Nazwanie Wiecznej wojny najlepszą powieścią wojenną SF byłoby krzywdzącym niedopowiedzeniem. Oprócz błyskotliwego technologicznego i społecznego wizjonerstwa jest ona tak dobrą i przejmującą powieścią wojenną jak żadna z tych, które czytałem. - William Gibson, autor Neuromancera Znakomita powieść należąca do kanonu literatury SF. Łączy pełen rozmachu obraz przyszłego konfliktu z wizjonerskim i ponadczasowym spojrzeniem na człowieka i zmiany wywołane przez wojnę. Wojna to piekło i William Mandella przekonuje się o tym na własnej skórze, walcząc z Taurańczykami. Towarzyszymy mu przez całą służbę, obserwując jego oczami okrucieństwa, ogrom cierpień i absurdy walk… a także przemiany na Ziemi, która w ciągu jego życia – na skutek efektów relatywistycznych – starzeje się o kilkaset lat. Wieczna wojna to powieść wojenna, ale i… pacyfistyczna, w której walka z wrogiem przeradza się w walkę o człowieczeństwo.
Premiera (Świat)
11 lutego 2020Premiera (Polska)
11 lutego 2020ISBN
978-83-8188-027-5Polskie tłumaczenie
Zbigniew A. KrólickiLiczba stron
336Autor:
Joe HaldemanGatunek:
Science fictionWydawca:
Polska: Rebis
Najnowsza recenzja redakcji
Wojna w Wietnamie zapoczątkowała w USA wiele zjawisk, łącznie z nurtem antywojennym w literaturze. Tak jak druga wojna światowa w Europie, tak dla Amerykanów Wietnam to symbol, doświadczenie międzypokoleniowe, znajdujące swe odbicie w kulturze na tak wiele sposobów, że jeszcze długo będą powstawać dzieła inspirowane tym konfliktem. Jakie miejsce zajmuje on w Wiecznej wojnie Joe Haldemana?
Wyobraźmy sobie, że Ziemianie, targani nieustannymi konfliktami wewnętrznymi, wszak jesteśmy w środku Zimnej Wojny, spotykają Obcych. Zanim ktokolwiek zdołał się zorientować w wypadkach, wojna międzygwiezdna szalała na dobre, koncentrując się na przejmowaniu kolejnych zdatnych do zamieszkania planet i zabezpieczaniu portali prowadzących do nich. William Mandella zaczyna swoją karierę na tej wojnie jako szeregowy, a jego pierwsi dowódcy swoje doświadczenie zdobywali podczas starć z Wietkongiem. Nikt jeszcze nie wie, jakie będą losy poszczególnych żołnierzy, dopiero zaczynają sobie uświadamiać praktyczny wpływ efektów relatywistycznych na ich życie, ale szkolą się, walczą i giną – jak na każdej wojnie. A ponieważ wszystkie wojny są do siebie boleśnie podobne, niezależnie, czy prowadzone na kije i oszczepy, czy na bomby atomowe, opisy walk stanowią jedynie część powieści z wojną w tytule.
Haldeman w swojej powieści dużo miejsca poświęca ludzkości i przemianom, jakie następują podczas kolejnych, coraz dłuższych nieobecności bohatera na Ziemi. Kryzysy gospodarcze, przeludnienie, coraz bardziej niezrozumiała polityka społeczna, wzrost przestępczości – Ziemia Williama już nigdy nie będzie tym ukochanym zakątkiem wartym obrony. Największe zmiany zachodzą w ludzkiej seksualności, przerażając naszego bohatera i dokładając mu problemów, których wcześniej nie umiał sobie nawet wyobrazić. Niby rozumie na świadomym poziomie, skąd pewne zjawiska się wzięły, niby jego podwładni są wyszkoleni do pracy z nim, ale pewna bariera nie chce zniknąć. Sam koncept wojska, którego morale jest podnoszone relacjami opartymi o swobodny seks, jest w tej powieści dość istotnym wątkiem służącym akcentowaniu pewnych zmian.
Joe Haldeman, pisząc Wieczną wojnę, nie bez przyczyny odnosił się do Wietnamu. Dla jego pokolenia to była właśnie wieczna wojna, prowadzona gdzieś daleko, wysyłająca bliskie osoby na pola bitew, z których wracali odmienieni i z trudem odnajdujący się w rzeczywistości. Nie są to subtelne paralele, ale autor niespecjalnie sił się na subtelności. Przeniesienie realiów działań wojennych z azjatyckiej dżungli do odległych stacji kosmicznych i statków wojennych nie ma znaczenia dla wymowy tekstu, zaś dekoracje charakterystyczne dla military sf są przyjemnym urozmaiceniem.