Czarna Wdowa: Czas kontrowersji
Czarna Wdowa, do niedawna jedyna kobieta w grupie Avengers, po premierze "Czasu Ultrona" stała się przyczyną wielu smutnych kontrowersji.
Czarna Wdowa, do niedawna jedyna kobieta w grupie Avengers, po premierze "Czasu Ultrona" stała się przyczyną wielu smutnych kontrowersji.
Pamiętam, jak wybierałam się do kina na premierę „The Avengers” – podjarana superbohaterami, podjarana Whedonem. Trochę się bałam, jak wyjdzie podział czasu ekranowego między bohaterów bardziej i mniej znanych, ale kiedy wyszłam z kina, w mediach społecznościowych i w recenzjach obowiązywała czysta, nerdowska radość. Ludzie bawili się świetnie, biegali na kolejne seanse i licytowali się, kto obejrzał „Avengers” więcej razy. Obawy się rozpłynęły, bo każda z postaci zrobiła coś fajnego, bo Loki tak majestatycznie wyglądał, kiedy nie miał na sobie hełmu z rogami, a one-linery z filmu wypełniały rozmowy wszystkich nerdów. Podobizny Mścicieli i cytaty były we wszystkich memach.
Podobnej radości oczekiwałam od „Avengers: Age of Ultron”. Nie tego, że film będzie jak jedynka, ale całej otoczki, Gwiazdki dla geeków. Czekałam na nią chyba równie mocno co na sam film. I – niestety – przejechałam się na całej linii. Reakcje w sieci nie podładowywały akumulatorów jak te trzy lata temu. Trochę irytowały, trochę smuciły. I mniej lub bardziej skutecznie przeszkadzały w cieszeniu się filmem…
Zaczęło się już wcześniej, małymi kroczkami. Przybijało, że w avengersowych gadżetach brakowało Czarnej Wdowy (bo podobno księżniczki Disneya mają większe branie, a chłopcom wystarczą chłopcy w kostiumach). Następna była afera, gdy Jeremy Renner i Chris Evans w brzydkich słowach wypowiedzieli się o postaci Nataszy w odniesieniu do jej flirtów z różnymi bohaterami. Ale po premierze poszło już z górki – znów „feministycznie”.
[video-browser playlist="694812" suggest=""]
Był rape joke Tony’ego Starka i oburzenie nad nim pod każdym kątem. Jeden głupi tekst zanalizowano z tylu stron, że trudno było w to uwierzyć. W dodatku tekst padający w konkretnej sytuacji. Grupka Mścicieli po większej imprezie siada we własnym gronie i – gdy z racji ratingu nie mogą dosłownie porównywać swojej męskości – zaczyna zmagać się z podnoszeniem młota Thora. Sączą piwko, dowcipkują, odreagowują. Panowie przechwalają się, jak to jeden z drugim da radę, i oczywiście błaźnią się po kolei. Gdzieś w tym wszystkim Tony zauważa podobieństwo do wyciągania Excalibura z kamienia i dopytuje, czy podniesienie Mjølnira uczyni go królem Asgardu. Oraz oznajmia, że jako król przywróciłby prawo pierwszej nocy. Avengersi tekst ignorują – bo czy jakikolwiek żarcik Starka, a już szczególnie ten nieudany, ma zasługiwać na cień uwagi? Piwo wietrzeje, śmianie się z kumpli niemogących unieść młota daje więcej frajdy. Gdyby nie dziesiątki stron wyklepanych na ten temat, pewnie bym tekstu nie zauważyła. A jakimś cudem niektórzy uznali, że ta kwestia jest dowodem mizoginizmu… Whedona. Nie Starka, który szowinistycznymi tekstami i zachowaniami wypełniał wszystkie filmy z MCU, w których się pojawiał i przy których kiepski żarcik był zwyczajnie konsekwentną kreacją postaci. Niektórzy byliby jeszcze skłonni Jossowi wybaczyć, gdyby ktoś zaprotestował. Steve – z którego i tak wszyscy się nabijali po tym, jak wymknęła mu się uwaga o słownictwie Tony’ego, Pepper – nieobecna przecież przez cały film, czy Natasza – do której charakteru przejmowanie się rozwydrzonym chłopczykiem nijak nie pasowało.
A gdy tylko sztorm z prawem pierwszej nocy zaczął przycichać, pojawił się większy. Znów z Czarną Wdową w roli głównej. Możliwe, że jest to spowodowane tym, że Natasza to jedyna (aż do finału najnowszego filmu) Mścicielka w męskim gronie, ale przeanalizowany został każdy jej gest, także wstecz. Źle, gdy była za silna – bo przecież to nie jest walka ze stereotypem, tylko wykrzywianie rzeczywistości i dodawanie postaci męskich cech. Źle, gdy uciekała przed Hulkiem – choć trudno wyobrazić sobie kogokolwiek normalnego, kto bez supermocy (ew. boskiego pochodzenia) przed nim nie zwiewa. Kolejnym zarzutem było to, iż w różnych filmach Wdowa flirtuje z różnymi facetami. Co prawda z żadnym z nich do niczego nie doszło, a wydarzenia nie miały miejsca równocześnie, ale wystarczyło do przypięcia jej etykietki „dziwki”. No i w końcu w drugich „Avengersach” postać została pogłębiona – dowiedzieliśmy się więcej o jej przeszłości, treningu, lękach oraz zobaczyliśmy Nataszę, której zależy na mężczyźnie. Przelotne flirty zastąpiło głębsze uczucie. Okazało się… że tak jest jeszcze gorzej.
Brutalnie zostało podsumowane rodzące się między Nataszą a Bruce’em uczucie – za brak chemii, za brak realizmu. Nawet za różnicę wieku między aktorami… choć w ekipie Mścicieli wszyscy faceci są od Scarlett Johansson starsi, za to Jeremy’ego Rennera i Marka Ruffalo dzieli niewiele. Co ważne – wątek uczucia nie anulował wcześniejszych filmów. Nie pomylił się Loki, określając to, co łączy Nataszę z Clintem Burtonem, miłością. Po prostu syn olbrzymów, tak jak wielu widzów, zapomniał, że istnieje miłość inna niż romantyczna. Iron Man zaś i Kapitan Ameryka dla Czarnej Wdowy byli kumplami. Traktowanymi z troską, gdy trzeba posprzątać ich zabawki, ze śmiechem, gdy buzowali testosteronem. Ale to w Brusie Bannerze dziewczyna zobaczyła bratnią duszę.
[video-browser playlist="694813" suggest=""]
Jego potwór żyje w jego wnętrzu całkiem dosłownie, niszcząc mu życie i nakazując bać się o każdego, kto tylko spróbuje się zbliżyć. Ona została wytrenowana na bezdusznego mordercę i wciąż próbuje zadośćuczynić dawnym winom. Nie trafia do mnie oskarżenie o brak chemii między aktorami, bo chemię tę się czuło. Nie była to jednak chemia z gatunku: „ściągaj majtki”, tylko bliskość i intymność, których ujawnienie wymagało wielkiej odwagi. I jednocześnie strasznie krępowało, bo jak nawiązać kontakt z kimś tak potrzaskanym przez los?
Próby te doprowadziły wreszcie do rozmowy o dzieciach – i kolejnych pod adresem postaci Wdowy oskarżeń. W niezliczonych komentarzach wyczytałam drwiny, że jak to spełniona kobieta-żołnierz może mieć problem z niemożliwością posiadania dziecka. Że to śmieszne i kto w ogóle na to zważa. Albo w drugą stronę, jak można kobietę sprowadzać tylko do funkcji rozpłodowych. A przecież tak niewiele trzeba, żeby zobaczyć, że to Banner – widząc szczęśliwy obrazek rodziny Bartonów – poruszył temat. Natasza de facto pokazała, że w jej wypadku to nic nie zmieni, gdyż i tak nie może mieć dzieci. I tak, widać było, iż wspomnienie jest dla niej ciężkie. Warto jednak pamiętać, że Wdowa nie tylko obserwowała szczęśliwy dom Clinta, ale przede wszystkim wizje podsunięte przez Wandę Maximoff. Wizje, w których brutalnie ją okaleczono… I jakże aktualne w czasach, w których wciąż nie potrafimy pokonać brutalnej tradycji obrzezania kobiet, przez którą każdego dnia w koszmarnych warunkach umierają dziewczynki. Odbieranie Nataszy prawa do rozpaczy z powodu tego, co jej odebrano, jest odczłowieczaniem jej. Bez względu na to, czy kiedykolwiek i z kimkolwiek chciałaby mieć dzieci.
Jest jeszcze wątek, w którym Natasza nie odgrywa głównej roli, czyli kryjówka, do której zabiera Avengersów Hawkeye. Jego dom rodzinny, w którym czeka żona w ciąży (z niedoszłą małą Nataszą, która okazała się jednak zdrajcą Natanielem). Sekwencjom tym oberwało się za zbytni sentymentalizm, a dla mnie osobiście były najmocniejszymi w filmie. Wreszcie dowiadujemy się więcej o Clincie i jego motywacjach, w dodatku przełamany zostaje schemat tragedii w życiu osobistym superbohaterów. I choć Hawkeye, koleś z łukiem, na tle Mścicieli do tej pory wypadał blado, jego postać w moment zyskuje i przyćmiewa wszystkich. I każde jego późniejsze zachowanie, od ratowania dziecka w ruinach Sokovii po przygarnięcie bliźniaków, zdobywa kolejny wymiar.
Sama Sokovia zaś – także krytykowana, bo dlaczego ktoś miałby przejmować się wypiździejewem na końcu świata – rozegrana została genialnie. Nie dość, że widzimy, że Avengersom naprawdę zależy na ratowaniu ludzi, a nie tylko wnuczki prezydenta USA czy najbogatszych dzielnic Wielkiego Jabłka, to przecież niszczony przez wojnę, daleki, postkomunistyczny kraj, w którym pobrzmiewa rosyjski akcent, zwraca uwagę na problem równie aktualny co okaleczenie Czarnej Wdowy.
Czytaj również: „Avengers: Czas Ultrona” – Kevin Feige o tragicznym losie jednego z bohaterów
Słowem podsumowania więc – dla mnie drudzy „Avengersi” byli filmem o Hawkeye’u i Czarnej Wdowie, ale jednak bardziej o niej. Silnej, złożonej kobiecie, która po wielu przeżyciach w końcu ociera się o szczęście, ale poświęca je dla dobra drużyny i dla dobra świata. Thor, Iron Man i Kapitan Ameryka pozostają w tle, konflikt w drużynie pojawia się i powoli zaznacza, jak dalej potoczą się wydarzenia, ale na razie to dalszy plan. Dodatkowo ten, który bardziej ucierpiał w montażu i rozwinie skrzydła pewnie dopiero w wersji reżyserskiej. A pierwszy – pokazał fantastyczne postacie i świetnie zarysowane psychologicznie relacje. I naprawdę przykro, że tak niesprawiedliwie czy krótkowzrocznie przez część widzów potraktowane.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat