Czarny Świt: przeczytaj fragment kryminału z tajemnicą ukrytą w mrokach przeszłości
Mamy dla Was przedpremierowo fragment powieści Urszuli Kusz-Neumann pod tytułem Czarny Świt. Miłej lektury!
Mamy dla Was przedpremierowo fragment powieści Urszuli Kusz-Neumann pod tytułem Czarny Świt. Miłej lektury!
2.
Szczecin, 10 lutego 2007 roku
W mieszkaniu unosił się lekki zapach kawy i gesso. Wiktoria Hanza mechanicznymi ruchami gruntowała lniane płótna, uszczelniając ich strukturę i zmniejszając efekt wchłaniania się farb. Nie przepadała za tym etapem przygotowań, ale bez sztywnego i sprężystego podobrazia malarskiego nie byłaby w stanie tworzyć sztuki. Zrobiła ostatnie pociągnięcie pędzlem i opadła z ulgą na fotel. Zagruntowała piętnaście płócien w różnych rozmiarach, więc na jakiś czas mogła zapomnieć o tej nielubianej czynności i zająć się już tylko nakładaniem koloru na przygotowany podkład.
Upiła łyk czarnej, mocnej kawy i spojrzała na kalendarz ścienny, na którym codziennie przesuwała czerwony prostokąt.
- Sobota – mruknęła niewyraźnie.
Nie lubiła weekendów. Wszystkie złe rzeczy, które dotąd spotykały ją w życiu, działy się zawsze na koniec tygodnia. Koszmarne zdarzenie w dzieciństwie i zaginięcie mężczyzny, którego kochała całym sercem, także. Chcia łaby mieć czarodziejską różdżkę, aby przenieść tego pe cha na poniedziałek. To był dzień, którego nie akceptował żaden normalny człowiek i zrzucał na niego wszystkie życiowe niepowodzenia. Jak na złość jej została przypisana sobota i niedziela.
Oderwała wzrok od kalendarza i z ociąganiem usiadła przy sztaludze. Tworzona po nocach grupa obrazów, które miały zachwycić cały świat, musiała poczekać. Tak samo jak ich współtwórca, człowiek bez grama cierpliwości, za to z potężnym talentem i jeszcze bujniejszą wyobraźnią od niej. Uzupełniali się idealnie, testując różne techniki malarstwa z wykorzystaniem nowych barwników. Jednakże priorytetem dla niej i jej finansów było wykonanie roboty dla klientów. Ludzi, którzy czasami mieli tak ubogą wyobraźnię, że pędzel zawisał w powietrzu, a Wiktoria zastanawiała się, gdzie popełniła w swoim życiu błąd. Malowanie kotków i owoców nie było inspirującym zajęciem.
Otworzyła słoiczek z olejem lnianym i zaciągnęła się jego goryczkowym zapachem z nutą orzechów i trawy. Była nim przesiąknięta tak samo jak wonią terpentyny, która otulała ją sosnowym aromatem. Zamoczyła pędzel z włosia szczeciny świńskiej w oleju, aby rozrzedzić trochę farbę, po czym zmieszała ze sobą czerwień kadmową, żółcień i odrobinę bieli tytanowej. Obraz był praktycznie gotowy. Pozostały jej do wymalowania jedynie ogromne dynie, które musiały być idealnie wycieniowane. Nałożyła sprawnie pierwszą warstwę i wypłukała pędzel w terpentynie. Na kolejny ogień poszła sjena palona, którą przyciemniła dół dyni. Pracowała tak przez następną godzinę. Mieszała kolory, nakładała, cieniowała, rozrzedzała farby i płukała pędzle.
Zbłąkany gołąb, który usiadł na zaśnieżonym parapecie, oderwał ją nagle od pracy. Spojrzała z ciekawością w okno. Blizna na jej głowie niebezpiecznie zapulsowała. Dotknęła jej delikatnie palcem, jakby chciała sprawdzić, czy nadal jest na swoim miejscu. Była. Tkwiła tam niezmiennie od wielu lat, nie pozwalając zapomnieć o przeszłości.
Westchnęła z irytacją i przerzuciła swoje czarne włosy z lewej strony na prawą. Znów skupiła wzrok na szybie, za którą nieprzerwanie od paru godzin padał śnieg.
– Pieprzony gołąb, a żeby cię samochód rozjechał – warknęła, podnosząc się z krzesła.
Nagle pokój niebezpiecznie zawirował, więc szybko usiadła z powrotem. Nocne koszmary i lęki, a co za tym idzie, bezsenność, zaczęły dawać się we znaki. Wiedziała, że jej organizm rozpoczął właśnie bunt, ale powrót do zażywania klorazepanu nie wchodził w grę. Musiała mieć czysty umysł, ponieważ jej ukryty potwór zaczynał się niebezpiecznie wybudzać ze swojego letargu. Dzisiejszej nocy pojawił się pierwszy raz od dłuż szego czasu. Wkradł się powoli do jej głowy i przysło nił powieki przerażającymi obrazami, które zamiast ją zmartwić, przynosiły jedynie ulgę i ciekawość. Wielka woda, która zalewała całe miasto i dosięgała dziesiątego piętra wieżowca, pachniała wolnością i złem. Tonący w niej ludzie błagali ją o pomoc, wyciągając w jej stronę rozdygotane ręce. Ale ona była tam tylko po to, aby się temu przyglądać. Oni tego nie rozumieli, a ich powykrzywiane ze strachu twarze i coraz słabsze ciała walczyły o ostatnie sekundy życia. Potem znikały w głębinach i układały się jedno na drugim, tworząc niekończące się stosy ludzkich ciał.
