

Szefostwo Quibi nie mogło wybrać gorszego momentu na wypuszczenie swojej platformy na rynek. Usługa miała odróżniać się od konkurencyjnych serwisów swoim mobilnych charakterem. Quibi projektowano z myślą o krótkometrażowych, dziesięciominutowych produkcjach odpalanych na smartfonach, które oglądalibyśmy w drodze do biura bądź w trakcie przerwy w pracy. Serwis miał wypełnić mikroprzerwy w naszym codziennym życiu, ale pandemia koronawirusa odmieniła sposób funkcjonowania współczesnego społeczeństwa, przestawiając je na model pracy zdalnej.
W takiej rzeczywistości mobilny charakter Quibi przestał być główną kartą przetargową usługi. Pracując z domu możemy wszak odpalić w tle telewizor i nie ograniczać się do oglądania filmów na małym ekranie. Aby poradzić sobie w nowej sytuacji, platformę przystosowano do współpracy z dużym ekranem. Ale zamiast projektować nową wersję usługi na systemy smart TV, postawiono na model streamingowy.
W najnowszej aktualizacji Quibi wprowadzono możliwość przesyłania obrazu z aplikacji smartfonowej na ekrany urządzeń kompatybilnych z technologią AirPlay. A to dopiero początek wielkiej metamorfozy. Według Toma Conrada, dyrektora ds. produktu Quibi, firma prowadzi pracę nad wdrożeniem obsługi Chromecasta. Jeśli zespół nie napotka żadnych problemów, użytkownicy smartfonów z Androidem prześlą obraz na telewizory już w czerwcu.
Pierwsze informacje o wprowadzeniu Quibi na duże ekrany pojawiły się na łamach The New York Times 11 maja. Wówczas nie wspominano jednak o tym, że to wdrożenie odbędzie się za pośrednictwem technologii bezprzewodowego przesyłu obrazu ze smartfoów na telewizor.
Źródło: The Verge

