Zbroja światła - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 25 września 2023Zbroja światła to kolejna powieść Kena Folleta z cyklu Kingsbridge. Tym razem znany pisarz sięgnął po XIX wiek. Czy warto? Jak najbardziej tak. Książkę mimo jej objętości czyta się błyskawicznie. Jest to prawdziwa przyjemność.
Zbroja światła to kolejna powieść Kena Folleta z cyklu Kingsbridge. Tym razem znany pisarz sięgnął po XIX wiek. Czy warto? Jak najbardziej tak. Książkę mimo jej objętości czyta się błyskawicznie. Jest to prawdziwa przyjemność.
Jeśli ktoś jest miłośnikiem twórczości Kena Folleta, z pewnością będzie w stanie zauważyć pewną powtarzalność motywów i literackich rozwiązań. Akcja Zbroi światła rozgrywa się w ciągu 32 lat. Pisarz podzielił powieść na części. Ten zabieg pozwala na swobodną żonglerkę czasem i zręczne unikanie dłużyzn, nie powodując u czytelnika wrażenia drażniących przeskoków w czasie.
O czym zatem będziemy czytać? Przede wszystkim należy powiedzieć, że wojen napoleońskich jest – wbrew temu, co widzimy na okładce – bardzo mało. Przewijają się w tle wydarzeń. Follet pokazuje, w jaki sposób konflikt angielsko-francuski oddziałuje na przeciętnego zjadacza chleba. Wcale nie trzeba iść na wojnę, by doświadczyć jej skutków.
Zawsze ceniłam Folleta za umiejętność opowiadania o historii społecznej wybranej epoki. W Zbroi światła dużo się dzieje. Pisarz opowiada o tym, jak rozwój i industrializacja wkraczały do fabryk, a także o obawach i konsekwencjach, jakie się z tym wiązały. Sporo miejsca poświęca wyzyskowi dzieci w XIX wieku i niesprawiedliwości społecznej. Nie zabraknie wątku homoseksualnego, ale zostaje on poprowadzony bardzo delikatnie i nie dominuje akcji.
W Zbroi światła zaglądamy do życia rodzinnego różnych warstw społecznych. Dla Folleta ważna jest biedota, w której rodziny borykają się z głodem, alkoholizmem i bezradnością wobec prawa. Nie pomija tak zwanych bogatych, którzy cierpią z powodów małżeństw zawieranych bez miłości i którzy, szukając szczęścia, muszą uciekać przed religijnym i społecznym ostracyzmem.
Bardzo wyraziste są postacie kobiece. Oczywiście, bazując na wiedzy o epoce, trudno byłoby im oddać prym, ale… płeć piękna u Folleta jest silna i zdeterminowana, by osiągnąć swoje cele, mimo że daleko jeszcze do przyznania jej praw wyborczych.
Jeśli chodzi o wspomnianą przeze mnie wojnę, to ona jest, ale ukazana głównie przez pryzmat zwykłego człowieka. Poznajemy jej straszne skutki – związane z walką, stratą życia i okaleczeniem. Okazuje się, że pójście mężczyzn do wojska dotyka ich rodzin. Dość mocny jest wątek z porywaniem mężczyzn i zmuszaniem ich do wstąpienia do wojska.
Twórczość Folleta ma już pewne znaki rozpoznawcze. Oprócz ogromnego znawstwa tematu i epoki, jego książki zawsze cechują barwne opisy i wartka akcja. Język jest bardzo przyjemny. Pisarz nie stara się edukować, moralizować, tylko opowiedzieć historię najrzetelniej i najciekawiej, jak się da. Wychodzi mu to po mistrzowsku.
Warto na sam koniec wspomnieć o wydaniu. Bardzo się cieszę, że Albatros dba o to, żeby wszystkie części cyklu były wydane w identycznym formacie, co wbrew pozorom jest dość istotne. Poza tym książka wydrukowana jest na szarym, cienkim papierze, co bardzo wpływa na jej wagę, a co za tym idzie – komfort czytania.
Po tę książkę może sięgnąć śmiało każdy miłośnik beletrystyki. No i najlepsze jest to, że w ogóle nie trzeba znać innych powieści z serii. Nie trzeba, ale można. Zdecydowanie warto.
Poznaj recenzenta
Agnieszka KołodziejDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat