzie brzmieć tak samo: „nie chcę”.
Chylę czoła przed Ruffalo i temu, na jakie wyżyny aktorstwa się wzbił. Widać, że granie Hulka w superprodukcjach Marvela mu służy i daje tak dużą stabilność finansową, że może angażować się w eksperymentalne projekty. Wybierać w ciekawych propozycjach, które nie muszą być komercyjnym sukcesem, ale pokażą, że jest on aktorem z krwi i kości. Grając dwóch braci, nie przesadza z ekspresją. Nie przytłacza nas niepotrzebnymi teatralnymi sztuczkami. Jest bardzo oszczędny i prawdziwy w powierzonych rolach. Najbardziej zaskoczył mnie tym, w jaki sposób ruchami i mimiką stworzył dwie zupełnie inne postaci, które mają kilka podobnych ruchów, jak na braci bliźniaków przystało. Swoją grą z łatwością przebija kreację Jamesa Franco z Kronik Times Square. To wiem na pewno to nie tylko Mark Ruffalo, ale także wielu innych świetnych aktorów, którzy dostając znacznie mniej czasu ekranowego, również wykorzystali powierzoną przez reżysera szansę i dostarczyli świetne kreacje. Na wspomnienie zasługuje chociażby John Procaccino jako ojczym czy grająca pracownice społeczną Rosie O’Donnell.
HBO znów udowodniło, że potrafi z dobrej powieści zrobić porządną ekranizację, tylko potrzebuje na to czasu. Na szczęście twórcy pracujący dla tej stacji mają go pod dostatkiem.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1969, kończy 55 lat