Westworld: sezon 3, odcinek 1-4 – recenzja
W tym sezonie Westworld twórcy na dobre porzucają Dziki Zachód, by pokazać widzom, jak wygląda świat przyszłości. Czy to dobra decyzja? Przeczytajcie naszą bezspojlerową recenzję.
W tym sezonie Westworld twórcy na dobre porzucają Dziki Zachód, by pokazać widzom, jak wygląda świat przyszłości. Czy to dobra decyzja? Przeczytajcie naszą bezspojlerową recenzję.
Po masakrze, jaka odbyła się w parku pod koniec zeszłego sezonu Westworld, widzowie zastanawiali się, co stało się ze zbiegłymi hostami, które przeżyły. Trzeci rozpoczyna się od pokazania nam Dolores, która bez problemu odnajduje się w świecie ludzi i planuje, jak ten gatunek zniszczyć. Uważa go za prymitywny, myślący tylko o zaspokojeniu własnych potrzeb, co dla hostów oznacza tylko ból i cierpienie. Co zresztą Dolores podkreśla w większości napotkanych ludzi, przypominając im, w jakich okolicznościach mieli już okazję się poznać. Kobieta szybko orientuje się, że wirtualny świat, w którym żyła wcale nie różni się tak bardzo od tego rzeczywistego. W obu obowiązuje prawo silniejszego, które to dyktuje warunki całej reszcie. Na jej drodze pojawiają się jednak wyjątki, takie jak Caleb, człowiek, który stara się jakoś związać koniec z końcem. Za dnia pracuje na budowie, gdzie jego partnerem jest robot, wykonujący niebezpieczne zadania, a wieczorami nasz bohater zajmuje się drobnymi przestępstwami zlecanymi za pośrednictwem specjalnej aplikacji. I właśnie podczas jednego z takich szemranych zleceń napotyka tajemniczą Dolores.
Przez dwa sezony Jonathan Nolan i Lisa Joy wprowadzili tylu bohaterów, że teraz bez problemu mogą nimi żonglować. Wprowadzać ich do fabuły, gdy ta zaczyna nam niepotrzebnie zwalniać. Rodzi to niestety komplikację, bo widz może się pogubić, z którą postacią ma właśnie do czynienia, zwłaszcza że te w dość nieoczekiwanych momentach zmieniają powłoki. To w sumie jest motywem przewodnim całego trzeciego sezonu. Hosty chcą zdominować świat i zastąpić rasę ludzką, odpłacając im tym samym za lata tortur i bólu. Tak przynajmniej widzi to Dolores. Nie ma jednak w tym temacie jednomyślności i na tym wydaje mi się będzie budowany główny konflikt. Przynajmniej tak wynika z pierwszych czterech odcinków.
Mamy tu bardzo klarowny podział klas. Hosty to niewolnicy, służący, których miejsce jest w wykreowanym przez ludzi wirtualnym świecie i nie wolno im go opuszczać. Mają tam tkwić i spełniać każdą zachciankę swojego pana. Prędzej czy później ten czas musiał dobiec końca. Bunt był tylko kwestią czasu, aż w końcu wybuchł w 2 sezonie i teraz obserwujemy, jak ta niższa klasa walczy o swoje prawa, które były im notorycznie zabierane. Twórcy świetnie wymyślili konflikt pomiędzy hostami i ludźmi, który przypomina grę w szachy. Każdy ruch musi być przemyślany, dlatego tak wielkim zaskoczeniem dla widzów będzie konflikt pomiędzy postacią graną przez Eda Harrisa a Charlotte Hale. Nie będę wchodzić w szczegóły, bo jest to recenzja bez spojlerów, ale byłem bardzo zadowolony z tego, jak ten wątek został nie tylko napisany, ale także zagrany przez aktorów.
