Towarzystwo Ochrony Kaiju - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 23 października 2024Towarzystwo Ochrony Kaiju to lekka, dynamiczna fantastyka, traktująca z przymrużeniem oka koncepcję światów równoległych w kontekście ochrony (niecodziennej!) przyrody.
Towarzystwo Ochrony Kaiju to lekka, dynamiczna fantastyka, traktująca z przymrużeniem oka koncepcję światów równoległych w kontekście ochrony (niecodziennej!) przyrody.
Nie tak dawno ukazała się u nas powieść pandemiczna, której napisanie wyprzedziło epidemię COVID-19 (Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach Sequoi Nagamatsu). Tym razem przychodzi mi omówić książkę powstałą w reakcji na wydarzenia 2020–2021 roku, a w istocie z pandemią mającą niewiele wspólnego. Akcja Towarzystwa Ochrony Kaiju Johna Scalziego zaczyna się co prawda w Nowym Jorku w czasach koronawirusa, a główny bohater, Jamie Gray, traci pracę w firmie zajmującej się dowozem dań z restauracji. Zasadnicza fabuła powieści szybko odpływa jednak w zupełnie inne obszary. Jamie, rozgoryczony tym, jak został potraktowany przez niemiłego szefa, z konieczności sam staje się „dowozicielatorem”. Nieukończony doktorat z literatury fantastycznonaukowej co prawda nie zapewnia żadnych bezpośrednich korzyści zawodowych, ale bohater zyskuje dzięki niemu sympatię jednego z klientów. To z kolei prowadzi do nieoczekiwanej oferty pracy dla tajemniczej instytucji z siedzibą na Grenlandii. Wylot na tereny działalności TOK, czyli organizacji zajmującej się ochroną zwierząt, nieoczekiwanie prowadzi nie do zajmowania się fokami czy innymi arktycznymi stworzeniami, a do badań związanych z tytułowymi kaijiu…
Powieść Scalziego, jak pisze w posłowiu sam autor, to fantastyka lekka i przygodowa, często dowcipna, nawiązująca do innych książek czy japońskich filmów SF. Intryga opiera się na teorii przenikających się alternatywnych światów i klasycznej koncepcji eksplorującego obcą planetę zespołu uczonych: do Jamiego, zatrudnionego jako „człowieka do noszenia”, dołączają w ekipie TOK-u niebinarne fizyk Niamh Healy, biolożka Aparna Chowdhury i chemik Kahurangi. Wątki naukowe schodzą jednak szybko na drugi plan wobec zagrożeń związanych z „ochroną przyrody” (czy też ochroną przed przyrodą!). Gigantyczne kaijiu pomimo nadawanych im sympatycznych imion, takich jak Kevin czy Bella, stanowią w oczywisty sposób zagrożenie dla badaczy. Nie zmniejsza go w żaden sposób panująca w alternatywnej rzeczywistości biologia. Jak pokazuje jednak dalszy bieg fabuły, pytanie o to, kto tu kogo – i przed kim! – chroni, wcale nie ma oczywistej odpowiedzi, a najbardziej niebezpieczne są jak zawsze ludzkie emocje i żądza władzy.
Towarzystwo Ochrony Kaiju czyta się lekko, łatwo i dość przyjemnie, zwłaszcza jeśli przymknie się oko na pewne elementy, które wzburzałyby zapewne miłośników twardego science fiction. John Scalzi każe swoim bohaterom z pewną dezynwolturą tłumaczyć, że „tak, sposób funkcjonowania kaijiu nie ma żadnego sensu z punktu widzenia znanej nam fizyki czy biologii, ale przecież to po prostu inny świat”. Jeśli jednak zrezygnujemy z traktowania powieści jako poważnego głosu w dyskusji o modelach alternatywnej rzeczywistości, a spojrzymy na nią jak na książkową wersję Jurassic Parku, nie będziemy rozczarowani. Z przyjemnością można też patrzeć na ładne wydanie i przyzwoity przekład; przydałaby się tylko solidniejsza praca korekty (trafiają się literówki, a nawet błąd ortograficzny).
Poznaj recenzenta
Adam SkalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat