Wieczna wojna: przeczytaj początek głośnej powieści SF
Nowe wydanie Wiecznej wojny już od jutra w sprzedaży. Przeczytajcie początek słynnej powieści science fiction Joe Haldemana.
Nowe wydanie Wiecznej wojny już od jutra w sprzedaży. Przeczytajcie początek słynnej powieści science fiction Joe Haldemana.
Wieczna wojna to najsłynniejsza powieść Joe Haldemana. Zaliczana do militarnej science fiction, w swej wymowie pokazuje bezsens konfliktów zbrojnych.
Już jutro, 11 lutego, nakładem Domu Wydawniczego Rebis ukaże się nowe wydanie Wiecznej wojny. Książka zostanie wydana w ramach serii Wehikuł czasu prezentującej klasyczne utwory science fiction.
Wydawnictwo udostępniło fragment Wiecznej wojny w przekładzie Zbigniewa A. Królickiego.
Miłej lektury!
Rozdział 1
Dzisiaj pokażemy wam osiem sposobów bezgłośnego zabijania ludzi.
Mówiący to mężczyzna był sierżantem, który nie wyglądał na starszego o pięć lat ode mnie. Tak więc jeśli kiedykolwiek zabił człowieka w walce, bezgłośnie czy nie, musiał to zrobić w kołysce.
Znałem już osiemdziesiąt sposobów zabijania ludzi, ale większość z nich była dość hałaśliwa. Wyprostowałem się na krześle, przywołałem na twarz wyraz uprzejmego zainteresowania i zasnąłem z otwartymi oczami. Wszyscy pozostali zrobili to samo. Nauczyliśmy się, że na tych wieczornych wykładach nigdy nie mówią niczego ważnego.
Obudził mnie szmer projektora. Pokazali krótki film demonstrujący „osiem cichych sposobów zabijania”. Niektórzy aktorzy musieli być po praniu mózgu, ponieważ naprawdę ich zabito.
Po filmie dziewczyna siedząca w przednim rzędzie podniosła rękę. Sierżant skinął na nią, więc wstała i wystąpiła naprzód. Całkiem niezła, tylko o trochę zbyt masywnej szyi i barkach.Każdy tak wygląda po kilku miesiącach noszenia ciężkiego plecaka.
— Sir. — Aż do promocji musieliśmy się zwracać do sierżantów „sir”. — Większość tych sposobów wyglądała… dość głupio.
— Na przykład?
— Weźmy zabijanie kogoś ciosem saperki w nery. Chcę powiedzieć, że chyba nigdy nie jest tak, żeby ktoś był uzbrojony tylko w saperkę, a nie miał pistoletu czy noża. I czy nie lepiej po prostu walnąć go w łeb?
— Może mieć na głowie hełm — odparł sierżant rezolutnie.
— Ponadto Taurańczycy pewnie nawet nie mają nerek!
Wzruszył ramionami.
— Zapewne nie mają.
Był rok 1997 i nikt nigdy nie widział Taurańczyka. Nie znaleziono choćby kawałka większego od przysmażonego chromosomu.
— Jednak ich fizjologia jest zbliżona do naszej, więc musimy założyć, że są równie skomplikowanymi organizmami jak my. Muszą mieć jakieś słabe punkty, czułe miejsca. Musicie je znaleźć. To ważne — rzekł, wskazując palcem na ekran. — Tych ośmiu skazańców zarżnięto dla was, ponieważ musicie się dowiedzieć, jak zabijać Taurańczyków, i umieć to robić zarówno megawatowym laserem, jak i tarczą szlifierską.
Kobieta usiadła niezbyt przekonana.
— Są jakieś pytania?
Nikt nie podniósł ręki.
— Dobra. Baaczność!
Leniwie podnieśliśmy się z krzeseł, a on spojrzał na nas wyczekująco.
— Pieprz się, sir — ryknął znużony chór.
— Głośniej!
— PIEPRZ SIĘ, SIR!
Jeden z głupszych wojskowych sposobów podbudowywania morale.
— Już lepiej. Nie zapomnijcie, jutro przed świtem manewry. Pobudka o 3.30, wymarsz o 4.00. Każdy przyłapany w łóżku o 3.40 straci jedną belkę. Rozejść się.
Zapiąłem uniform i poszedłem po śniegu do kantyny na filiżankę wywaru z soi i skręta. Zawsze wystarczało mi pięć czy sześć godzin snu i to były jedyne chwile, jakie miałem tylko dla siebie, przez moment daleko od armii. Kilka minut czytałem wiadomości odbierane przez faks. Załatwili kolejny statek, gdzieś w rejonie Aldebarana. To było jakieś cztery lata temu. Szykowano karną ekspedycję, ale lot do celu zajmie flocie kolejne cztery lata. Do tej pory Taurańczycy obsadzą wszystkie planety przejścia.
W kwaterze wszyscy już spali i główne światła były wyłączone. Cała kompania tkwiła tu, od kiedy wróciliśmy z dwutygodniowego szkolenia na Księżycu. Rzuciłem ciuchy do szafki, sprawdziłem grafik i stwierdziłem, że śpię na koi 31. Do licha, tuż pod grzejnikiem.
Najciszej jak umiałem wślizgnąłem się za zasłonę, żeby nie budzić śpiącej obok osoby. Nie widziałem, kto to, ale nic mnie to nie obchodziło. Wsunąłem się pod koc.
— Spóźniłeś się, Mandella — ziewnął ktoś.
— Przepraszam, że cię zbudziłem — szepnąłem.
— W porząsiu.
Obróciła się na bok i wtuliła we mnie. Była ciepła i dość miękka.
Poklepałem ją po biodrze, mając nadzieję, że robię to po bratersku.
— Dobranoc, Rogers.
— Dobranoc, ogierze.Odpowiedziała takim samym gestem, tylko bardziej sugestywnym.
Dlaczego zawsze trafiasz na zmęczone, kiedy jesteś gotowy, i na chętne, kiedy ty jesteś znużony? Pogodziłem się z nieuniknionym.
Źródło: Rebis / fot. Rebis
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat