Wanted Man. Ścigany - recenzja filmu
Wanted Man. Ścigany to tegoroczny film akcji, w którym w roli głównej występuje Dolph Lundgren. Czy wyszło z tego coś godnego uwagi?
Wanted Man. Ścigany to tegoroczny film akcji, w którym w roli głównej występuje Dolph Lundgren. Czy wyszło z tego coś godnego uwagi?
Wanted Man. Ścigany to historia Travisa Johansena, policjanta, który szczyt kariery ma już dawno za sobą. Choć mężczyzna przygotowuje się powoli do zasłużonej emerytury, w dalszym ciągu jest w świetnej formie i chętnie bierze udział w kolejnych akcjach swojej jednostki. Teraz przypada mu w udziale kolejne zadanie – ma udać się do Meksyku, by odebrać stamtąd dwie ocalałe z niedawnej strzelaniny kobiety, mogące być dla policji cennymi informatorkami na temat kartelu. Johansen nie wie jeszcze, że drążąc w tej podejrzanej sprawie, naraża się na śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony wroga. Odpowiedzialni za niedawną strzelaninę zrobią bowiem wszystko, by prawda nigdy nie wyszła na światło dzienne. Reżyserem i scenarzystą produkcji jest sam Dolph Lundgren, który gra w tym filmie również główną rolę. W obsadzie towarzyszą mu między innymi Christina Villa, Kelsey Grammer, Aaron McPherson i Michael Paré.
Poza dynamiką „policjanci-przestępcy”, produkcja bazuje na oklepanym motywie konfliktu między Amerykanami i Meksykanami. Technicznie rzecz biorąc nie ma tu żadnych zaskoczeń – twórcy bazują na kliszach gatunkowych, które moim zdaniem maksymalnie przejadły się już w kinie. Znalazło się tu absolutnie wszystko, co pasuje do takiej opowieści, w tym przebarwione na żółto kadry, czy pobożna meksykańska rodzina, u której główny bohater znajdzie schronienie. Choć przez większość czasu bohaterowie posługują się językiem angielskim, w filmie często słychać też hiszpański, co prawdopodobnie dodatkowo ma nas wprowadzić w klimat świata przedstawionego. W fabule podprogowo wysyłany jest tu też przekaz o zjednoczeniu i porzuceniu uprzedzeń – choć główny bohater jest początkowo konserwatywny w swoich poglądach, z biegiem kolejnych doświadczeń będzie musiał je zrewidować. Idealnym tego przykładem jest pompatyczna scena, w której Johansen i imigranci współobjęci przekraczają granicę USA w rytm wzniosłej muzyki w stylu Hansa Zimmera (brakuje tylko powiewającej w slow motion amerykańskiej flagi w tle). W takich momentach produkcja udaje chyba, że ma drugie dno, albo że opowiada o czymś ważnym, istotnym społecznie. Efekt jest jednak zgoła inny od zamierzeń, bo przy tak lichym scenariuszu zwyczajnie to nie wybrzmiewa, a jedyne, co wzbudza tego typu sekwencja, to uśmiech politowania. Jest tak typowo, że już od pierwszych chwil film sprawia wrażenie wtórnego – wygląda jak coś, co każdy już widział i nie zaskakuje oryginalnością w żadnym momencie.
Lundgren kreowany jest tutaj na typowego twardziela – a żeby widz był przekonany o jego niezniszczalności, już w sekwencji otwierającej serwuje nam się ujęcia, w których główny bohater wyciska sztangę, czy boksuje się z workiem treningowym. Urządzając sobie przebieżki po sąsiedztwie, Johansen wygląda niczym Rocky Balboa – twórcom wyraźnie zależy na tym, by uczynić z niego siłacza, co w tym przypadku wypada trochę kiczowato, między innymi przez wzgląd na wiek aktora. Występujący w filmie Lundgren zbliża się do siedemdziesiątki, ale fabuła zdaje się uparcie ignorować ten fakt – skutkuje to zarówno niewiarygodnymi scenami akcji z jego udziałem, jak i niepotrzebnymi, napisanymi na siłę wątkami romantycznymi (czegóż jednak się spodziewać, skoro to sam Lundgren stworzył dla siebie scenariusz, a następnie go wyreżyserował). Pozostali bohaterowie są nam kompletnie obojętni. Towarzysząca Johansenowi Rosa (Villa) pełni w zasadzie rolę jedynie ozdobną, czasem stając się kobietą w opresji, którą trzeba uratować. Między bohaterami nie czuć żadnej chemii, toteż sceny, w których sugeruje się, że łączy ich coś na kształt zauroczenia, są po prostu niewiarygodne i niczym nie uzasadnione. Pozostali członkowie obsady również nie wyróżniają się na ekranie, dzieląc się w zasadzie na dwoje – pierwsza część to typowi złoczyńcy z pistoletami, druga część to anonimowa masa, do której oddaje się strzały. W tym wszystkim umieszczono wspomnianą już meksykańską rodzinę głównej bohaterki, która staje się trampoliną do zmiany poglądów głównego bohatera (innego uzasadnienia tego naciąganego melodramatycznego wątku w filmie nie widzę).
Wanted Man. Ścigany to film tak samo przeciętny i niepozostający w pamięci jak jego tytuł. To nic więcej jak kolejny kiepskiej jakości akcyjniak, w którym prym wiodą zbiegowiska i strzelanki, a w którym głębi fabularnej nie uświadczymy w ogóle. Misja głównego bohatera jest bardzo prosta, a zagrożenie czytelne i widoczne z dużej odległości. Film nie zaskakuje nas niczym świeżym i trzyma się kurczowo znanych motywów i najprostszych zwrotów akcji, przez co zamienia się w jedną wielką nudę. Całość staje się przewidywalna i bardzo szybko można domyślić się, czym będzie główny twist fabularny. Przez to, że w całym przedsięwzięciu biorą udział bohaterowie, o których nie wiemy absolutnie nic, to wszystko zwyczajnie nas nie obchodzi. Sklejony z klisz, generyczny, przewidywalny i pełen anonimowych, nic nie znaczących postaci, z którymi nie można sympatyzować. Szkoda miejsca na takie produkcje w kinie XXI wieku – do zapomnienia.
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat