fot. Kevin Mazur/Lionsgate
Znany insider The InSneider twierdzi, że produkcja Michaela była absolutnym chaosem – kilkukrotnie zaczynała się i zatrzymywała w 2023 roku, póki w końcu prace nie ruszyły pełną parą w styczniu 2024 roku. Jednym z problemów miałaby być charakteryzacja Jaafara Jacksona, który gra główną rolę. Choć jego występ miałby być genialny, to w związku z tym, że wygląd króla popu drastycznie zmieniał się na przestrzeni lat, zdecydowano, że w postprodukcji będzie zmieniany jego nos. A to wiązałoby się z dużymi kosztami i znacznym przekroczeniem budżetu.
Co więcej, niedawna wersja Michaela miała rzekomo trwać aż cztery godziny i wciąż sprawiać wrażenie niekompletnej, choć w tym mogą pomóc dokrętki, zaplanowane na marzec. Wiele osób spekuluje również, że Lionsgate może podzielić film na dwie części, w celu odzyskania choć części ogromnego budżetu.
Wreszcie, według doniesień problemem była również nadopiekuńcza rodzina Jacksonów, która miałaby odwiedzać plan zdjęciowy i utrudniać pracę. Z tego względu Antoine Fuqua rzekomo reżyserował ze swojego vana, by ich unikać. Jednak wydaje się, że jest to mało prawdopodobne. Przedstawiciele filmowca odpowiedzieli na prośby Sneidera o komentarz i stwierdzili, że filmowiec od zawsze pracował w ten sposób nad swoimi projektami i nie ma powodu, by to nadinterpretować.
Przypominamy, że Michael ma zadebiutować w kinach w październiku 2025 roku. Dopiero wtedy przekonamy się, czy film będzie hitem.