W momencie, gdy gwizd zadowolenia wyszedł spomiędzy jej warg, poczuła wibrację w kieszeni swoich dresowych spodni. Spojrzała na wyświetlacz i przełknęła ślinę. Była już pewna, że kolejny weekend w jej życiu okaże się totalną porażką.
- Coś ważnego? Zajęta jestem – rzuciła ostro, chociaż wiedziała, że człowiek po drugiej stronie tak łatwo nie odpuści.
- Tak, Wiktoria, inaczej nie próbowałbym się do ciebie dodzwonić. Gdzie jesteś? – W domu. Co się stało?
Nie odpowiedział, jakby cisza, która nagle pomiędzy nimi zapadła, zrobiła to za niego. Wiktoria cmoknęła z niezadowoleniem i ostatkiem sił powstrzymała się, aby nie wrzasnąć. Każda uciekająca minuta była dla niej na wagę złota.
- Rafał, ja naprawdę nie mam czasu na twoje dziwne telefony – syknęła. – Piesek warczy albo siostra się rozłącza.
- Musimy jechać do Ubożego.
Odpowiedział twardo, dając Wiktorii do zrozumienia, że decyzja już zapadła. Domyślał się, jaka będzie jej reakcja, ale miał to gdzieś. Nie zamierzał sam sprzątać syfu, który ktoś zostawił im pod drzwiami.
- Wiesz, jak reaguję na różnego rodzaju nakazy? – Rafał wiedział, że to pytanie retoryczne, więc nie zabierał głosu. – Robię się lekko rozdrażniona, jak gołąb, który chce ci obsrać umyte auto, a ty go przeganiasz w strategicznym dla niego momencie.
- Czasami nie mogę uwierzyć, że płynie w nas ta sama krew. – Zaczynała mu działać na nerwy. Kochał ją, ale była czasami ścianą, w którą uderzał bez opamiętania. – Wiktoria, ja nie żartuję.
- Ja też nie. A teraz mów w końcu, o co chodzi, bo jak Boga nie kocham, nie ręczę za siebie. – Po drugiej stronie zapadła cisza, przerywana jedynie odgłosami wypuszczanego przez Rafała powietrza. – I przestań w końcu jarać te fajki, zęby ci zżółkną.
- Jak ci powiem, z czym przyjdzie nam się zmierzyć, to sama do mnie dołączysz – jęknął. – Dzisiaj rano na podwórku naszego domu w Ubożem znaleziono ciało za mordowanej kobiety. Czy mam dodawać coś jeszcze? Sa tysfakcjonuje panią moja odpowiedź? Jadę tam za chwilę, a ty pakujesz się i jedziesz ze mną. To nie jest tylko mój problem.
Wiktoria poderwała się z krzesła, niechcący strącając przy tym słoiczek z terpentyną, który z łoskotem uderzył o drewniany parkiet. Już po chwili woń specyfiku rozeszła się po całym mieszkaniu, wsiąkając niepostrzeżenie w każdy jego zakamarek. Ale ona go nie czuła, bo coś innego w tym momencie wypełniło jej nozdrza. To był zapach śmierdzącego strachu przed tym, co jest jej dobrze znane, ale też przed tym, czego jeszcze nie doświadczyła.
- Nie możesz pojechać tam sam? – Jej pytanie było szeptem, chociaż nie miała zamiaru nadawać mu takiego tonu.
- Nie, nie mogę – zakomunikował stanowczo. – Wiktoria?
- Co?
- Czy ty się czegoś boisz?
Nabrała pokaźną ilość powietrza do płuc, by po chwili wypuścić je z głośnym świstem.
- Nie, Rafał. To świat powinien bać się mnie.
Połączenie zostało przerwane. Hanza odpalił kolejnego papierosa i zaciągnął się nim łapczywie, jakby to był ten ostatni w jego życiu. Nie wiedział, co przyniosą mu kolejne dni, i wcale nie zamierzał się nad tym za długo rozwodzić. Najważniejsze, że Wiktoria będzie na tyle blisko niego, że
kontrolowanie jej działań i stanu psychicznego nie zostanie zaniechane. Tylko w ten sposób mógł zapewnić sobie bezpieczeństwo. Przekręcił kluczyk w stacyjce, pobudzając silnik samochodu do życia, i wrzucił pierwszy bieg. Gdy ruszał z parkingu, przez jego głowę przeleciała nieznośna myśl; po wizycie Wiktorii Uboże będzie płonąć.
I za wiele się w tej kwestii nie pomylił.
• • •
Źródło: Initium
naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1990, kończy 35 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1961, kończy 64 lat
ur. 1977, kończy 48 lat