Cieszę się, że porzuciliśmy w końcu scenerię Dzikiego Zachodu, bo wydaje mi się, że ten wątek został przez twórców do cna wyczerpany. Nie ma tam nic, co mogłoby widza zainteresować. Tajemnica została odkryta, tak więc naturalnym kierunkiem było opuszczenie tego miejsca i pokazania innych. Już w drugim sezonie dowiedzieliśmy się, że jest wiele parków, jak choćby średniowieczny ze smokami. Swoją drogą, oglądając 2 odcinek 3 sezonu, zacząłem się zastanawiać, czy twórcy nie pożyczyli kilku kostiumów z Gry o Tron. Tak w ramach easter egga. W nowym sezonie odwiedzimy też takie parki ze scenariuszem osadzonym w opanowanej przez nazistów Francji. Dzięki tej zasadniczej zmianie scenerii większość naszych bohaterów może pokazać inne emocje i zachowania. Po raz pierwszy od dawna nie postępują wedle napisanego przez kogoś scenariusza. Mogą sami decydować o tym, co zrobią. I co ważniejsze, sami popełniają błędy, dowiadując się przy tym, że ludzkość nie jest taka przewidywalna, jak im się wydaje. Nie funkcjonuje według jakiegoś algorytmu.
Najciekawiej jednak prezentuje się świat rzeczywisty, który jest bardzo poukładany, czysty, nawet trochę wyludniony. Ulice miast są praktycznie opustoszałe, przynajmniej w miejscach odwiedzanych przez naszych bohaterów. Odniosłem nawet wrażenie, że wszystkie najprostsze prace, jak sprzątanie ulic, kontrola ruchu, sprzedaż jedzenia w sklepach zostały w pełni zautomatyzowane. Samochody nie mają kierowców, taksówki przypominają małe wagoniki metra, które jeżdżą same do wyznaczonego celu. Przyszłość jest zdominowana przez maszyny. Jednak tę przyszłość spowija mrok. Wszystko, co dzieje się w świecie rzeczywistym, odbywa się nocą, jakby twórcy chcieli nam zasugerować, że przyszłość wcale nie jest taka jasna i kolorowa. Rozwój technologiczny wyprał ludzkość z emocji.
Problem mam ze sterylnością tego świata i naiwnością jego mieszkańców. Zachowują się tak jakby nie dostrzegali tego co dzieje się dookoła. I nie chodzi mi tylko o poczynania Dolores, ale także o to, że jak narazie mało kto zwraca uwagę na przestępstwa Caleba. Jakby mieli założone klapki na oczy. Jest to dla mnie bardzo nienaturalne zachowanie. Drażni mnie też brak tej biednej części społeczeństwa. Nie wiem gdzie twórcy ukrywają tych, których nie stać na życie w luksusie. Może dowiemy się tego później, bo tej wiedzy nie ma w 4 odcinkach jakie widziałem.
Westworld pozostaje wciąż świetnie wykonanym serialem pod względem wizualnym, aktorskim i muzycznym. Design miast przyszłości został zrealizowany z ogromną pomysłowością, finezją. Widać, że położono na to bardzo duży nacisk. Wizualnie bliżej jej do gry Detroit: Become Human z PlayStation 4 niż do Blade Runner. Przemiana Dolores, granej przez Evan Rachel Wood z przerażonej wieśniaczki w bezwzględną morderczynię szukającą zemsty na ludziach, którzy zgotowali jej taki los, została bardzo dobrze napisana. Jest wiarygodna i sprawia, że widz jej kibicuje. Podobnie jest z Maeve (Thandiwe Newton), której znaczenie dla losów całej opowieści zaczyna rosnąć z odcinka na odcinek.
Bardzo dobrą decyzją było dołączenie do obsady Aarona Paula, który wnosi pewną świeżość do produkcji. Zresztą postać Caleba została bardzo dobrze wprowadzona do całej opowieści i wnosi do niej pewną świeżość. Paul oszczędnie gra emocjami, co pasuje do wykreowanego świata. Jestem ciekaw, jak jego wątek dalej się rozwinie.
Trzeci sezon Westworld zapowiada się dużo ciekawiej niż drugi, to już jest bardzo dużym plusem na samym starcie. Pytanie tylko, czy twórcy będą umieli wszystkie wątki ciekawie zakończyć i nie sprowadzą ich do jakiś banałów, co nie będzie wcale takie łatwe.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1996, kończy 28 lat