Zwrotnik Panny – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 14 września 2018Najwyraźniej Krzysztofowi Gawronkiewiczowi i Michałowi Kalickiemu mało było wspólnej przygody z komiksem. I dlatego kilka miesięcy po Beneficio dostajemy nową, bardzo podobną w formie opowieść. I cóż, dla wielbicieli ospale toczących się komiksów o... niczym, to po prostu świetna wiadomość
Najwyraźniej Krzysztofowi Gawronkiewiczowi i Michałowi Kalickiemu mało było wspólnej przygody z komiksem. I dlatego kilka miesięcy po Beneficio dostajemy nową, bardzo podobną w formie opowieść. I cóż, dla wielbicieli ospale toczących się komiksów o... niczym, to po prostu świetna wiadomość
Ten powyższy sarkazm jest jak najbardziej uzasadniony i koresponduje z wypełnioną sarkazmem notą autorską na tylnej okładce, jeszcze bardzie rozdmuchaną i porównywalnie wodzącą za nos jak w przypadku Beneficio. Ponownie też nasuwają się skojarzenia z prozą Olga Tokarczuk - za styl, za dogłębną fragmentaryczność, może nie za dystans, którym autorzy komiksu jak najbardziej dysponują. A jak ma się dystans autorów do zaangażowania czytelników?
Benefico kusiło przede wszystkim tajemnicą. W również mamy kobiecą bohaterkę, która na dodatek kojarzy kobietę z poprzedniej Zwrotnik Panny historii autorów. Zatem punkt styczny jest. No i pewnie w związku z tym wydarzy się coś niezwykłego, podczas gdy Krzysztof Gawronkiewicz będzie nas - o paradoksie - usypiał swym zwodniczym, niezwykłym kunsztem, znowu w postaci rozedrganych, często niewyraźnych, ale jakże satysfakcjonujących estetycznie szkiców. No i pewnie pamiętamy nagłą zmianę tła w Beneficio, tę zgniłą zieleń, na której rysunki nabrały nagle nowego charakteru. Dlatego też czytając Zwrotnik Panny, czekamy i czekamy na przełom, tyle że wciąż nic się nie dzieje.
Dla jednych nie dzieje się nic, dla innych będzie to całkiem udane studium samotności i ukrywanej frustracji. Oto opowieść o młodej kobiecie, która wyrusza samotnie na wczasy nad morze, mając nadzieję na jakąś przygodę, na zawarcie jakiejś ożywczej znajomości. Mija tak dzień za dniem, znowu są dygresje przypominające strumień świadomości, historia mile nas kołysze, aż wydaje się, że będzie jak w piosence Turnaua - i naprawdę nie dzieje się nic aż do końca. No cóż, wcale nie, bo gdzieś tuż przed końcem na scenę jednak wkracza na moment nowa barwa. Fiolet - nie... no cóż, pewnie gdyby recenzentem była kobieta, od razu by wiedziała. Niech będzie, że fiolet, ale nie do końca. Jakaś ultramaryna czy coś w tym stylu, może błękit przełamany fioletem, długo można by się tak zastanawiać...
Czy ta barwa zmienia coś w opowieści? Owszem. To zaledwie cztery strony, potem znowu mamy czerń i biel, ale coś się rzeczywiście zmieniło. Chociaż jest jeszcze epilog, z niemal bliźniaczym prologiem spinający w klamrę tę historię dwóch facetów opowiadających o samotnej kobiecie, tkwiącej gdzieś na Zwrotniku Panny i być może usiłującej go przekroczyć. No właśnie, dwóch facetów, facetem jest też recenzent, co też oni mogą wiedzieć. Zamiast być konsekwentnie do końca jak powiedzmy Virginia Wolff (bo chyba nie Henry Miller?) jadą jakąś niesamowitością na zmianę z sarkazmem z prozą życia w tle i wychodzi z tego takie nie wiadomo co. Żeby stało się to jasne, może warto wczytać się w ostatni akapit polecajki z okładki, która nieco zawile wyjaśnia czytelnikowi, o czym jest ten komiks. Te kilka zdań brzmi całkiem poważnie. Tylko, drodzy autorzy, czy mamy je traktować poważnie, skoro tak naprawdę, wraz z tym, co przynosi fabuła, w rzeczywistości uciekacie z odpowiedzią... A może od początku o to wam chodziło?
Źródło: fot. Timof Comics
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat