foto. naEKRANIE.pl
Jest rok 2035. Świat znów stoi na granicy wojny. Sytuacja wygląda jeszcze gorzej niż w 2025 roku, kiedy rozgrywała się poprzednia odsłona Call of Duty: Black Ops. Fabuła koncentruje się na walce z powracającym Raúlem Menendezem (znanym z Call of Duty: Black Ops II i Call of Duty: Black Ops 6), który wykorzystuje technologię oraz wojnę psychologiczną do wywołania globalnego chaosu.
Gracz wciela się w Davida Masona, syna Alexa Masona z wcześniejszych części. David musi odkryć prawdę o planach Menendeza i tajemniczej organizacji The Guild – giganta technologicznego, który przejmuje rolę obrońcy ludzkości. Bardzo szybko okazuje się jednak, że jego cele wcale nie są tak szczytne, a całość ma znacznie mroczniejsze podłoże.
Scenarzyści wyraźnie postawili na odniesienia do poprzednich odsłon, chcąc zachować spójność i płynność całej serii.
W rolę Davida Masona wciela się Milo Ventimiglia, znany z takich produkcji jak Herosi, Kochane kłopoty, Tacy jesteśmy czy serii filmów o Rockym, gdzie grał syna Balboy. Dla aktora to pierwszy tak duży projekt growy, w który się zaangażował. Wcześniej mogliśmy go usłyszeć w grze X-Men: Destiny, ale od tego czasu minęło już 14 lat. Rynek gier bardzo się zmienił, a zaangażowanie Milo w Call of Duty: Black Ops 7 jest znacznie większe.
Aktor przyznaje jednak, że nie był przygotowany na udział w tak wymagającym projekcie.
Cała ekipa podkreśla, że każda scena wymagała pełnego zaangażowania.
Te słowa potwierdza Michael Rooker, który powraca do serii po trzynastu latach.
Rooker przyznaje, że czuje się w tej serii jak weteran, ale zauważa też, jak bardzo zmieniła się branża. Kiedy zaczynali, scenariusz miał kilkanaście stron. Teraz przypomina opasłą książkę telefoniczną. Scenarzyści kładą ogromny nacisk na to, by kampania dla jednego gracza była rozbudowana i przypominała film akcji.
Aktor dodaje z uśmiechem:
Rooker przyznaje też, że praca nad Call of Duty: Black Ops 7 niewiele różniła się od pracy przy Strażnikach Galaktyki czy Peacemakerze. Zanim weszliśmy na plan, wspólnie czytali scenariusz, dopracowując dialogi i sprawdzając, co działa, a co nie. Podczas jednego z takich spotkań zespół zauważył, że Milo ma naturalną skłonność do wydawania rozkazów tym tonem, który wcześniej kojarzyłem tylko z Clintem Eastwoodem. Kiedy Milo rzucał rozkaz, każdy automatycznie go wykonywał. To było silniejsze od nas. On po prostu ma w sobie coś takiego, że nie chcesz mu się sprzeciwiać – nawet jeśli tak jest zapisane w scenariuszu. Sesje nagraniowe trwały po kilkanaście godzin, a aktorzy wychodzili z nich kompletnie wykończeni. W trakcie nagrań motion capture każdy z nich korzystał z broni odpowiadającej wagą i kształtem prawdziwej broni palnej. Dzięki temu ich ruchy były bardziej naturalne. Wiele rzeczy można poprawić w postprodukcji, ale tego, jak ktoś się porusza już nie. Ciekawostką jest, że czasem aktorzy wcielali się także w role statystów.
Powiedzmy sobie szczerze, kampanie w serii Call of Duty są dziś realizowane na poziomie hollywoodzkich superprodukcji. Zatrudnia się do nich profesjonalnych scenarzystów i światowe gwiazdy. W najnowszej odsłonie zobaczymy Milo Ventimiglię, Kiernan Shipkę i Michaela Rookera. W poprzednich latach na ekranie pojawiali się między innymi: Kevin Spacey, Ed Harris, Idris Elba, Ice Cube, Jason Statham, Helena Bonham Carter, Jeff Goldblum, Gary Oldman, Kit Harington, Sam Worthington czy William Fichtner. Trudno znaleźć inną serię, która mogłaby pochwalić się równie imponującą obsadą co tytuł od Activision.